Dlaczego?

Sprawiedliwość – jeśli ma być sprawiedliwością – musi zachowywać standardy postępowania identyczne dla każdego. Bez względu na rodzaj zła, które zostało popełnione.

Dlaczego sprawa byłego abpa Wesołowskiego się przewleka? – pyta dziś Newsweek, przypominając przy okazji relacje, będące podstawą oskarżenia. Podsumujmy zatem fakty.

Sprawa została upubliczniona pod koniec sierpnia 2013. Tydzień wcześniej jednak Watykan odwołał nuncjusza i ściągnął go w trybie pilnym do Watykanu. To wynik szybkiej reakcji kard. Rodriqueza, który pod koniec lipca pojechał w tej sprawie do papieża. Na początku września rzecznik Watykanu informował: „z punktu widzenia kanonicznego, abp Wesołowski jest objęty dochodzeniem prowadzonym przez Kongregację Nauki Wiary i czeka na proces. Ponieważ jako członek służby dyplomatycznej jest on również obywatelem Watykanu, kompetencje karne w jego przypadku należą także do organów sądowych Państwa Watykańskiego. Obecnie gromadzą one dokumentację i świadectwa niezbędne do wydania wyroku w ramach ich kompetencji”.

W czerwcu 2014 roku, czyli po dziesięciu miesiącach, zapadł wyrok usunięcia ze stanu duchownego. Dwa miesiące później były nuncjusz odwołał się od wyroku. Ks. Lombardi poinformował wówczas, że „posiedzenie Trybunału Kongregacji Nauki Wiary przewidywane jest niebawem, w najbliższych tygodniach (prawdopodobnie w październiku). W każdym razie, abp Wesołowski przestał pełnić funkcje dyplomatyczne i utracił związany z tym immunitet”, co oznacza że „mógłby również podlegać ściganiu przez inne postępowania sądowe ze strony organów, które posiadają do tego ewentualny tytuł”. Natomiast „postępowanie karne w sądzie cywilnym Państwa Watykańskiego rozpocznie się skoro tylko wyrok kanoniczny nabierze charakteru definitywnego”.

Obecnie sprawą mogą zająć się prokuratury Dominikany (gdzie dokonano przestępstwa) i Polski (gdyż były nuncjusz jest polskim obywatelem). Prokurator generalny Dominikany oświadczył, że po ustaleniu statusu prawnego byłego kościelnego dyplomaty rozważy wystąpienie o ekstradycję. Polska prokuratura – jak twierdzi – nie może podjąć żadnych działań, gdyż nie otrzymała materiału dowodowego. Z Dominikany polscy prokuratorzy otrzymali informację, że przesłali materiały do Watykanu i nie mają kopii. Watykan odpisał, że otrzymane dokumenty zostały na Dominikanie opatrzone klauzulą „ściśle tajne”, w związku z czym nie mogą ich przekazać. Rzeczywiście wygląda to na klincz prawny, który prokuratury obu krajów muszą rozstrzygnąć we własnym zakresie.

Nie oznacza to jednak bezkarności. Cały czas toczy się postępowanie w Watykanie. Zapewne zgodnie z zapowiedzią w październiku usłyszymy o wyniku apelacji. Jeśli zapadnie definitywny wyrok w sprawie kanonicznej (a dowody wydają się mocne) rozpocznie się postępowanie karne. Owszem, informacja o miejscu pobytu byłego arcybiskupa nie została upubliczniona. Myślę jednak, że można ją uzyskać kanałami prawnymi, jeśli tylko oba państwa zdecydują się na wszczęcie swojego postępowania. Były nuncjusz nie ukrywa się przed sprawiedliwością.

Podsumowując. Sprawiedliwość – jeśli ma być sprawiedliwością – musi zachowywać standardy postępowania identyczne dla każdego. Bez względu na rodzaj zła, które zostało popełnione. Oskarżony ma prawo do sprawiedliwego procesu, do obrony i odwołania od wyroku. Ma prawo do apelacji. Niczego nie da się tu przyspieszyć.

Pozostaje pytanie, czy i jakie kroki prawne zamierzają podjąć obie prokuratury. Zgodnie z informacją z Watykanu, mają otwartą drogę. Do nich należy decyzja i oni są adresatami pytania Newsweeka.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11