Zastanawiam się czy nie jest to prognoza na przyszłość. Bardziej bliższą niż dalszą.
Czasem rok pracy z młodym człowiekiem nie dawał tyle wiedzy o nim, ile jeden wyjazd w góry. Wystarczyła bliskość szczytu, by zakochany amant zapomniał o zmęczeniu swojej ukochanej, o jej ciężkim plecaku, i wyrwał do przodu, by wykazać się swoją siłą i kondycją. Bywało i na odwrót. Zapatrzony w czubek własnego egoista nagle okazywał się wrażliwym na potrzeby innych młodzianem. Lata całe obserwowałem, aż dokonałem odkrycia. Chcesz poznać człowieka – wyślij go w świat. Wyjdzie wszystko, co w nim siedzi. Także religijność albo jej brak. Doprecyzujmy. Religijność rozumiana jako więź z Chrystusem, w jaką wchodzi się przez uczestnictwo w sakramentach Kościoła.
Zatem jedzie Polak w świat. Szuka pracy, tęskni za domem, wydzwania co wieczór do żony i dzieci. Siedem procent zatęskni też za Panem Jezusem. Tak przynajmniej wygląda z badań Instytutu Duszpasterstwa Emigracyjnego. Ech, powie ktoś, że zbyt oderwany od życia jestem. Bo przecież praca, odległości, kłopoty z językiem. To weźmy inny przykład. Sezon urlopowy w pełni. Na terenie mojej parafii, w soboty i niedziele, odpoczywa czasem i trzy tysiące osób. Na Mszy świętej pojawia się około dwustu. Z rozmów wynika, że większość związana jest z jakimiś ruchami i wspólnotami. Czyli mają za sobą jakąś formację lub są w trakcie.
Siedem procent. Zastanawiam się czy nie jest to prognoza na przyszłość. Bardziej bliższą niż dalszą. Zastanawiam się także co z tej prognozy wynika dla duszpasterstwa i natychmiast łapię się na błędzie. Na czym on polega uświadomiła mi lektura kapitalnego tekstu, popełnionego przez nowego biskupa pomocniczego w Krakowie. Warto fragment zamieszczonego w lipcowym numerze „W drodze” tekstu ks. Grzegorza Rysia zacytować. „W ubiegłym roku podczas spotkania z neoprezbiterami krakowskiego seminarium zapytałem: ‘Co przez te kilka miesięcy bycia księżmi było dla was najtrudniejsze?’ Odpowiedzieli, że poczucie bezsensu (…) Słuchając ich pomyślałem sobie: Wam, panowie, marzy się duszpasterstwo, a poszliście do ewangelizacji. W tym bowiem tkwi ich główny powód do zniechęcenia. Kościół w Polsce ciągle jeszcze myśli kategoriami duszpasterskimi i nawet gdy mówimy ‘ewangelizacja’, to nadal myślimy ‘duszpasterstwo’. W ewangelizacji zupełnie inne rzeczy liczą się niż w duszpasterstwie. Ale my tej lekcji jeszcze nie odrobiliśmy. Bo kiedy papież Paweł VI pisał o tym w 1976 roku (Evangelii nuntiandi – przyp. xwl), wydawało się nam, że to nie do nas, tylko do tych z Zachodu.”
Siedem procent. Czas na ewangelizację. Tyle że mówienie o niej sprawia nam tę samą trudność co księżom na Zachodzie. Przyznał niedawno jeden z biskupów francuskich, że duchowieństwo, zwłaszcza starsze, w jego diecezji nie chciało nawet słuchać o ewangelizacji, bo ta kojarzyła się im jednoznacznie z latami jeśli nie złej, to zupełnie nieskutecznej posługi duszpasterskiej. To my – pytali – do tej pory nic żeśmy nie robili, że wszystko trzeba zaczynać od początku? Choć nikt tego głośno nie wyartykułował można przypuszczać, że Kościołowi nad Wisłą nie są obce podobne dylematy. By je przezwyciężyć być może trzeba powtórzyć słowa świętego Piotra, wypowiedziane nad jeziorem Genezaret: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci” (Łk 5,5).
Siedem procent to nie dramat. To szansa. Bo siedem procent to i tak więcej niż pierwszych dwunastu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).