How are you! – przywitałem przed Sumą parafianina, który dopiero co wrócił z Anglii. „Byliśmy tam w kościele. W polskim, oczywiście. Ale to zupełnie co innego niż u nas”. Skoro polski, to i katolicki – zaoponowałem.
„Katolicki, ale nie o to chodzi. U nas, o, niech ksiądz popatrzy, dom starców. A tam – młodzi. 25 lat i trochę więcej. Kościół pełny. Połowa z nosidełkami. Dzieci! Cały czas w kościele głośno, no, te dzieci, wiadomo”. No tak, u nas spokój – odpowiedziałem. „Emerycki spokój” – dopowiedział. Z wieży odezwał się dzwon odliczający ostatnie minuty do niedzielnej Mszy, poszedłem do zakrystii. Za tydzień ochrzcimy małego Ksawerego. Rodzice z malcem przylecą z Anglii do swojej dawnej parafii. Do swoich rodziców. Czy do domu? Dom mają tam. Kupili. Mały Ksawery już tam będzie zapuszczał korzenie swojego życia. Nie on jeden. Żaden spis nam nie powie, ilu naszych młodych gdzieś tam, w świecie szerokim, osiadło. Nawet spis deklarowany jako „powszechny”.
„Proszę księdza, wrócą. Oni to tak, żeby się dorobić na początek” – takie i podobne zapewnienia rodziców słyszałem wielokrotnie. Przytakiwałem, choć wiedziałem, że mówię nieprawdę. Bo po roku, dwóch nie bardzo do czego jest wracać. Oni tam przyzwyczaili się do jakiejś społecznej, administracyjnej, socjalnej, lekarskiej normalności. U nas wszystko się cofa. W ostatnim czasie cofa się dramatycznie. „Wie ksiądz, mama ciągle czeka, że wrócimy.
Ale tu jest dom wariatów. My już nie potrafilibyśmy w tym wszystkim funkcjonować” – usłyszałem od innej pary. „No, i ten kabriolet naprzeciw domu rodziców!” Jaki kabriolet? – zapytałem. „No ta stodoła z rozsuniętym dachem. Nie kabriolet?” Nawet się nie roześmiałem z humorystycznego porównania. A swoją drogą, czy wszyscy właściciele takich czy innych kabrioletów pomyśleli, że też są współwinni dramatowi Polski? Nie wszędzie jest tak – powiesz. Wiem. Ale są całe obszary naszego kraju, które stały się szare, brzydkie, niewydolne. Odstraszają.
I dlatego gwarno w polskim kościele w Anglii. Miałem dwa dni takiego gwaru u siebie. Pozjeżdżali się na Wielkanoc młodzi z różnych stron Polski i świata. A z młodymi – ich dzieci. Pogoda dopisała, jedne dzieci z mamą i tatą przyszły, inne przyjechały samochodami. Kiedyś to nadmiar tego gwaru mnie rozpraszał. Ale przecież kazanie mam napisane – myśl nie ucieknie. Pod ornatem ukryty regulator wzmocnienia, mocy w głośnikach starczy. Uśmiecham się, czasem coś dorzucę pod adresem któregoś malca – to taka radość. Gdy do Komunii podchodzi kobieta w stanie błogosławionym, błogosławię dzieciątko krzyżykiem na jej zaokrąglonym brzuchu. Kiedy wszyscy w Polsce tak naprawdę zaczną się cieszyć każdym dzieckiem?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).