Jest w nas czasem jakaś intuicja, powracająca w różnych okolicznościach myśl.
Nie umiemy jej dokładnie ująć w słowa, a czasem w ogóle tego nie próbujemy – jest mocna, lecz jakoby niedookreślona, bardziej przeczucie niż pewność. Nic natrętnego, raczej coś, co nam towarzyszy w drodze, w codzienności, jak deszcz czy mgła od rzeki. Niekiedy jednak – niespodziewanie, choć podobno przypadki nie istnieją – napotykamy ją u kogoś innego. Nazwaną, określoną, właśnie tak, jakbyśmy to zrobili sami, gdybyśmy chcieli, potrzebowali, umieli.
Frank Duff (1889–1980), Irlandczyk, założyciel Legionu Maryi. O nieuchylaniu się przed tym, do czego wzywa nas życie, a co uznajemy za niemożliwe – przepisuję z książki o nim autorstwa siostry Adelheid Liechtenstein: „Postępując w duchu wiary, każde «niemożliwe» można by podzielić na dziewięćdziesiąt dziewięć stopni, a każdy z nich, z osobna, jest już do pokonania. Koncentracja na pokonaniu pierwszego stopnia sprawia, że ukazuje się sposób na przezwyciężenie drugiego; i tak ani się obejrzymy, jak znajdziemy się w królestwie niemożliwego.
Niektóre trudności są jednak tak duże, że nie można znaleźć tego pierwszego, wiodącego do celu stopnia. Wtedy należy postawić choćby jakiś znak wskazujący kierunek lub pozostający w związku z celem, do którego dążymy. Czynimy tak nawet wtedy, gdy zdaje się on nie mieć żadnej praktycznej wartości (…). Ten znak naszej gotowości nazywany jest w Legionie «czynem symbolicznym». Czyniąc ten znak, sprawiamy, że trudności zaczynają znikać. Z prawdziwymi problemami, przekraczającymi nasze siły, podejmujemy walkę w duchu wiary, a rezultat jest często taki, że mury Jerycha same się rozsypują”.
Czyn symboliczny. Ileż takich czynów uczyniono już wokół nas, ileż możemy uczynić sami! I – może dziś przede wszystkim – ile razy doświadczamy tej właśnie niewiedzy, co zrobić, braku podstaw na realizację celów, które uznajemy za tak ważne. Mury Jerycha, które mają runąć, choć żadnych atutów nie posiadamy. Sprawy, o które trzeba zawalczyć, choć wydaje się, że nie ma szans, że jesteśmy niemal śmieszni w swojej nieudolnej potrzebie działania.
Uderzające, jak nasze poczucie osamotnienia staje się niemal absurdalne, gdy mamy do dyspozycji świętych! Bożych ludzi – opatrznościowych, tak to się onegdaj mówiło – po tamtej albo i po tej stronie, bo przecież i na ziemi nie brakuje takich. Cały ten świat: ukryty, nieoczywisty może, a przecież realny – działa na naszą korzyść, sprzyja nam. Czy będziemy umieli po to sięgnąć, czy uznamy to za własne dziedzictwo?
Jakiś czyn symboliczny? Od czegoś wszak trzeba zacząć…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.