• renata155
    21.01.2012 14:17
    renata155
    wizyta duszpasterska powinna być dla chętnych..z księdzem którego lubimy i chcemy u siebie gościć,z którym mamy temat do rozmów..opłatę za kolędę powinno się wnosić w kościele(choć już coraz częstsze są kolędy bez kopert w ogóle)..//ja na swoją czekam..i nie będzie to mój obecny proboszcz,ale poprzedni z którym moja rodzina utrzymuje częsty kontakt po za kościołem..a wiec nie potrwa to 5 minut,i byle jak..i ksiądz nie pomyli imion żadnego z dzieci,i doskonale wie o czym można,a o czym nie powinienem wspominać ogólnie ;)..wizyta wcześniej ustalona,aby wszyscy domownicy byli w domu////bardzo często narzekamy na swoich księży,bywają konflikty w parafii..nie widzę powodu by gościć na wizycie księdza,którego nie lubimy,z którym nie umiemy się zgodzić.któremu nie ufamy..lub z którym po prosu nie chcemy mieć za wiele wspólnego...nasz dom,i nasze prawo otwierania drzwi ,tym którym otworzyć chcemy...
    • HM
      21.01.2012 17:17
      Wizyta duszpasterska jak sama nazwa wskazuje nie jest wizytą towarzyską. Nie chcesz nie przyjmuj księdza. Żadnej łaski nie robisz nikomu.
    • renata155
      21.01.2012 17:27
      renata155
      tak Kael-mieszkam w UK ,dlatego kolęda tu nie obowiązuje,jest dla chętnych...często natomiast tutejsi katolicy zapraszają księdza aby poświecił dom do którego się wprowadzają.to już niezależnie od pory roku.i zazwyczaj też jest to ksiądz ,którego oni zaproszą.
      Jeśli ktoś chce w tej wspólnocie parafialnej być..to będzie..jeśli nie chce..nie ma co go zmuszać na siłę ;).
      mamy kontakt z naszym proboszczem także.tez poza kościelny..więc też dobrze zna naszą rodzinę-problem jest w samym księdzu ;)..który owszem polakiem jest,polaków w kościele toleruje,ale naprzeciw im za bardzo ochoty nie ma wychodzić,i zdecydowanie woli społeczność angielską..wiec zdarza się nam zaprosić go na kawę,ale ważniejsze wydarzenia wolimy przeżywać w przyjaźniejszym gronie ;) -mi to odpowiada,jak i wiele innych rozwiązań których w Polsce nie ma (a może ..jeszcze nie ma )...nadal nie widzę powodu dla którego mam wpuszczać do domu kogoś,kogo nie chcę gościć ;);p
      • KaeL
        21.01.2012 20:54

        Renata, obawiam sie, ze rozumiesz "wizyte duszpasterska" nieco po swojemu.

        Celem glownym nie jest "poswiecenie mieszkania", ale spotkanie z duzspasterzem, ktorym w normalnej sytuacji jest ksiadz pracujacy w twojej parafii.

        On sobie parafian nie wybiera, a powinien ich znac (jako duszpasterz) - tak sa opisane cele owej wizyty.
        Ty za to zawsze mozesz zamieszkac w innej parafii, jezeli uwazasz, ze ci proboszcz nie odpowiada i nie bedziesz go wpuszczac do domu ;-)

        A na powaznie: nie chodzi o mile spotkanie towarzyskie, ale o jednosc wspolnoty parafialnej. Ktora to wspolnota powinna byc dla chrzescijanina (konkretnie katolika) druga po rodzinie najwazniejsza wspolnota.

        Jak to wyglada w praktyce, to kazdy widzi, ale we wspolnocie Kosciola raczej nie chodzi o to, zeby to nam bylo przyjemnie.

      • Bertink
        22.01.2012 02:06
        KarL > Bzdury z ta wspolnota parafialna. ja chodze do kosciola zakonnego ktorego duchowosc jest moja duchowoscia. Moj kosciol parafialny prowadzony jest przez zupelnie inny zakon. Wedlug Ciebie powinnam chodzic tu gdzie mieszkam, a nie tam gdzie wiem ze jest moje miejsce i gdzie poslal mnie Bog?
      • renata155
        22.01.2012 10:12
        renata155
        kael--poznaję tych ludzi których uważam za wartych poznania..dotyczy to także księży..bo nie każdego w sutannie warto znać,nawet jeśli jest z mojej parafii
        HM--no dokładnie tak
      • Jerzyk
        22.01.2012 13:04
        renata155
        - Nie przyszło ci nigdy do głowy, że to Jezus przychodzi do twojego domu?
        Rozumiem że nie zawsze Jego wizyta jest nam na rękę, no i to co gada, co choć nie mówi, wiemy że chce, itp.
        Niektórzy z takiego powodu zmieniają "wiarę" na bardziej "przyjazną".
        - Ciężko z Jezusem?
        - Wielu Go nie wpuszcza.
      • KaeL
        22.01.2012 13:10
        @BertinK ja pisze o wizycie duszpasterskiej (zwanej potocznie koleda) a nie o churchingu
      • Uważny
        23.01.2012 18:30
        Jerzyk, naucz się wreszcie nie pouczać ludzi, jak mają kojarzyć wizytę księdza podczas kolędy, jak mają ją traktować. To do Ciebie nie należy.
        Błąd semantyczny i logiczny, gdy kojarzysz wejście księdza do domu jak samego Jezusa. Jezus był jeden i niepowtarzalny, ksiądz natomiast może, ale nie musi, w różnym stopniu naśladować Nauczyciela.
        Naprowadzanie myślowe w/g Ciebie jest niestosowne i lekceważące, bo masz do czynienia z ludźmi dorosłymi a nie dziećmi.
        Nie jesteś przykładem człowieka szanującego innych, jeśli znamy liczne Twoje wpisy, w których forumowiczów lekceważyłeś, naśmiewałeś się z nich.
        Nie posiadłeś wszechwiedzy aby stroić się szaty osoby znającej wszystko i pouczającej innych.
      • renata155
        26.01.2012 11:49
        renata155
        Jerzyk?..przecież ja przyjmuję księdza po kolędzie ;)
    • Kris
      22.01.2012 20:40

      Z tą wypowiedzią "renaty155" w pełni się zgadzam. Lecz nie wszyscy mają takie możliwości.
      Mieszkam od 10 lat na obrzeżach dużej aglomeracji. Pamiętam przyjmowaną tu pierwszą kolędę jako koszmar. Przyszedł proboszcz, od razu w wejściu z pretensjami a że nie czekam przy bramie, że śnieg nie uprzątnięty. Sama kolęda trwała około 8 min. z czego polowa to wzajemne "pyskówki". Koniec kolędy doprowadził mnie do szalu. Otóż ks. kolędnik zażyczył sobie by koperta była podpisana."Taki tu zwyczaj" skwitował. Tego było już za dużo dla mnie.
      Od tego czasu do mojej parafii wstępuje w dni powszednie a wszelkie msze zaliczam w mej starej parafii - 9 km. dalej. W ciągu tych 10 lat 3 razy z kolędą był u mnie brat kapłan który jednak stwierdził że powinien to robić miejscowy ksiądz by ........ były ślady w kartotece. Cóż robić, należało się zgodzić lecz co drugi rok mnie na kolędzie nie ma. Wiadomo, przychodzi proboszcz którego najchętniej bym wysłał ........ .!
      Jest też dobra strona tej kolędy - co drugi rok nie daję koperty i on-proboszcz- wie dlaczego.
      • Zdroworozsądkowiec
        23.01.2012 19:49
        To nam się medrzec moralista wypowiedział, który ZALICZA Msze Święte! BRAWO nasz ZALICZACZU!
  • Józef
    21.01.2012 14:52
    Panie Jacku. Na kolędę można się przecież umówić ze swoim księdzem, a nie pisać, że nie miałem kolędy kilka lat. Odnośnie Pani Renaty; dziwię się znajomemu księdzu Pani, że on bez pozwolenia proboszcza miejscowego wykonuje czynności liturgiczne na terenie obcej parafii
  • czytelnik
    21.01.2012 15:11
    Ja uważam, ze na kolędę powinien przyjść ksiądz pracujący w parafii - nieważne, czy go lubimy, czy nie. Przecież chodzi w tym o to, aby się poznać - ksiądz parafian, a parafianie księdza.Okazji do towarzyskich spotkań z zaprzyjaźnionymi księżmi jest wiele i nie musi to byc kolęda. Jak parafia ma być wspólnotą, skoro posługujący w niej księżą nie znają parafian (i odwrotnie). A kolęda jest dobrą okazja, żeby się poznać. To smutne, że są w parafii ludzie, którzy tego nie chcą. I jeszcze jedna uwaga: myślę, ze kolęda dla księży też nie nie zawsze jest przyjemnością. Bo kto lubi odwiedzać ludzi, którzy wcale nie chcą się z nim spotkać...
  • sand
    21.01.2012 15:15
    Myślę, że chyba za wiele oczekujemy po tym spotkaniu. Dla mnie to przede wszystkim chwila wspólnej z księdzem modlitwy i błogosławieństwo dla domu i rodziny na cały rok. Księża, jak i przecież świeccy, są różni- jedni bardziej "kontaktowi", empatyczni,otwarci, inni znacznie mniej. Wiele zależy od gospodarzy i atmosfery jaką starają się podczas "kolędy" stworzyć. Tegoroczna wizyta duszpasterska była już trudno zliczyć którą w moim życiu i może miałabym kilka zastrzeżeń, ale ogólnie było nieźle.
    • parafia
      21.01.2012 16:44
      Dziękuję Sand za ten głos- kolęda księdza pracującego w parafii jest i po to by wiedzieć kogo się ma w parafii i by przeżyć tak blisko modlitwę z kapłanem w własnym domu. Teraz kiedy nie mam chorego w domu ( co miesiąc kapłan przychodził z Sakramentem)tym bardziej jest to spotkanie cenne...ale jestem już wiekowa więc może dlatego cenię sobie wizytę kapłana.
  • Jasio
    21.01.2012 15:29
    W parafii, w której się urodziłem, mamy szczęście, ale też czasem się w parafii angażujemy. Więc dla księży nie jesteśmy anonimowi. W parafiach, w których pomieszkiwaliśmy jako młode małżeństwo, było raczej ekspresowo. Kojarzyło się nam raczej z Łk 2,1 :)
    Opłata za kolędę nie istnieje. Żadne pieniądze nie są konieczne. Istotą jest błogosławieństwo rodziny i jej domu.

  • Eni
    21.01.2012 17:03
    Scenka I
    Wchodzi ksiądz do mieszkania na zaadoptowanym strychu, do niezamożnej studentki.
    "Drzwi macie jak dla krasnoludków" żartuje sobie - pewnie dla rozluźnienia atmosfery (nic tak nie rozluźnia, jak robienie komuś przykrości). W przedpokoju stwierdza "zimno tu macie bardzo". A w pokoju parę pytań o zmiany w kartotece, "czemu nie należycie do jakiś grup, w parafii jest ich kilka". I do widzenia.

    Scenka II
    Ksiądz wpada do mieszkania, nie czeka aż właściciel zdąży wrócić za nim do pokoju, tylko rozpoczyna modlitwę. Potem siada. Informuje, "w parafii nie miałem jeszcze nawet okazji kazania mówić, choć jestem od 4 miesięcy - ciągle na wyjazdach, bo jestem misjonarzem". "A Pani czym się zajmuje?", "acha". "dziękuję za ofiarę, coś tam mają z tych pieniążków robić, nie pamiętam". "To do widzenia".

    Normalnie aż się odechciewa takich wizyt - nawet jak nie przyjacielskich czy rodzinnych, to mogłyby być choć kulturalne. Moje ostatnie 6 lat to niestety porażka, zażenowany ksiądz,nie wie, co ma ze sobą począć i najchętniej by nawiał. A przy ambonie jakoś sobie radzi i nawet na mądrego wygląda...
    • JC
      22.01.2012 22:29
      Szczerze powiedziawszy, to w scence I nie mogę się dopatrzeć niczego urągającego ze strony księdza. Nie powiedzial nic, co mogloby być dla kogoś przykre. Chyba że ktoś przewrażliwiony jest bardzo. Moim zdaniem przesadzasz Eni.
  • hm
    21.01.2012 17:15
    Nie wiem za bardzo czemu ma służyc ten artykuł, chyba podsycaniu antyklerykalizmu. Jeśli mam zastrzezenia do kapłana to mówię mu to osobiście, a nie rozgłaszam tego publicznie w internecie. Czy chciałby autor żeby ksiądz w internecie cytował jego słowa z kolędy, rozmowy, czy też ze spowiedz? Nie sądzę. Owszem, autora nie obowiazuje tajemnica spowiedzi, ale zwykła ludzka kultura już tak. Czy ksiądz też ma pisac w internecie o "kulturze" przymujących go niektórych "katolików", po wizycie u których nie może dojsc do siebie do końca kolędy w danym dniu? I czy ma to uogólniac na wszystkich ludzi?
    • maruda67
      21.01.2012 18:20
      Podsycaniu antyklerykalizmu? Ależ to dobrze! Antyklerykalizm jest zdrowy! Zapobiega często popełnianemu błędowi, jakim jest postrzeganie Kościoła tylko jako zbioru duchownych różnych szczebli. Zapobiega też skostnieniu i zbiurokratyzowaniu Kościoła. Kościół absolutnie nie powinien być klerykalny! A z drugiej strony: czy brakiem kultury jest pokazywanie błędów popełnianych przez duchownych (przecież bez wskazania konkretnych osób, więc porównanie z złamaniem tajemnicy spowiedzi jest zupełnie chybione)? A zachowania "katolików" podczas kolędy są przez księży opisywane, w internecie nie szukałem, ale na kazaniu słyszałem.
    • Maciej
      25.01.2012 00:50
      hm: przecież autor wyraxnie wspomniał że moze to być mniejszoć, i dopuścił możliwoć przesady. Nie narzuca ci swojego punktu widzenia, więc proszę cię, albo uważnie przeczytaj artykuł, albo przestań wypisywać rzeczy wynikające nie z treścia rtykułu, ale twojego przewrażliwieniai
  • piotr
    21.01.2012 18:15
    źle swiadczy o katolikach jeśli ksiądz musi się pytac, czy państwo przyjmujecie kolędę. na księdza czek asię przed drzwiami, co jest znakiem, że się go zaprasza. Chyba, że traktujemy go jak intruza i chcemy dac mu to do zrozumienia.
    • Bertink
      22.01.2012 02:12
      Piotr > dlaczego xle? Nie kazdy to katolik ktory chce przyjac kolede. NAwet jesli ktos co roku przyjmuje i widac to w kartotece, to przeciez mogl sie wyprowadzic a na jego miejscu mieszka juz ktos nowy. U mnie zreszta to nie ksiadz pyta, ale ministratne ktory chodzi chwilke przed ksiedzem.
      Gdybym miala czekac na ksiedza przed drzwiami to bym chyba umarla. Wystarczy ze co roku kilka godzin (w tym roku to byly "tylko" cztery) siedze jak na szpilkach i czekam kiedy przyjdzie ksiadz. Moje mieszkanie jest pierwsze w klatce /klatek w bloku kilka/ i nigdy nie wiem czy ksiadz przyjdzie za 5 minut, czy za 5 godzin. Siedze, czekam, nic nie robie a czas leci. Wedlug ciebie powinnam siedziec na klatce /albo lepiej na schodach do kaltki/>
  • czesieks
    21.01.2012 18:23
    Podobnie sądzę jak internauta o nicku 'Sand' i podpisuję się obiema rękami pod wpisem internauty 'hm'. Jeśli pan Jacek nie wie, że z księdzem można umówic sie na kolędę, to znaczy, że bardzo, bardzo dawno nie był w kościele. Poza tym nikt nikogo nie zmusza do przyjęcia księdza po kolędzie, a z tego co wiem, sporo osób przyjmuje księdza tylko po to by mu nawtykać nieprzyjemnych słów kilkoro i to bezinteresownie,bo to ostatnio modne i trendy napadywać słownie księży, a zdarzają się też przyjmujący by mu tak nawtykać z czystej nienawiści do księzy i do kościoła. Wpis p. red. Jacka pachnie mi wielką obłudą. Jak widać ostatnio modna jest zarówno w telewizji jak i w internecie ta pozorowana troska o Kościół, o księży. Tylko, że zwykle z daleka cuchnie taka troska obłudą. Odkąd pamiętam od dzieciństwa, zawsze kolęda w domu moich dziadków, moich rodziców, w moim, i widzę to czasem w domach moich dzieci była i jest świętem i radosnym przeżyciem. Nie twierdzę swoją wypowiedzią, że wszyscy księża są cacy ale mam świadomość, że nie są chodzącymi po ziemi świętymi.
    • Bertink
      22.01.2012 02:15
      Jestem w kosciele kilka razy na tydzien. Nie mozna sie u nas umowic na kolede. Jest grafik i trzeba go przestrzegac. Mozna umowic sie na kolede dodatkowa /jak nie bylo sie w domu gdy wypadala ta z grafika/ ale nie mozna /w zadnym przypadku/ umawiac sie z konkretnym ksiedzem.
  • Refleksja
    21.01.2012 18:55
    "Tischnerowi chyba za nic nie dostało się tak mocno, jak za słynną opinię, że nie spotkał jeszcze nikogo, kto straciłby wiarę po lekturze Marksa i Engelsa, za to zna wielu takich, którzy stracili wiarę po spotkaniu ze swoim proboszczem. Ale chyba mocno nie przesadził, prawda?"
    Nie przesadził wcale Panie Redaktorze, opisał stan faktyczny, który trwa nadal.
    U mnie w Warszawie w mojej dzielnicy czasami chodzi ksiądz po kolędzie, przedtem są rozwieszane kartki z infomacją o wizycie. Wizyty są co raz rzadsze.
    Jeśli Pan miał zamiar wywołać opinie antyklerykalne, to je ma. Anktyklerykalizm zapewne w Pana mniemaniu i innych to zwalczanie Kościoła, to taka utarta opinia. Antyklerykalizm to wykazywanie nadmiernej roli Kościołą w życiu publicznym i politycznym.
    U mnie od lat ksiądz nie przychodzi, odmamwiam. Kilka lat temu był na tyle ciekawy, że spytał dlaczego. Odpowiedziałem, że nie wierzę w Kościół hierarchiczny, i kieruję się własnymi przemyśleniami o duchowości i na podstawie własnych przeżyć. Nie krzyczałem, nie ubliżałem, było grzecznie.
    Przed wielu laty, kiedy księża chodzili regularnie po domach, przyszedł do nas wiekowy kapłan, od razu odczułem, że ta wizyta nie będzie miła, a mam dobre przeczucia. Zaczął mnie i żonie wyrzucać z góry, że nie intersujemy się sprawami parafii itp., zwyczajnie czepiał się. Miał to chyba zapisane w kapowniku. Żona ma cięty język i od razu mu odparowała, zwinął się i poszedł jak niepyszny. Na kilka lat mieliśmy wizyty z głowy. Potem w kościele zmienili się księża, znów były wizyty, ale już rzadzsze. Ponieważ lubię rozmawiać na wiele tematów i znam je, chciałem któregoś z nich pociągnąć za język i pogadać o Kościele, wierze i duchowości. Żaden z nich, ale to żaden, nie potrafił wejść w krótką dyskusję, nawet pytałem czy są gdzieś w w okolicy jakieś możliwości intelektulanej dyskusji na powyższe tematy, nie potrafili mi odpowiedzieć.
    W czasie wielkiego bezrobocia w 2000 roku, gdy byłem bez pracy, przyszedł młody ksiądz, powiedziałem mu o moim problemie, chciał szybko zafiksować wizytę. Miałem przygotowaną kopertę z 20 zł. Podałem mu, zawahał się sekundę, po czym wziął datek. W Niedzielę Wielkanocną ok. południa poszedłem do parku na spacer i przy okazji chciałem zobaczyć czy kościół jest otwarty. Był zamknięty już, zaś z zaplecza od strony plebani wyjechał ten młody ksiądz wspaniałą bryką, zadowolony z życia, pogwizdujący, z ręką opartą na otwartym oknie, z piskiem opon skręcił w ulicę i szybko odjechał. Powiedziałem wtedy sobie - koniec z Kościołem katolickim, w nim nie ma nic twórczego, nic z duchowości. Jest tylko interes, dbanie o owieczki, aby regularnie wpłacały na jego utrzymanie. Reszta jest oprawą, tłem religijnym.
    Obecnie media regularnie opisują jak faktycznie funkcjonuje Kościól w Polsce, mamy o nim pełną wiedzę. Oczywiście wśród kapłanów są jednostki, które swoją misję traktują poważnie, jest ich bardzo mało.
    Ci najlepsi zmarli jak abp Życiński, ks. prof. Tischner, oraz żyjący, którzy z własnej woli opuścili szeregi Kościoła, bo nie widzieli miejsca w nim dla siebie, a to są ludzie z wyższej półki.
    Dlatego Panie Redaktorze, proszę się nie dziwić, że co raz mniej księży chodzi po kolędzie. Wiedza o Kościele w Polsce jest już dostatecznie duża, aby ludzie mogli w nim szukać strawy duchowej i prawdziwej bezinteresowności.
    Mój przypadek na pewno nie jest odosobniony, wiem to, bo rozmawiam z ludźmi. Kościół czeka przykra przyszłość... prawo domina ruszyło.
    • piotr
      21.01.2012 21:18
      Z nadmierną obecnoscią Kosciola w sferze publicznej walczyli juz komuniści w ZSRR i PRL. Obecnie czyni to lewica liberalna w tym nasz "postępowy" Ruch Palikota. Kompletnie skompromitowałeś się tym co napisałeś. Widac ze jesteś przemądrzałym gościem, bez zwykłej uczciwości intelektualnej. Taki wojujący z Kościołem i wiarą katolicką. Przy okazji radze poczytac trochę Katechizm Kościola Katolickiego.
      • Refleksja
        22.01.2012 08:30
        Napisałem Piotrze to co widzę realnie, co przeżyłem. A znam temat b. dobrze.
        Mówienie mi, że jestem przemądrzały i kompromituję się, świadczy o Twojej niewiedzy i udawaniu, że nic się nie dzieje, że Kościół jest cacy. Nie jest.
        Wiem, że wobec intelektualizmu infantylni ludzie tacy jak Ty są bezradni, zalecają modlitwy i katechizm. To bardzo mało.
        Mnie nie muisz polecać co mam robić ze sobą, ja nie sugeruję nawet abyś przestał wierzyć, bo to Twój wybór. Ketechizm jest dla ludzi, którzy lubią być prowadzeni za rączkę. Przede wszystkim należysz do tej kategorii osób co wierzą w Kościół i jego kapłanów. Ja jestem samodzielny od dawna.
        A co to przyszłości Kościoła w Polsce, wiem, że tak będzie jak napisałem wyżej. To nie jest moja wiara czy chciejstwo, ale przemyślenia oparte na obserwacji i wiedzy o Kościele. Ja myślę, Ty natomiast wierzysz, a to jest ogromna różnica w poznawaniu świata.
    • anka
      22.01.2012 20:11
      Dlaczego akurat ten świst opon tak Pana zasmucił? Dlaczego nie pomyślał Pan, że młody ksiądz też może mieć marzenia? Samochód często kupuje rodzina -ojciec z matką- ; skąd prawo do oceny po tak nieistotnym szczególe całego Kościoła? Skąd Pan wie, czy ten samochód nie zostałby sprzedany w celu ratowania czyjegoś życia? Nie mogę się pogodzić z Pana opinią.
      • Refleksja
        23.01.2012 09:13
        Anko, jak widzę żyjesz w ułudzie, że ksiądz to człowiek bez skazy, że cały stan kapłański jest poza krytyką publiczną. To błąd, za tym idzie ślepe przywiązanie do kapłana, a to tylko jest człowiek.
        Informuję Cię więc, że ten młody ksiądz długo nie zagościł w parafii, niecały rok, przyczyny mogły być oczywiście różne.
        Ale ja znam się na osobowości ludzi, ksiądz ten na pierwszy rzut oka wydawał mi się interesowny w zbieraniu kasy, czyjś los go zupełnie nie obchodził.
        Jeśli Anko tak bardzo zwróciłaś na mało ważny szczegół jak pisk opon, to wiedza Twoja o człowieku, jego zachowaniach jest bardzo mała.
        Natomiast nie poruszyło Cie to, że wtedy byłem w trudnej sytuacji materialne, o czym księdzu powiedziałem, a mimo to wziął kasę. Wybacz, ale taka postawa jest naganna.
        Co Twojego infantylnego tłumaczenia, że na samochód księdza składa się rodzina jest półprawdą. Parafie z całej Polski aby mieć samochody z uzbieranych z tacy pieniędzy, aby nie płacić cła, kupowały za granicą na tzw. cele kultu religijnego. Te wytrych "cel kultu religijnego" pozwalał łatwym i tanim sposobem mieć samochody, kosztem ludzi, którzy ostatnią złotówkę dają księdzu, aby oni mogli żyć wygodnie i nie przejmować tymi ludźmi. Oczywiście, nie uogólniam, ale to jest fakt powszechny.
        Więc zanim Anko coś powiesz na obronę księdza, dobrze zastanów się.
        Moja wiedza o Kościele, jego historii jest na tyle duża, że mogę swobodnie rozmawiać na te tematy.
    • ewa~
      23.01.2012 12:57
      Refleksjo, Jeśli szukasz w Kościele stowarzyszenia fajnych ludzi, to faktycznie zdarza się, że jakoś tak nie czeka nikt z otwartymi ramionami i ksiadz-człowiek tez moze nie byc sympatyczny tak jak i nauczyciel czy urzędnik.
      Jednak do koscioła chodzimy dla Chrystusa, który te nasze grzeszne zachowania pokrywa swoją świętoscią. Tak więc ten grzeszny kościół dzieki Niemu jest Świętym Kościołem.
      Wizyta kolędowa może być fajna towarzysko jeśli kapłan ma taki talent i my go swoimi talentami wspomagamy. Ale...
      Dlatego najważniejsza jest wspólna modlitwa (proszę, wsłuchaj się w jej treść) i kapłańskie błogosławieństwo dla domowników. Na to właśnie czekam cały rok.
      • Refleksja
        23.01.2012 14:24
        Wybacz, ale nie zgodzę się z Tobą, i pozwól że wyjaśnię.
        Stowarzyszenia fajnych ludzi można znaleźć wszędzie, tam gdzie człowiek czuje się dobrze i ma wspólne zainteresowania. Kościół i wiara przez niego prezentowana takich towarzystwem nie jest, to inna materia, inna dziedzina kontaktów, odnosząca się do duchowości.
        Mam dostecznie tyle lat, a więc doświadczenia życiowego, praktyki i wiele zainteresowań, bo bardzo lubię czytać, że mogę pozwolić sobie na różne przemyślenia, w tym o Kościele. To co przedstawiłem wyżej jest wycinkiem mojego życia, i już nie ma wpływu na moje postępowanie, nie jest kanwą. Co ważne, nie martwię się, ani też nie mam wyrzutów sumienia, mam pełny konfort psychiczny, że coś znaczę dla innych, najbliższych mi osobami i znajomymi, z którymi możemy się dzielić własnymi przeżyciami i pomagać wzajemnie. A są to osoby o różnych poglądach. Znany swoją wartość, która nie musi być wciąż podpierana wiarą, utwierdzającą nas na każdym kroku i bezustannie, że coś znaczymy.
        Jeśli ludzie wierzący potrzebują potwierdzania swojej tożsamości - proszę bardzo, to ich sprawa. Każdy człowiek poszukuje siebie w różny sposób, chciałbym Ewo abyś to zrozumiała i zaakceptowała.
        Mówienie komuś, że jest bardziej wartościowy, gdy wierzy, jest nieporozumieniem. Wartościowy jest ten, kto nie krzywdzi innego człowieka. Nie jesteśmy święci, grzeszymy i popełniamy błędy. Taka jest nasza ludzka natura. Punktem odniesienia do wartościowania siebie, do korekty swoich zachowań, jest dla jednych wiara, dla innych humanistyzne idee, wypracowane przez ludzkość.
        Myślę, że jasno się wyraziłem Ewo :-)
        Zwrócę Ci uwagę na sformułowanie jakie napisałaś: "Tak więc ten grzeszny kościół dzieki Niemu jest Świętym Kościołem."
        Otóż albo Kościół jest grzeszny albo święty, jedno z dwojga. To twierdzenie z punktu widzenia logiki nie jest poprawne, to karkołomna konstrukcja myślowa. Tak jak nie może być dobrego zła, złego dobra, białej czerni, czarnej bieli etc.
        Kościół jako zgromadzenie wiernych jest Kościołem ziemskim, składa się z różnych ludzi, w tym grzesznych, innymi słowy - niedoskonałych. Gdy piszesz o Kościele świętym, masz na myśli prawdopodobnie wizję Kościoła Niebiańskiego, w którym dosłownie wszyscy są święci, bez grzechu. To jest wizja idealistyczna. Mamy więc Kościół ziemski...
        Mógłbym rozwinąć ten temat nieco filozoficznie, ale nie jest to miejsce na takie przemyślenia.
        Co do modliwy, jeśli modlitwa indywidualna bądź zbiorowa jest Ci pomocna oraz błogosławieństwo kapłana, i po tym czujesz się wewnętrznie spełniona i ważna dla siebie to bardzo dobrze. Tak przy okazji, Jezus zalecał aby człowiek, chcąc mieć kontakt z Bogiem, aby wszedł do izdebki i własnymi słowami/myślami zwracał się do niego. Co to oznacza? Sugestię na indywidualność człowieka. Wiem, to jest trudne...
        Ja natomiast po moich przeżyciach i doświadczeniach preferuję medytację, prawdopodobnie nie bardzo jesteś zorientowana czym jest medytacja. W niej to bowiem człowiek może znaleźć siebie, własną tożsamość, może docierać do najbardziej intymnych obszarów własnej osobowości, własnego ja, nazywanego ego. Dotyczy to umysłowości każdej osoby, niepowtarzalnej. W medytacji człowiek oczyszcza się wewnętrznie...
        Ewo, każde z nas idzie swoją drogą przez życie i odpowiada za własne czyny, dobre i złe...
        P.S. Jak widzę, swoim wpisem i następnymi wywołałem przemyślenia zarówno u Ciebie jak i innych. :-)
  • student
    21.01.2012 19:28
    Czterech studentów, kolende przyjeliŚmy w tym roku drugi raz. Za pierwszym nie udało siĘ być w mieszkaniu, została karteczka o zaproszeniu na parafialne spotkanie opłatkowe. Drugi raz przyszedł ksiądz i była rozmowa, gdzie studiujemy, skąd jesteśmy, jak stoimy z nasza wiarą, przyjemnie. W tym roku mimo "zamówienia" u ministrantów obecności ksiądz ominął dwa mieszkania studenckie w tym nasze, ale wyszliśmy na klatkę i pojawił siĘ też u nas. Wydawało się, że młody to i rozmowniejszy itd. Niestety oprócz pytania skąd jesteśmy i gdzie się uczymy to był milczący, zamyŚlony. Kłopotliwe milczenie jakoś próbowalismy wypełnić, ale w takich chwilach to szybko ubywa tematów. Może rok temu gdy dane o mieszkaniu uaktualnił poprzedni kapłan zrezygnowano z nas jako studentów? W sumie wspominaliśmy też o innych mieszkaniach studenckich, gdyż dobrze znamy sąsiadów lecz jednak także tu brak zainteresowania, lecz może moje zdziwienie jest przesadzone. Chyba mogło być lepiej.
  • TOla
    21.01.2012 19:46
    Wizyta duszpasterska jak napisał ktoś poniżej nie jest wizytą towarzyską! W mojej nowej parafii gdzie przeprowadziliśmy się z mężem księża przypominali, że istotą kolędy jest wspólnotowa modlitwa, błogosławieństwo domu, nas, a kapłan przychodzi wlanie do nas z błogosławieństwem Boga. Nie koperta zawsze kontrowersyjna jest tu w centrum. I o tym powinno się przypominać. Nasze kolędowe spotkanie było bardzo budujące i nie było w nim najważniejsze to, że ksiądz nie przyjął od nas ofiary (dowiedział się że jesteśmy młodym małżeństwem i w nowym mieście od miesiąca), a właśnie atmosfera modlitwy i błogosławieństwo, którym zostaliśmy obdarowani.
  • myschonok
    21.01.2012 20:46
    Na kolede zawsze moglismy sie umowic.
    Czy to jeszcze w Opolu, czy tez jak juz mieszkalismy w Niemczech.

    Choc, prawda, za moich dzieciecych czasow
    (lata 60-70) ksiadz jezdzil po wiosce od domu do domu i zagrody mialy wyznaczone dni i godziny kiedy proboszcz bedzie we wsi.
    Ale wtedy byly i sniegi i zimno a wioski w lubelskiem - biedne, domostwa rozsypane.

    Wracajac do tematu: nigdy nie bylo czegos takiego jak "kopertowka" nie wiem nawet co to znaczy.
    W czasach komuny- dzielilismy sie z ksiezmi i ministrantami tym, co mielismy: kawa, pomaranczami,czekolada.

    Teraz tez kazdego roku umawiamy sie calymi rodzinami z naszym proboszczem i on odwiedza domy, blogoslawi, zostaje na posilku czy herbacie a pieniadze- "na benzyne wrzuccie mi prosze na tace".

    Mieszkamy w duzych odleglosciach, ksiadz jezdzi po okolo 100 kilometrow co dzien.

    Jest nas moze z 600, nie wiem, czy to duzo, czy nie, ksiadz zna nas wszystkich i nasze problemy niemalze ....codzienne.
    Sama nie wiem, jak on to robi...
    Bardzo go wszyscy szanujemy za jego posluge.
  • Sławek, ks
    21.01.2012 21:49
    Dziś byłem na kolędzie w popegerowskiej wiosce.
    pierwsze mieszkanie
    o jak dobrze, że ksiądz dziś do nas przyszedł. jeszcze ksiądz u nas nie był. opowiadają o dzieciach, wnukach, jutro będzie świętowanie dnia babci i dziadka, pokazują zdjęcia wnuków, opowiadają o ich sukcesach, proszą o modlitwę w ich intencji
    drugie mieszkanie.
    samotny pan po 60. ma łzy w oczach. mija miesiąc od nagłej śmierci żony. słucham tego płaczu, trzymając go za rękę. co mam jemu powiedzieć? odmawiamy w jej intencji dziesiątek różańca.
    trzecie mieszkanie
    dlaczego ksiądz postawił jedynkę na semestr mojemu synowi? próbuję spokojnie tłumaczyć. mówię, że prosiłem wychowawcę o kontakt z rodzicami. mama jest bezkrytyczna wobec swojego rozwydrzonego syna. podnosi głos. czekam dobry kwadrans aż skończy. pretensje do całego świata, już nawet nie wiem o co. pogubiłem się w tych wątkach wypowiedzi.
    czwarte mieszkanie
    zrobię księdzu herbatę z melisą. ta nasza sąsiadka to nawet księdza nie oszczędziła.
    piąte mieszkanie.
    tylko niech ksiądz nie mówi, że mamy brać ślub kościelny. nie mówię. pytam tylko kiedy ostatni raz przyjęli Komunię św. w intencji swoich najbliższych, swoich chorych rodziców czy dzieci. zapada milczenie. przecież nie możemy.... nie chcecie... nooo. wiedziałem, że jak ksiądz przyjdzie to nie będziemy już mieli żadnych argumentów.
    szóste mieszkanie
    my czarnej zarazy nie przyjmujemy. s... dziadu.
    siódme mieszkanie
    a to dzisiaj jest kolęda? sąsiedzi nic nie mówili. bałagan totalny. bieganina. ok, stójcie pomódlmy się, dobrze? stęskniłem się za wami. dlaczego już nie przychodzicie do kościoła? żona mnie zostawiła, znalazła sobie kogoś w anglii. pogubiłem się.

    mogę tak o każdym opowiedzieć, tylko qui bono? dla jakiego dobra?
    mamy się przerzucać obrazkami? bez sensu
    a kolęda jest po prostu taka jacy my jesteśmy. my parafianie, my księża.
    w każdym razie dobrze, że jest.
    • oikomenik
      22.01.2012 00:47
      no, proszę księdza. pięknie napisane. Mój znajomy ksiądz opowiadał mi wiele razy o takich historiach. Myślę, że dobrze o tym pisać, bo ludzie myślą, że tak jak u nich się zdarzyło, to już wszędzie jest tak..
    • Awa
      22.01.2012 13:39
      Awa

      Kolęda jak widać jest ,,trudna ".Nie wyobrażam sobie jak bez uszczerbku na ,,psychice"można tak co chwila wchodzić w czyjąś prywatność.Jakie to musi byc deprymujące dla ,,wchodzącego",chyba dużo trudniejsze niz posługa ,,przy ołtarzu"
      Przedstawione prze zksiedza przykładowe scenki-obrazki dobitnie to pokazują.Co mieszkanie to inny klimat,inny problem -często skrajne emocje i oczekiwania.Krotko mówiąc:stres
      A przecież księża to normalni ludzie,mają swoje cechy osobowości.Każdy znich roznie sobie z tym stresem radzi.

      Mogłabym rowniez opisać kilka wizyt ,ktore mnie oburzyły, czy zniesmaczyły,po latach jednak widze ze taka krytyka nie ma sensu.

      Może sam pomysł kolędowania nie jest dobry?

      Może zamiast tego jakies spotkania po mszy, dla chetnych w salce?

      Częśc piszacych ma szczescie -mieszka na terenie parafii ,w kotrek mozna na kolede umowic sie indywidulanie.

      Tu gdzie mieszkam realia sa inne.

      Księża gonia wedlug grafiku,pożyczja nawet ksiedza z innej parafii(jakis sens-oprocz rzeczonego swiecenia?) byleby tylko wyrobic się do ferii ,bo cytuje,,urlop nam sie nalezy, jak  każdemu"

       

  • Kolędownik w sutannie
    22.01.2012 00:08
    Pozwólcie, że skrobnę parę słów, żeby pokazać, jak to wygląda od strony księdza. Rozmowa w domu parafian często jest taka, na jaką oni sami pozwalają. Tak, to prawda, nieraz ociera się o banał. Ale wyobraźcie sobie - co ja ksiądz mam biedny robić, gdy na każde pytanie uzyskuję zdawkową odpowiedź. "tak, wszystko dobrze, raczej nie mamy problemów..." No i co? No i podpiszę dzieciakom zeszyty od religii, podaruję po obrazku i... Sczęść Boże, błogosławieństwa na cały nowy rok... Ale czasem jest tak, że aż żal wychodzić, bo rozmowa się rozkręciła, bo wyszło, że w rodzinie jakiś konflikt, że trzeba się razem pomodlić, bo ktoś w tym roku zmarł... Tylko gdzieś z tyłu głowy siedzi myśl, że jeszcze inni czekają i zaraz usłyszę w następnych drzwiach: "Ależ ksiądz długo siedział u tych Nowaków". Czasem,gdy pojawi się jakiś problem, którego na kolędzie raczej trudno będzie rozwiązać, zapraszam na plebanię, żebysmy mogli usiąść i na spokojnie dokończyć rozmowę. I wiecie... niektórzy przychodzą.
    Kolęda, to dla mnie trudny czas. Bo do 14.00 szkoła, katechezy, a od 15.00 lub trochę później "w ludzi" i najczęściej do 19.30 lub ósmej. Jak się przychodzi do domu, to myśli się tylko o tym, żeby odmówić nieszpory połączone z komletą, wleźć pod przysznic i do wyrka. Ale, chociaż po zakończeniu kolędy tak naprawdę w głowie zostaję mętlik, to jednak poznaje się parafię. Ogólny, bo ogólny, ale jakiś obraz parafii się ogląda. Szczęść Boże. ks. Tomasz
    • livka
      23.01.2012 11:05
      Drogi ks. Tomaszu. Rozumiem, że księżom jest ciężko i są tacy, którzy się bardzo starają. Brawo i chwała im za to! Rozczulił mnie jednak ten księdza komentarz. Pisze ksiądz o trudnym czasie kolędowym… Jestem kobietą, więc dla lepszej perspektywy opiszę dzień mojego męża, ojca trójki dzieci. Pobudka 5.30. Przygotowanie śniadań do szkoły, przedszkola i pracy. (ja w tym czasie budzę dzieci, ubieram, układam wyprawki do szkoły, itd.). 7.15 odprowadzenie starszych na busa do szkoły, odwiezienie małego do przedszkola. Podróż do pracy ok. 1 h. Spotkania z klientami 8 h dziennie. Powrót do domu i odbiór dzieci z zajęć dodatkowych, Powrót ostateczny ok. godz. 18.30. Kolacja połączona z krótką rozmową z dziećmi. Ok. 19.30, gdy ja odrabiam z dziećmi lekcje, myję, szykuję do szkoły, mąż gotuje obiad. Ok. 21.30 ma tzw. czas dla siebie, czyli: przygotowanie się do pracy, nauka na studia, drobne naprawy/porządki w domu. Gasi światło najwcześniej o 24. Maksymalnie 5 i pół godziny snu każdego dnia (bo w nocy do dziecka trzeba jeszcze wstawać). I teraz przychodzi kolęda… Zapowiedziana na godzinę 16. U nas ksiądz powinien być ok. 17.30 Trzeba zwolnić się u Szefa dwie godziny wcześniej z pracy (później to kiedyś odrobić). Poprosić Babcię, by odebrała dzieci z zajęć dodatkowych. Wziąć małego wcześniej z przedszkola (więc ja też się muszę zwolnić wcześniej). Dziadziuś też w domu czuwa, by wszystko było gotowe na czas. Pilnuje, żeby ew. poczęstunek dla księdza był ciepły i żeby dzieciaki nie rozwaliły dekoracji i nie wylały świeconej wody:-). Babcia i ja w ostatniej chwili przebieramy odświętnie dzieci. Mąż wpada z pracy (na szczęście już odświętnie ubrany). Wszyscy ok. 16.55 czekają gotowi. Dziękujemy dziadkom, którzy idą do wnuków u siostry. Już nie będę pisać jak siostra musi przeorganizować swój dzień, by dziadkowie nam pomogli zdążyć na czas. O 17.15 przychodzi ksiądz. O 17.19 już Go nie ma. Mówi, że się spieszy, choć nie ma tego dnia mszy, ani dyżuru w konfesjonale (jesteśmy przedostatnim domem na ulicy!). Ten sam ksiądz na kolędzie z moim synem. Rodzina taka jak my. Dzieci w ostatnim mieszkaniu mówią, że rodzice będą za moment będą. Jadą z pracy i nie sądzili, że ksiądz 3 klatki zdąży zrobić w nieco ponad godzinę. Ksiądz na to: „Trudno”. I poszedł.
      Myślę, że wszyscy powinniśmy dawać z siebie wszystko, by spotkanie kolędowe pozostawiło miłym wspomnieniem. Zarówno świeccy jak i księża. Przeliczyłam tylko, że aby przyjąć księdza, musiałam „przeorganizować” harmonogram dnia 9 osób… dla tych 4 minut. Wiem, wiem… najważniejsze jest błogosławieństwo… nawet to błyskawicznie udzielone. I dlatego za rok znów będę stawać na głowie, by przyjąć kolędę. Ale ile osób zrezygnuje??? Pozdrawiam z modlitwą;-)
      • Awa
        23.01.2012 22:16
        Awa
        Liwka bardzo ci dziękuję za ten opis.
        Mam dokładnie takie same spostrzeżenia tylko nie śmiałam tak otwarcie tego napisać.
      • oikomenik
        25.01.2012 08:49
        Od 15 kolęda? To nie wiem, kogo ksiądz zastanie w domu oprócz emerytów... Przepraszam, że tak powiedziałem, ale taka jest rzeczywistość. Nie ma co się licytować, kto ma więcej czy mniej pracy, bo to bez sensu. W mojej parafii księża zaczynają około 17 i "wracają na bazę" około 22 - 23. Wczoraj jeden mój znajomy ksiądz w ostatnim mieszkaniu wylądował u grupy młodzieży lewicowej, żeby nie powiedzieć lewackiej, z bardzo genderowym nastawieniem. Trudna rozmowa, bo jak rozmawiać o Jezusie, jeśli Kościół jest potsrzegany jako "źródło opresji" mężczyzn wobec kobiet? Prykro mu było(rozmawialiśmy o tym). Ale co? Bóg kocha ich mniej? Im się dobra nowina nie należy? A przecież do spotkania po mszy do salki dla chętnych nie przyjdą....
  • warrior
    22.01.2012 00:36
    W obecnym mieszkaniu mieszkam od 4 lat i w tym (a właściwie zeszłym, bo rzecz się działa na początku adwentu) roku kolęda trafiła się po raz pierwszy od tego czasu. A zatem kompletnie się nie znaliśmy. Przyszedł młody człowiek, modlitwą ani święceniem mieszkania głowy sobie nie zawracał, zadał kilka pytań typu "A jak się mieszka na parterze, to przecież niebezpieczne?", po czym zapytał: A do kościoła pani chodzi? - Nie - padła moja odpowiedź (skądinąd prawdziwa). Aha - mruknął i zadał kolejne pytanie: A obrazek to z papieżem czy z szopką pani woli? - Z szopką. - No to proszę, dziękuję, do widzenia...
  • niewdzięczna
    22.01.2012 01:15
    Wchodzi młody ksiądz, modlitwa, błogosławieństwo... siada, karta ewidencyjna... Nasze dzieci: 10 lat, 7 l., 4 l., 1,5. Chcemy poznać księdza. Ksiądz pisze doktorat. Pytamy, czy katechizuje. Mówi trzy zdania machając ręką: "Ach tak, w gimnazjum. Młodzież teraz taka... nastroje antyklerykalne... połowa gimnazjum współżyje." Aż podskoczyliśmy. Próbujemy ratować dzieci: "No, może nie rozwijajmy tego przy teraz?" Ksiądz: "Tat, tak, ale naprawdę papierosy, narkotyki i używki są na porządku dziennym."
    Ręce opadają.
    Po kolędzie najstarszy syn pyta: "Tato, a czemu połowa gimnazjum współżyje?"...
    Taki czujny ksiądz nam się trafił i jaki ma kontakt z rzeczywistością!
    Nienawidzę kolędy!
  • Joachim Bach
    22.01.2012 02:01
    Nie rozumiem,dlaczego taki wariacki pospiech? Dlaczego 30 czy 40 mieszkan dziennie? To jest nienormalne.Czy to jest dogmat wiary? Moze kiedys tak moglo byc ale dzisiaj w tych zwariowanych czasach,gdzie ludzie sie gubia,gdy nikt nie ma czasu dla drugiego (nawet w rodzinie) ksiadz powinnien dawac przyklad, ze jest inna rzeczywistosc. ze mozna zyc inaczej, powinnien niesc pokoj Bozy znerwicowanym ludziom. Dzisiaj ludzie pragna aby ksiadz ich wysluchal, porozmawial, aby "zmarnowal" swoj czas dla nich.Znam proboszcza, ktory nie dal sie zwariowac i odwiedza kazdego dnia 10, gora 15 mieszkan. Czyni tak przez 4 miesiace w roku.Ma czas dla swoich parafian, bo dobro ludzi jest dla niego najwazniejsze. Nie zbiera "ofiar" koledowych. Jesli ludzie chca cos ofiarowac prosi aby zlozyli dar w czasie niedzielnej kolekty.Widac, ze ten ksiadz zyje Bogiem i zanosi Go odwiedzanym ludziom.Mysle, ze wielu ksiezy ucieka od glebszych kontaktow z ludzmi, boi sie wejsc na glebie wiary, bo po prostu wielu kaplanow przezywa powierzchownie swoja wiare w Boga.Ludzie swieccy w Polsce maja jeszcze mocna wiare, ze nie oddalaja sie od Boga i Kosciola.Mysle, ze koleda jest wspanialym ale niestety nie wykorzystanym instrumentem ewangelizacyjnym.Szkoda...ale nie tracmy nadziei. Da Bog, ze narodzi sie ksiezy plemie nowe.Modlmy sie o to.
  • Paladyn
    22.01.2012 02:53
    Kolęda u nas: krótka modlitwa, dłuższa rozmowa przy kawie i ciastku. Cała kolęda przebiegła bardzo miło, ale zabrakło mi jednego... ksiądz nie rozmawiał z nami o Bogu, wierze itd.
    Z drugiej strony znajomy ksiądz związany z ruchem Odnowy w Duchu Świętym, który w wielu domach modli się o słowo dla rodziny (w ten sposób wiele ran zostało uleczonych, wiele win/krzywd rodzinnych przebaczonych, jak i wyszło wiele problemów głównie związanych z okultyzmem) przez co dochodzi często w tych rodzinach do nawróceń.
    Wydaje mi się, że wielu księży boi się mówić o Bogu poza parafią. A my parafianie tak bardzo potrzebujemy świadectwa, żywej wiary w Jezusa Zmartwychwstałego.
    • adelajda
      24.01.2012 23:50
      święta prawda!!!Mam wrażenie, że to my (odwiedzani)bardziej dazymy w rozmowie do duchowych tematow. Od kilku lat na stole leży Pismo Święte i czeka aby je Ksiądz otworzył i czeka , czeka, czeka....

  • Jacek Dziedzina
    22.01.2012 10:18
    Dziękuję wszystkim za komentarze: obraz jak widać jest tak różny, jak różni jesteśmy my sami - co podkreślił ks. Sławomir, dzięki zwłaszcza za te przykłady z "parafii popegerowskiej". W swoim komentarzu nie rościłem sobie prawa do uogólniania, poprosiłem też o pozytywne przykłady. I dobrze, że one tu wypłynęły. Pozdrawiam. jdz
  • end
    22.01.2012 11:05
    Poprzedni proboszcz pierwszą kolędę w naszej parafii przeszedł sam. Chciał poznać parafian. Olbrzymi trud dwóch miesięcy. Ale do dzisiaj wszyscy to wspominają.
    Teraz jest nowy proboszcz i wikary, ale i tak kolęda jest co drugi rok. Ostatnia trwała kilka minut i było milczenie. Ksiądz nie potrafił czy nie chciał rozpocząć rozmowy, więc po ogólnych uwagach, szybko skończył. Było 7 minut. A my czekaliśmy dwa lata.
  • piotr
    22.01.2012 11:41
    W odpowiedzi do drugiej wypowiedzi refleksji. Otóż jej autor prezentuje całkowicie niekatolickie poglądy np. dot. kwestionujące wartośc posługi kapłańskiej czy Katechizmu Kościoła Katolickiego. Śmiem twierdzic, że w ogóle nie zna teologii katolickiej. Widac też, że jest upzredzony do Kościoła katolickiego. Dlaczego zatem nie zadeklaruje się conajmniej jako niekatolik. W tym kontekście dziwne są jego roszczenia, żeby Kościół katolicki odszedł od zasad wiary katolickiej, pochodzących z Objawienia Bożego. Kościołowi Chrystusowemu, który w pełni istnieje w Kościele katolickim nie wolno rezygnowac z tak rozumianej tożsamości na rzecz dostosowania się do czyichś prywatnych poglądów. W związku z tym nieuzasadnione jest wypowiadanie się "refleksji" w kwestiach wewnętrznych zasad Kościoła katolickiego.
    • Refleksja
      23.01.2012 10:55
      Piotrze, odpowiadam Ci. Nie do Ciebe należy jak mam się przedstawiać tu na forum. To mi przypomina niesławne praktyki z PRL - określ się. Jakby ówczesni władcy mieli monopol na prawdę i uszczęśliwianie ludzi. Podobna jest Twoja postawa, jak widzę po różnych wpisach, jakby Twoja wiara była panaceum na różne problemy ludzkie i cywilizacyjne i uniwersalna. To jest uroszczenie. Więc nie pusz się, nie nadymaj, bo stajesz się śmieszny.
      Opisałem mój przypadek, do czego mam prawo w dyskusji i przyczynę odejścia od Kościoła, również ze zdobytej wiedzy, której zapewne nie masz w dostatecznym stopniu. A jeśli ją masz, to w sposób zafałszowany.
      Twoja wiara jest Twoją sprawą, JA jej nie deprecjonuję. Więc proszę abyś też szanował innych poglądy i postawy. Jeśli nie, będziesz miał zdecydowaną odpowiedź, bez opluwania, ale na poziomie Twojej percepcji.
      Czy to jest jasne Piotrze?
      Wpis Twój: "roszczenia, żeby Kościół katolicki odszedł od zasad wiary katolickiej, pochodzących z Objawienia Bożego." jest insynuacją zwyczajną, manipulacją. Napisałęm dlaczego zrezygnowałem z kolędy, oraz moje przemyślenia. Koniec-kropka, i nic Ci do tego.
      Mam też prawo do wypowiadania się o Kościele, jak i jego funkcjonowaniu w sferze publicznej, w kwestiach doktryn oraz dogmatów też. Nie masz prawa ograniczać mnie w tym, bo to pachnie cenzurą.
      I na koniec Piotrze, jeśli komentujesz moje wypowiedzi, to zwracaj się bezpośrednio do MNIE, a nie w trzeciej osobie. Myślę, że wychowano Cię kultury zachowań w relacjach międzyludzkich.
  • ks. Marek
    22.01.2012 11:56
    Panie Jacku, szczęście to raczej na loterii, a nie w związku z odwiedzinami duszpasterskimi. Można ubolewać że redaktor katolickiego tygodnika nie może wygospodarować czasu na spotkanie ze swoim duszpasterzem. Zawsze można zaprosić kapłana na dodatkową kolędę, nic nie zastąpi kontaktu, kształt spotkania zależy w takiej samej mierze od księdza jak i rodziny czy osoby, którą odwiedza. Tyle w ostatnich czasach pisze się na forach, prasie mówi w mediach, a może potrzeba jedynie wzajemnego zrozumienia szacunku i życzliwości wtedy kolęda będzie autentycznym spotkaniem.
    • Jacek Dz.
      22.01.2012 13:05
      "Można ubolewać że redaktor katolickiego tygodnika nie może wygospodarować czasu na spotkanie ze swoim duszpasterzem" - to jakiś żart, Księże Marku? Jakbym unikał kolędy i znikał z domu w tym czasie, to zarzut byłby zasadny, ale tak - o co chodzi? Poza tym chyba jednak zrozumiał Ksiądz z tekstu, że nie chodzi tylko o biednego pana Jacka, ale o całą resztę parafian, którzy moga być podobnie zniesmaczeni. Oni też mają umawiać się na jakąś dodatkową kolędę, żeby tym razem ksiądz miał szansę na sensowne spotkanie? A redaktor katolickiego tygodnika ma tę szczęśliwą sytuację, że znajomość księży obejmuje szerszy krąg niż księża kolędnicy. Może stąd ten krytyczny głos pod adresem dziwnych przypadków. Pozdrawiam jck
      • parafianin
        22.01.2012 14:44
        Niech się autor nie pogrąża, bo traci przez to resztki mojego szacunku jako redaktor katolicki. Jeśli ktoś nie może przyjąc księdza po kolędzie w normalnym czasie, to powinien to zrobic później. Sprawa jest oczywista. Natomiast znajomośc z księżmi nie oznacza słuszności takiego dosc aroganckiego podejscia do zwyczajów chrześcijańskich. Moża zadac sobie prziecież nieco trudu żeby miec czas na kolędę.
      • Maciej
        25.01.2012 01:13
        Panie Jacku: gratuluję szczerości i otwartości, a wrogie komentarze wynikają widocznie z doszukiwania się drugiego dna, nadinterpretacji. Powiem wprost: jestem osobą która ma dość tradycyjne poglądy na rodzinę, na wartości. Niemniej w Kościele nie dałem rady wytrwać. Nie wiem czy jest czas, sens i miejsce na opisanie mojej historii, czy ktokolwiek będzie chciał to czytać. Powiem tak: każdy ma swoje bóle, a ból drugiego człowieka ma w głębokim poważaniu. Wy, polacy-katolicy sami urządzacie sobie piekło. Ponad 1000 lat chrześcijaństwa nie tylko nie nauczyło wielu z was jak być dobrymi katolikami, ale nawet jak zachowywać się w sposób humanitarny i etyczny, choćby w dyskusji. I tu tkwi cierń: słowa ranią, a posługujecie się ich morderczą siłą nie gorzej niż ludzie spoza Kościoła ( choć i oni potrafią zachowywać się w sposób który wam należałoby dać za przykład . Umiecie zniszczyć najlepsze idee. Tym samym zostanę wrzucony do jednego kotła z Panem Jackiem jako zagorzały antyklerykał,którego niewątpliwie należałoby poddać ustawicznemu nawróceniu...
      • oikomenik
        27.01.2012 23:37
        Ja nie bardzo rozumiem... Mam wrażenie, że niektórzy albo na prawdę nigdy nie spotkani się z aroganckim księdzem, albo uważają, że temat jest tak drażliwy, że nie należy go poruszać, albo wydaje im się, że jeżeli o Kościele i księżach będzie się mówiło w samych superlatywach, to od samego mówienia zmieni się sytuacja Kościoła w Polsce.
        Druga rzecz: kolęda wynika wprost z kanonu 529 Kodeksu Prawa Kanonicznego - "pragnąc dobrze wypełniać funkcje pasterza, proboszcz powinien starać się poznać wiernych powierzonych jego pieczy". Zatem to obowiązek księdza jest dotrzeć do parafian, a nie obowiązkiem wiernych dostosować się do księdza. Oczywiście, że najlepiej by było, gdyby wszystko się pieknie poskładało razem, ale , jak już wielokrotnie podawano tutaj: czasem na prawdę nie ma jak zmieścić w życiu osób, nawet zaangażowanych w Kościele czasu, by spotkać się z księdzem ze swojej parafii AKURAT podczas kolędy!
    • Jacek Dz.
      22.01.2012 13:06
      "Można ubolewać że redaktor katolickiego tygodnika nie może wygospodarować czasu na spotkanie ze swoim duszpasterzem" - to jakiś żart, Księże Marku? Jakbym unikał kolędy i znikał z domu w tym czasie, to zarzut byłby zasadny, ale tak - o co chodzi? Poza tym chyba jednak zrozumiał Ksiądz z tekstu, że nie chodzi tylko o biednego pana Jacka, ale o całą resztę parafian, którzy moga być podobnie zniesmaczeni. Oni też mają umawiać się na jakąś dodatkową kolędę, żeby tym razem ksiądz miał szansę na sensowne spotkanie? A redaktor katolickiego tygodnika ma tę szczęśliwą sytuację, że znajomość księży obejmuje szerszy krąg niż księża kolędnicy. Może stąd ten krytyczny głos pod adresem dziwnych przypadków. Pozdrawiam jck
  • Anteas
    22.01.2012 12:47
    No ja niestety u mnie kolenda nigdy nie odbywa się w/g żadnego z tych sceniaruszy. Ani podobnego. Jest zupełnie inaczej i nieporównanie lepiej. Proszę się więc nie załamywać, księże Jacku.
    • Anteas
      22.01.2012 13:08
      Rany, ja myślałem że Jacek Dziedzina to ksiądz. Bardzo przepraszam za pomylenie godności. Zamiast "księże" napisał bym "panie". Ale nie ma możliwości edytowania.
  • kleryk
    22.01.2012 15:48
    parafianin, czy ty czytasz ze zrozumieniem? gdzie autor pisze, że nie przyjmuje w czasie koędy? pisze, że gdyby unikał kolędy, to to można by się czepiać...przetrzyj oczy Bracie :)
    • czesieks
      22.01.2012 23:20
      No kleryku, to właśnie parafianin ma rację i napisał sensownie i z jego wypowiedzi nigdzie nie wynika, by czytał bez zrozumienia. To zdaje się Tobie przytrafia sie niezrozumienie wypowiedzi parafianina. Redaktor Jacek natomiast zwyczajnie wymądrza się i kompromituje zarozumiałą wypowiedzią o szerszym kręgu znajomych księży.Smutne to bowiem wcale nie trzeba mieć szerszego niż pan Jacek kręgu znajomych księży by widzieć, że są różni. Ale nie tędy droga panie Jacku na naprawianie. Cała reszta parafian poradzi sobie świetnie bez tej pseudotroski pana Jacka. Pytanie za sto punktów. Czy kiedykolwiek pomodlił się pan redaktor Jacek za księży aby chociaż w ten sposób ich wspomóc?
  • kleryk
    22.01.2012 15:51
    parafianin, czy ty czytasz ze zrozumieniem? gdzie autor pisze, że nie przyjmuje w czasie koędy? pisze, że gdyby unikał kolędy, to to można by się czepiać...przetrzyj oczy Bracie :)
  • parafianka
    22.01.2012 16:35
    moja parafia liczy 10 tysiecy mieszkańców. Dużo. Mieszkamy z mężem i córeczkami tu od 15 lat. KAŻDY ksiądz odwiedzający nas po kolędzie MA O CZYM Z NAMI ROZMAWIAĆ. A dlaczego? Ponieważ nas zna. OSOBIŚCIE. Mimo, że, jak napisałam, parafia liczy 10 tysięcy. Zaangażujcie się ludzie trochę w kościele, częściej do niego przychodźcie, wtedy ksiądz nie przyjdzie do Was jak do obcych ale jak do znajomych.
    • L.
      23.01.2012 12:59
      Niestety nie wszędzie to tak działa. Uminie mąż i syn zaangażowani w służbę ołtarza. Min. 3 x na tydzień na mszy. Ksiądz z wizytą duszpasterską (nie miał o czym rozmawiać, bo się spieszył). Syna poznaje tylko jak ma komżę na sobie. Parafia 2,5 tys. ;-( Niczego się nie da uogólnić. Co nie znaczy, że nie trzeba działać na rzecz Kościoła ;-)
  • Ks. Marcin
    23.01.2012 01:40
    Chciałbym podzielić się refleksją. Kolęduję w wielkomiejskiej parafii. Ostatnio przydarzyło mi się kilka "niespodzianek". Scenka pierwsza.
    Pukam do drzwi mieszkania. Otwiera znana mi kobieta - matka mojej uczennicy - kompletnie pijana. Oczywiście zaprasza na kolędę. Wchodzę do mieszkania. Na fotelu siedzi, a właściwie leży jej konkubent w pijackim śnie. Starsza córka na progu dorosłości również podchmielona wyjaśnia, że tata zmęczony po pracy...I ta mała dziewczynka czerwieniąca się ze wstydu....Oczywiście nie było nawet gdzie usiąść...Po wyjściu chciało mi się normalnie płakać.
    Scenka druga. W mojej parafii jest wiele osób starszych, które mają uszkodzone dzwonki do drzwi i nie słyszą pukania. Ostatnio ministranci dosłownie dobijali się do drzwi, aż mi było głupio. Nikt nie otworzył. Następnego dnia przybiegła sąsiadka starszego pana z wielkimi pretensjami, że mam gdzieś starszych i chorych, i w ogóle. Dostało się siostrze zakrystiance..Takie są realia. A wystarczyło uprzedzić księdza o metodzie "dotarcia" do starszego schorowanego parafianina...
    Scenka trzecia...Wchodzimy z ministrantami do mieszkania małżeństwa w średnim wieku. "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", modlitwa, poświęcenie mieszkania i zasiadamy do rozmowy. Pytam, czy uczęszczają na Mszę św, czy mają pracę, czy spędzili po Bożemu święta. Odpowiedzi typu "tak", "nie", czasami". Ręce opadają....W oczach widzę prośbę, żebym sobie już poszedł. Kilka scenek z życia.
    Inna scenka.. Wchodzę do mieszkania, gdzie roi się od gości - jakiś znajomych. Jak tu rozmawiać z mieszkańcami lokalu o sprawach ich religijności?? Przecież to sprawa tą konkretną rodziną a duszpasterzem, który chce doradzić, czasami upomnieć, lub zachęcić...To tyle refleksji. Proszę Was - drodzy forumowicze - módlcie się za księży, zwłaszcza za tych, którzy Wam tak bardzo podpadli....Szczęść Boże!
  • livka
    23.01.2012 08:36
    Wrażenia moich dzieci z kolędy opisałam tutaj:
    http://areopag21.pl/livka
    Zainteresowanych odsyłam.
    A co do kolędowego rekordu "świata"?
    Mój syn ministrant z Księdzem "obskoczył" 20 mieszkań w 60 minut. Czyli ok. 3 minuty na mieszkanie.
    Odsyłam też do blogu krakowskiego rzecznika ks. Nęcka w temacie kolędy.
    http://areopag21.pl/wawel2011
    Myślę, że problemem polskiego Kościoła jest właśnie to, że księża i świeccy zupełnie inaczej widzą pewne zagadnienia... i jakoś jedna strona nie chce słuchać tego co myśli druga. A szkoda!!!

    Pozytywne przykłady gwoli ścisłości też podam:
    - Ksiądz wszystkim na kolędzie rozdawał cukierki! Starsze panie z rozrzewnieniem wspominały, że jako dzieci, też od księdza po kolędzie dostawały coś słodkiego. Pamięta kto takie czasy?
    - Ksiądz (kilka lat temu) na kolędzie w ubogiej rodzinie zamiast zabrać kopertę, zostawił... Starsi ludzie w mojej rodzinie wspominają, że dawniej księża czasem tak właśnie postępowali.
  • opinia
    23.01.2012 09:03
    Kolęda to nieprzyjemne obciążenie dla księży, wynikające z materialnego obowiązku z czasów feudalnych. Nasi księża wychodzą szybciej niż wchodzą, a jakakolwiek próba rozmowy z nimi jest w mojej parafii gaszona w zarodku. Rozmawiałem poza kolęda z księżmi i dla nich jest to wyjątkowo paskudny obowiązek, który z pokoraą muszą dźwigać.
    • korki
      23.01.2012 16:48
      Przecież ksiądz jako człowiek, mężczyzna nie zmieni się tak szybko tylko dlatego ze jest księdzem- jak był niekomunikatywny w młodości i na studiach to wiele wody upłynie zanim się przekona do ludzi i zechce coś im z siebie dać...a na kolędzie młody kapłan jest taki jak jego rodzice, rodzeństwo, dziadkowie no i proboszcz w którego się zapatrzył- a że młodzi są jacy są to mamy rożne kolędy ;-) A swoją drogą : od kapłana ( młodego czy starszego) wymaga się ciut więcej niż od zwykłego przechodnia czy współpasażera stad taaaakie ogroooomne oczekiwania wobec kolędy.
  • Urszula
    23.01.2012 10:09
    Lubię jak do nas przychodzi ksiądz po kolędzie i pobłogosławi nasz dom. Uważam to za zasztyt.
  • żalek
    23.01.2012 18:39
    Pozostaje mi tylko skopiować wypowiedź internauty parę wątków wyżej: "No kleryku, to właśnie parafianin ma rację i napisał sensownie i z jego wypowiedzi nigdzie nie wynika, by czytał bez zrozumienia. To zdaje się Tobie przytrafia sie niezrozumienie wypowiedzi parafianina. Redaktor Jacek natomiast zwyczajnie wymądrza się i kompromituje zarozumiałą wypowiedzią o szerszym kręgu znajomych księży.Smutne to bowiem wcale nie trzeba mieć szerszego niż pan Jacek kręgu znajomych księży by widzieć, że są różni. Ale nie tędy droga panie Jacku na naprawianie. Cała reszta parafian poradzi sobie świetnie bez tej pseudotroski pana Jacka. Pytanie za sto punktów. Czy kiedykolwiek pomodlił się pan redaktor Jacek za księży aby chociaż w ten sposób ich wspomóc?"
    Pan Dziedzina może i chciał dobrze. Ale zachowuje się nadwymiar AROGANCKO i NONSZALANCKO. Patrzy z góry i za dużo nasłuchał się negatywów.
    Życzę więcej słoneczka Jacuś
  • Zdroworozsądkowiec
    23.01.2012 19:44
    Po co takie debilne teksty drukuje publikuje się na tak wspaniałym portalu jak Wiara.pl? Każdy moze napisać tekst podobnie niskiej jakości o kazdej rzeczywistośc. Co za problem powyrywac cos z kontekstu.
    A jeśli chodzi o sama kolede, dlaczego nike nie zauwaza, że księza wogóle podejmują trud koledowania. To naprawde spory wysiłek, więc zamiast krytykowania (o dziwo publikacja takiej płycizny w katilickim zakątku internetu) warto samemu postarac się o to, zeby to spotkanie bło sympatyczne i żeby przynisoło błogosławione owoce. A autora proponuje wywalić!
  • geksa
    23.01.2012 20:41
    do żalka, parafianina i czesieksa: nie chce byc tu czyimś adwokatem, ale w waszym wypadku naprawdę razi po oczach AROGANCJA I IGNORANCJA i wyrazny brak zrozumienia, przeciez ten redaktor napisal komentarz o "znajomych" ksiezach na wyrazna glupia zwyczajnie zaczepke ks. Marka, ktory wypomina mu ze nie ma czasu na spotkanie z proboszczem. I marek i wy naprawd enie czytacie ze zrozumieniem. a u mnie z koleda roznie: raz tak, raz siak
    • ruch
      24.01.2012 14:27
      Może ktoś ma kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem, ale Ty chyba masz kłopoty z pisaniem. :-)
    • czesieks
      24.01.2012 17:22
      geksie, proszę o wskazanie, w którym miejscu swej wypowiedzi ks. Marek wypomina redaktorowi, ze nie ma czasu na spotkanie z proboszczem (gdzie pada słowo proboszcz ) i w czym upatrujesz zaczepkę ks. Marka, z czego ma wynikać, że jest ona głupia. Dalej, co było najpierw: komentarz p. Jacka czy odpowiedź na niego ks. Marka. Dlaczego piszesz nieprawdę?Zarówno w wypowiedzi żalka jak i u parafianina trudno dostrzec choćby ziarenko arogancji i ignorancji. Jeśli o mnie idzie-będę wdzięczny o wskazanie w których słowach czy zdaniach mojej wypowiedzi doszukałeś się arogancji czy ignorancji i w jakiej sprawie. Pozdrawiam
  • sebimar
    24.01.2012 11:09
    Wydaje mi się że media oczerniają księży. Ja nigdy się nie spotkałem z nagabywaniem przez księdza w czasie kolędy o pieniądzach. Od moich znajomych też takich opowieści nie słyszałem. Czy ja żyję w innym świecie ?
  • Rafał Sudoł (organista)
    25.01.2012 15:14
    U mnie ok. Kolęda sympatycznie, bez pośpiechu. Ale pewna osoba, którą znam, powiedziała, że u jej ojca ksiądz w zasadzie się pomodlił, wziął koperte i powiedział, że nie ma czasu dzisiaj i poszedł sobie...
  • K_rolina
    25.01.2012 16:31
    K_rolina
    Jak dla mnie czytnie tego artykułu było stratą czasu i zastanawiam się, po co w ogóle został napisany. Nie wiem co ma na celu przerzucanie się doświadczeniami w tej materii. Wiadomo, że złe przykłady zapadają w pamięć bardziej, niż dobre, ale skoro już tu jestem, to powiem: w Bydgoszczy przyjmujemy kolędę po raz trzeci, z każdym rokiem następowała wymiana księży. W żadnym z dwóch poprzednich razów nie odnieśliśmy wrażenia, że księdzu strasznie zależy, żebyśmy dołożyli się do składki - więcej, w pierwszym roku wręcz w ogóle nie przyjął od nas pieniędzy. W drugim przyjmowałam księdza sama, Mąż akurat wyjechał, a córka (miała wtedy kilka miesięcy) zasnęła, więc mnie wystawili. ;) Ale i wtedy wystarczyło czasu na wypicie herbaty i rozmowę. W tym roku kolęda jeszcze przed nami, ale nie sądzę, żeby cokolwiek miało nas rozczarować. Zresztą, wszak nie po to przyjmujemy księdza, żeby łaskawie pozwolić mu zrobić na sobie dobre wrażenie...
  • marcin
    27.01.2012 11:58
    A ja mam bardzo miłe skojarzenia z kolędą, a i to z rónych miejsc, różnych czasów i witając różnych księży. Nigdy nie było takiej kolędy, jaką opisuje Pan redaktor. Bardziej bym się spodziewał takiego artykułu po gazecie lub onecie. Czy naprawde nikt z Pana znjomych nie miał "normalnej"kolędy, czy po prostu w dobrym tonie jest krytyka księży i kościoła. Ostatnio ksiądż spędził u nas półtora godziny, zaprosiliśmy go na obiad, porozmawialiśmy od serca o Bogu, parafii, o Kosciele.. Życzę Wam podobnych doświadczeń
  • Anna
    30.12.2019 00:26
    Mam bardzo złe skojarzenia z kolędą, ksiądz żądający koperty od sierot i bredzący jakieś teksty o tym, że kogo Bóg kocha tego doświadcza bardzo odpowiednie w sytuacji gdy nie ma się z czego żyć!
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
30 31 1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10

Reklama