Tak, wiem że życie to wartość podstawa. Tylko mam wątpliwości czy to wiedza powszechna.
Szykuje się nam „powtórka z rozrywki”? Coraz głośniej o następnych, po SARS-CoV-2 grożących kolejną pandemią patogenacj. Gdzieś na początku sierpnia pojawiła się informacja, że Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała nową ich listę. Znalazło się na niej 30 pozycji, wśród nich wirus grypy typu A, wirusy dengi i ospy małpiej. O tej ostatnim ostatnio trochę głośniej. Media w sensacyjnym tonie śledzą kolejne przypadki zakażeń, ale specjaliści wypowiadający się na ten temat są raczej zdania, że z tej strony nie grozi nam większe niebezpieczeństwo (to czemu wirus ten znalazł się na liście WHO?). Tymczasem znany z czasów pandemii jako „panikarz naczelny”, dziś główny inspektor sanitarny, zapowiada, że w związku z szacunkami (!), że mamy coraz więcej chorych na kowid (bo niby czemu covid?), niebawem być może znów pojawią się zalecenia „antyepidemiczne” w rodzaju noszenia maseczek i temu podobne. Czytam i mam mocno mieszane uczucia.
Z perspektywy kilku lat od wybuchu pandemii dziś lepiej już widać skutki podjętych wtedy działań. Nie tylko dla portfela zwykłych Kowalskich, nie tylko dla gospodarki. Widać skutki, jakie przyniosła w sferze zdrowia psychicznego, zwłaszcza młodym, wielomiesięczna izolacja. Widać też, jak społeczeństwa izolując się od koronowirusa, straciły odporność na inne patogeny. Lepiej widać też skutki uboczne. Zarówno przechorowania jak i mających nas chronić szczepień. Zgodziliśmy się wtedy na takie działania, bo powodował nami strach. Podsycany przez kierujących się różnymi intencjami „panikarzy”. Baliśmy się przepełnionych szpitali. W których zresztą wielu i tak nie udało się pomóc. Ale czy naprawdę śmiertelność, sięgająca wedle najczarniejszych szacunków w porywach 3 procent, usprawiedliwiała wprowadzenie tak uciążliwych restrykcji? Czy cena jaką zapłaciliśmy nie była jednak zbyt wysoka? No i czy naprawdę, jak głoszono wtedy, przechorowanie nie chroniło tak dobrze jak zaszczepienie? I to słabo sprawdzonymi szczepionkami? Nie słyszałem jeszcze sensownego wytłumaczenia tego medycznego fenomenu.
Tak, niech będzie, że na starość staczam się w jakieś spiskowe teorie. Czy jednak tylko mi się wydaje, że po pandemii przyspieszyło też posługiwanie się różnymi technikami inżynierii społecznej? Niby dlaczego? Przecież czas pandemii pokazał, że działają, że naprawdę przy ich pomocy można sterować społeczeństwami. Chętniej więc różni „inżynierowie” po nie sięgają. Także w Polsce. No więc wydaje mi się tylko, czy nie?
Przede wszystkim jednak nie bardzo wierzę w czyste intencje różnych decydentów (niekoniecznie z rządów) podnoszących, że chodziło wtedy o ochronę naszego życia. A nie wierzę, bo przeczy temu ich podejście do życia nienarodzonych. Gdyby naprawdę cenili ludzkie życie robili by wszystko, by temu zabijaniu bezbronnych zapobiec. Tymczasem dziś raczej dążą do tego, by aborcję uznać za prawo człowieka. Bo przecież nie ma racjonalnego powodu, żeby życie moje uznać za dużo cenniejsze od życia nienarodzonego dziecka, prawda? Mam więc rację nie wierząc, że wtedy chodziło o nasze życie czy nie?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).