Bracia z Bronksu

Brak komentarzy: 0

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 14.12.2009 11:39

Zaczęło się od ośmiu kapucynów. Zapragnęli odnowy: chcieli żyć prosto, pobożnie, ubogo. Zamieszkali na nowojorskim Bronksie, w samym środku świata przemocy i narkotyków. Inspirowali ich Matka Teresa i Jan Paweł II.

– To była bardzo trudna decyzja. W dniu ich odejścia od kapucynów w Nowym Jorku przebywała akurat Matka Teresa. Bracia pytali jej, co robić. Odpowiedziała: „codziennie godzinna adoracja”. Z czego będziemy żyć? „Nie martwcie się o pieniądze, Pan Bóg ma wiele pieniędzy”. To prawda – śmieje się brat Albert. – Ciągniemy tylko dzięki ofiarom i pomocy wolontariuszy. Przychodzi tu do nas pomagać nawet arcyksiążę Geza von Habsburg z żoną i córką. Jeden z maklerów z Wall Street zawsze funduje naszym ubogim 800 indyków na Święto Dziękczynienia.





Bracia starają się pokazać dzieciom ulicy, że można żyć inaczej



Brat Albert
Brat Mariano częstuje mnie wodą z musztardówki i zaprasza do kaplicy. Jest piąta, czyli pora na nieszpory i godzinną adorację. Po modlitwie zaglądamy do dwóch schronisk prowadzonych przez braci. Bezdomni gromadzą się na kolację. W kuchni arcyksiążę z rodziną kończy przygotowywanie spaghetti. Brat Albert pokazuje noclegownię, rozpiskę dyżurów. Jest też klinika św. Antoniego, gdzie lekarze wolontariusze 3 razy w tygodniu przyjmują bezdomnych. Przychodzą głównie Latynosi, w większości nielegalni emigranci. Jest też miejsce, gdzie bracia spotykają się z dziećmi ulicy, którym organizują czas po szkole, żeby odciągnąć ich od zła.

oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama