Oczy Zemeda

Jedno spojrzenie w oczy tego malucha – i już po tobie. Potem spojrzenie w oczy jego mamy i już wiesz – ukradli ci serce. Gdziekolwiek byś nie był, ono będzie się wyrywać do tamtych oczu.

Reklama

Skarb i złoto

Tiruok to w miejscowym języku – złoto. Tak ma na imię mama Zemeda. Mieszkają w Lalibeli – dwa dni samochodem i cztery autobusem od stolicy Etiopii, Addis Abeby. Ciemnoniebieskie oczy malucha urzekają każdego, kto na niego popatrzy. – To dzięki Zemedowi wydarzyło się wszystko, co trwa do dziś – mówi Bożena. Rozbrajające oczy chłopczyka kontrastowały ze spojrzeniem Tiruok. Zapalenie rogówki sprawiało, że Tiruok traciła wzrok...

Choroby oczu i skóry, wynikające z niewystarczającego poziomu higieny, gigantycznie powiększone tarczyce w wyniku niedoboru jodu (niemal cała Etiopia położona jest w górach), źle gojące się rany, a do tego brak dostępu do służby zdrowia – to codzienność także tej części Afryki. Bożenę i Stanisława przyciągnęły tu oczy Zemeda. I to one otworzyły ich własne oczy na problemy Etiopczyków. Wtedy nie zastanawiali się długo. Zorganizowali samochód i wzięli Tiruok i Zemeda w dwudniową podróż do szpitala w stolicy.

Było jeszcze miejsce w samochodzie. Postanowili więc zabrać 12-letnią dziewczynkę z mocno powiększoną tarczycą. Po wizycie w jej domu ich przewodnik delikatnie zasugerował: – Chyba tutaj jest większy problem... Zabrali brata dziewczynki, cierpiącego na zaawansowaną grzybicę kości. Nieleczona rana skończyłaby się gangreną. W tych warunkach nie sposób wówczas musiałby umrzeć. Udało się pomóc i Tiruok, i chłopakowi.

– Kiedy przyjechaliśmy do Etiopii trzeci raz, Tiruok zobaczyła nas swoimi zdrowymi oczami po raz pierwszy. Zamurowało nas, kiedy rzuciła się do nóg, dziękując... – wspominają. Szeroko otwarte oczy Etiopia nie dawała im spokoju. W Polsce prowadzą własną firmę. Postanowili dzielić się tym, co mają. Założyli specjalne konto, z którego co miesiąc Tiruok wypłaca w Lalibeli określoną kwotę, by zapewnić godne życie sobie i synkowi.

Tam, w Afryce, nikt ich o pomoc nie prosił. Kiedy lepiej poznali codzienność swojego przewodnika Teferry, postanowili wspomóc finansowo jego naukę na studiach. Innemu Afrykańczykowi w dowód wdzięczności podarowali pieniądze na krowę. Kiedy wrócili po jakimś czasie, właściciel koniecznie chciał im pokazać, że słowa dotrzymał – za pieniądze kupił krowę. Oznaczył ją... wypalonym logo firmy Stanisława i Bożeny. Jeden z chłopaków, z którym się zaprzyjaźnili, powiedział, że byłoby spełnieniem jego marzeń, gdyby zechcieli przyjechać na jego ślub. Obietnicy dotrzymali.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama