Szedł z przyjacielem lekarzem jak św. Marcin, w pierwszym szeregu, bez karabinu, uzbrojony w Różaniec i oleje święte.
– Przy bocznym wejściu do kościoła leżała sterta martwych ciał, wystawały z niej dziecięce nóżki w pomarańczowych skarpetkach. Uświadomiłem sobie, że możemy skończyć tak samo – wspomina ks. Stanisław Kicman.
Dokonania św. Franciszka Ksawerego można spokojnie porównać z dziełem św. Pawła.