w swej głębi zawsze nieporuszony. Bądź spokojny w swym wnętrzu, a złe myśli same odejdą.
Słowa „Shema Izrael” słyszała większość z nas. Ale czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się nad ich sensem? Żydzi słyszą je wiele razy, od urodzenia aż do śmierci. Co daje takie powtarzanie?
Co tak bardzo przyciąga ludzi do klasztorów benedyktyńskich? Tęsknota za ciszą, zmęczenie zgiełkiem i szaleństwem świata, potrzeba odnalezienia samego siebie.
Droga zaczyna się w miejscu, w którym stoimy. Aby gdziekolwiek dojść, trzeba czynić pierwszy krok, nawet jeżeli konieczna będzie przeprawa przez labirynt życia.
Czy chrześcijanin może się nauczyć czegoś od mistrzów Zen? Od Dalaj Lamy? Czy przystoi, by mnisi chrześcijańscy gościli u siebie buddystów?
Kiedy medytujesz, bądź jak Abraham, składający swego syna w ofierze.
W dzisiejszym zgiełku, hałasie, tłumie uciekamy od tego, co nam najbardziej potrzebne –ciszy. Zagłuszamy ją stale, boimy się jej. Dlaczego?
To schyłek filozofii, ale dla życia duchowego dopiero początek.
Najtrudniej zadać sobie pytanie „Kim jestem?” i usłyszeć prawdziwą i cichą odpowiedź płynącą z serca.
Samotność, jeśli nie jest świadomym wyborem człowieka, może być wielkim cierpieniem. To chyba jedno z cięższych powołań, jednak zawsze uznawano ją za najskuteczniejszą drogę do duchowego rozwoju.
Ta postać nie pasuje do łzawych, cukierkowych żywotów świętych.