„Nadzieja rozpala się na nowo, gdy drążymy i rozbijamy skorupę rzeczywistości, schodzimy pod powierzchnię” – powiedział papież podczas dzisiejszej nadzwyczajnej audiencji jubileuszowej. W swojej katechezie nawiązał do przypowieści o skarbie ukrytym w roli (Mt 13,44), wskazując w niej na szczególny aspekt nadziei.
Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!
Witam was wszystkich, którzy przybyliście do Rzymu jako pielgrzymi z tak wielu różnych miejsc. W tym bogatym w historię mieście możemy umocnić się w wierze, miłości i nadziei. Dzisiaj zatrzymamy się nad szczególnym aspektem nadziei.
Chciałbym zacząć od wspomnienia: kiedy byliśmy dziećmi, szczególny urok miało dla nas wkładanie rąk w ziemię. Pamiętamy to i być może nadal to obserwujemy: warto obserwować zabawę dzieci! Drążenie w ziemi, rozbijanie twardej skorupy świata i sprawdzanie, co się pod nią kryje...
Jednak to, co Jezus opisuje w przypowieści o skarbie ukrytym w roli (por. Mt 13, 44), nie jest już dziecięcą zabawą, choć towarzyszy temu taka sama radość z niespodzianki. A Pan mówi nam: takie jest Boże Królestwo. A raczej: w ten sposób odnajdujemy Królestwo Boże. Nadzieja rozpala się na nowo, gdy drążymy i rozbijamy skorupę rzeczywistości, schodzimy pod powierzchnię.
Dzisiaj chciałbym wam przypomnieć, że uczniowie Jezusa, gdy tylko uzyskali swobodę życia publicznie jako chrześcijanie, zaczęli drążyć w ziemi, zwłaszcza w miejscach Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Tradycja Wschodu i Zachodu wspomina Flawię Julię Helenę, matkę cesarza Konstantyna, jako duszę tych poszukiwań. Kobietę poszukującą. Kobietę drążącą. Skarbem, który rozpala nadzieję jest bowiem życie Jezusa: trzeba podążać Jego śladami.
Jak wieloma innymi rzeczami mogła zająć się cesarzowa! Jak szlachetne miejsca mogła wybrać, zamiast peryferyjnej Jerozolimy. Ileż przyjemności i zaszczytów dworskich. Również my, siostry i bracia, możemy spocząć na osiągniętych stanowiskach i bogactwach, mniejszych lub większych, które dają nam bezpieczeństwo. W ten sposób tracimy radość, którą mieliśmy jako dzieci, owo pragnienie drążenia i wymyślania, które sprawia, że każdy dzień jest nowy. „Wynajdywać” – jak wiecie – po łacinie oznacza „znajdować”. Wielkim „wynalazkiem” Heleny było odnalezienie Krzyża Świętego. Oto skarb, dla którego warto sprzedać wszystko! Krzyż Jezusa jest największym odkryciem życia, wartością, która przemienia wszystkie wartości.
Helena potrafiła to zrozumieć, być może dlatego, że przez długi czas dźwigała własny krzyż. Nie urodziła się na żadnym dworze: mówi się, że była karczmarką o skromnym pochodzeniu, w której zakochał się przyszły cesarz Konstancjusz. Ożenił się z nią, ale, kierując się politycznymi kalkulacjami, nie zawahał się ją oddalić, oddzielając ją na lata od syna Konstantyna. Po objęciu cesarskiego tronu, Konstantyn sam sprawił jej wiele cierpienia i rozczarowań, lecz Helena niezmiennie pozostała sobą: kobietą poszukującą. Powzięła decyzję, by zostać chrześcijanką i konsekwentnie praktykowała miłość bliźniego, nie zapominając o ludziach prostych, spośród których sama się wywodziła.
Tak wielka godność i wierność sumieniu, drodzy bracia i siostry, zmieniają świat również dzisiaj: przybliżają do skarbu, podobnie jak praca rolnika. Pielęgnowanie własnego serca wymaga wysiłku. Jest największą pracą. Ale drążąc można znaleźć, a pochylając się, zbliżamy się coraz bardziej do Pana, który ogołocił samego siebie, aby stać się takim jak my. Jego Krzyż znajduje się pod twardą powierzchnią naszej ziemi.
Możemy chodzić pyszni, nieświadomie depcząc skarb, który znajduje się pod naszymi stopami. Jeśli jednak staniemy się jak dzieci, poznamy inne Królestwo, inną moc. Bóg jest zawsze tuż poniżej nas, aby nas podnieść ku górze.
Jest najcenniejszym skarbem, który można odkryć w swoim życiu.