Ks. Krzysztof Nawrot: – Jestem wiarygodny wówczas, gdy mówię o rzeczach, które sam przetrawiłem. Do niczego nie pociągnę, jeśli nie doświadczyłem tego na własnej skórze
Ks. Krzysztof Nawrot: – Jestem wiarygodny wówczas, gdy mówię o rzeczach, które sam przetrawiłem. Do niczego nie pociągnę, jeśli nie doświadczyłem tego na własnej skórze
fot. Józef Wolny

Ksiądz Krzysztof

Brak komentarzy: 0

Not. Marcin Jakimowicz

GN 19/2011

publikacja 15.05.2011 18:54

Niedziela Dobrego Pasterza - 27 lat, 2 lata kapłaństwa, wikary w parafii Matki Boskiej Piekarskiej na Osiedlu Tysiąclecia w Katowicach, katecheta

Szok
Klasa dowiedziała się dopiero po egzaminach. Podjąłem decyzję o wstąpieniu do seminarium w kwietniu, po rekolekcjach wielkopostnych, a jedynymi, którym o tym powiedziałem, byli wychowawczyni i ksiądz katecheta, który musiał wypisać mi opinię. Katecheta „puścił parę” i jakimś cudem dotarło to do proboszcza moich dziadków. Przyjechałem kiedyś do nich na herbatę. Babcia milczała. Nie odezwała się ani słówkiem. O co chodzi? W końcu wypaliła: „To już wszyscy farorze wiedzą, a my nie”? (śmiech). Klasa też była w szoku. Niektórzy są w tym szoku do dziś. Chodziłem do klasy o profilu dziennikarskim, więc gdy wypisywałem skrót WŚSD niektórzy myśleli, że to Wyższa Śląska Szkoła Dziennikarstwa (śmiech).
Moment przekroczenia progu seminarium nie był wcale sielanką, odczuciem jakiegoś ogromnego pokoju. To była raczej walka wewnętrzna, szarpanina. Potwierdzenie wyboru drogi przyszło później. Do dziś dostaję czasami takie małe „potwierdzenia”, że słusznie wybrałem.

Samotność
Przez lata podpatrywałem mojego proboszcza z Rudy Śląskiej. Widziałem, jak się modlił, jak żył. Był dyskretny, nigdy nie narzucał się z proponowaniem mi wyboru drogi. To on chyba zaraził mnie miłością do liturgii. On do dziś wyznaje zasadę podwójnego „p”: pięknie i profesjonalnie. Rozmowę o moim powołaniu odbyłem z nim… wdrapując się na Kościelec. To był jego pomysł. Tatry zamiast kancelarii. Na początku trudno było mi przetrzymać kapłańską samotność. Człowiek był dotąd nieustannie otoczony ludźmi. Jako kapłan zostaje często z problemami sam. Pamiętam, jak jako diakon uczyłem się tej samotności. Miałem pokój 2 metry na metr. Z widokiem na… ścianę kurii. Wracałem czasem późnym wieczorem do swego pustego pokoju zmęczony, zmordowany. Cisza. Pustka. A ja chciałem pogadać. Tylko z kim? Z proboszczem albo wikarymi, którzy przeżywali te same historie? Co robić? Zadzwonić do kogoś? Co to da? Po co zadręczać kogoś swoimi problemami? W końcu wskakiwałem na rower, by samemu przetrawić te wszystkie rzeczy. To była niezła lekcja życia.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..