Marcello Bedeschi  Jest członkiem Papieskiej Rady  ds. Świeckich, która ze strony Stolicy Apostolskiej odpowiada za organizację Światowych Dni Młodzieży. Pełni także funkcję przewodniczącego Fundacji Jana Pawła II dla Młodzieży.  Pochodzi z Włoch.  Jest związany z Akcją Katolicką, której przewodniczył  na szczeblu diecezjalnym  (w diecezji Ancona-Osimo) i krajowym.  Znany jest ze swojego profesjonalizmu  i zaangażowania podczas organizacji wielkich wydarzeń z udziałem papieża. Uczestniczył w przygotowan...
Marcello Bedeschi Jest członkiem Papieskiej Rady ds. Świeckich, która ze strony Stolicy Apostolskiej odpowiada za organizację Światowych Dni Młodzieży. Pełni także funkcję przewodniczącego Fundacji Jana Pawła II dla Młodzieży. Pochodzi z Włoch. Jest związany z Akcją Katolicką, której przewodniczył na szczeblu diecezjalnym (w diecezji Ancona-Osimo) i krajowym. Znany jest ze swojego profesjonalizmu i zaangażowania podczas organizacji wielkich wydarzeń z udziałem papieża. Uczestniczył w przygotowan...
Miłosz Kluba /Foto Gość

ŚDM nie urodziły się w Rzymie

Brak komentarzy: 0

Miłosz Kluba

GOSC.PL

publikacja 15.07.2016 04:30

O przygotowaniach do Światowych Dni Młodzieży i powtarzających się problemach opowiada Marcello Bedeschi, członek Papieskiej Rady ds. Świeckich.

O tym można mówić podczas katechez, kazań czy wizyt w krakowskich sanktuariach. Ale co pielgrzymom mogą przekazać np. rodziny, które będą ich gościły w swoich domach?

Moje doświadczenie Polski – od pierwszej wizyty w 1972 roku, aż do dzisiaj – jest takie, że tutaj bardzo żywy jest Kościół „ludowy”. Widać ludzi, którzy naprawdę głęboko wierzą. Nie chodzi mi tylko o księży czy biskupów, ale zwykłych ludzi. Właśnie tym, tą wiarą, którą żyjecie i której jesteście pewni, możecie się podzielić z innymi. Druga rzecz, która mnie zawsze uderzała – zwłaszcza w Krakowie, Małopolsce – to ścisły związek z Europą, którego nie zagubiliście, mimo tak trudnych doświadczeń, jak II wojna światowa, faszyzm czy komunizm.

Nam po Światowych Dniach Młodzieży pozostaną materialne pamiątki – od zdjęć w albumach po pomnik ŚDM w Brzegach, nieopodal Campus Misericordiae. Na tym – miejmy nadzieję – nie koniec.

Mogę się podzielić swoim doświadczeniem z ŚDM w Denver. Kiedy pojechaliśmy tam pierwszy raz, zdaliśmy sobie sprawę, że to miasto nie ma silnych tradycji katolickich. Katolików było tam wtedy zaledwie 22–23 proc. Oprócz tego było sporo protestantów, ale także dużo grup fundamentalistycznych oraz silne środowisko homoseksualistów. Oni wszyscy – włącznie z burmistrzem Denver – byli bardzo przeciwni ŚDM. Blisko miejsca głównego spotkania mieszkała też wspólnota mormonów, negatywnie nastawionych do tego stopnia, że jeden z mężczyzn ze strzelbą pilnował, by nikt nie zbliżył się do ich terenu. Trwało to do soboty. Wtedy zobaczyliśmy, jak ta wioska, która wcześniej przypominała twierdzę, otwarła się na młodych i jak ci przeciwni temu wydarzeniu ludzie przyłączyli się do śpiewających i tańczących pielgrzymów!

Miesiąc po Światowych Dniach Młodzieży pojechaliśmy do Denver z delegacją z Watykanu, żeby podomykać niektóre sprawy. Otrzymaliśmy zaproszenie także od burmistrza. Do dziś pamiętam, jak podczas obiadu, ze łzami w oczach, myśląc o uczestnikach ŚDM, powiedział: „Daliście ogromny przykład miastu. Teraz bez was czujemy się samotni”. Widać, że nawet tam, gdzie tak trudno było zorganizować Światowe Dni Młodzieży, ostatecznie przez przykład młodych, którzy spotkali się, by razem się modlić i rozmawiać ze sobą, udało się zasiać coś niesamowicie dobrego.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama