„Mówicie o naszych ranach, mówcie o naszym bólu. Swą modlitwą leczycie rany Ukrainy”.
Na moim biurku leży fragment rosyjskiego pocisku. Dostałam go od greckokatolickiego księdza z Berysławia. Wybuchł tuż obok miejscowego kościoła. Miasteczko leży zaledwie 4 km od rosyjskich wojsk a wcześniej przez kilkanaście miesięcy było okupowane. Ludzie żyją pod ciągłym ostrzałem, brakuje leków, żywności a coraz częściej także wody, ponieważ po zniszczeniu tamy w Nowej Kachowce powysychały studnie. – Sytuacja jest u nas bardzo ciężka – mówi ks. Oleksandr Bilskyj podkreślając, że najtrudniej jest mu, gdy jedzie do okolicznych wiosek i w oczach ludzi widzi nadzieję na pomoc, a nie może jej dać, bo wsparcie z zewnątrz praktycznie nie dociera.
Gdy on jeździł po Włoszech, dzieląc się świadectwem cierpienia Ukraińców i żebrząc o środki na przetrwanie mieszkańców Berysławia, jego żona wraz z dwoma córkami była w Lizbonie, gdzie Franciszkowi opowiedziały o tygodniach spędzonych w piwnicy, życiu bez światła i wody i całej rzeszy potrzebujących, którzy w miejscowym kościele otrzymują nie tylko pociechę duchową, ale i ciepłą strawę. Gdy tylko z miasteczka wycofali się Rosjanie, ks. Oleksandr otworzył polową kuchnię a w świątyni ustawił stoły, by można było wspólnie zjeść posiłek, porozmawiać z sąsiadami, podzielić się swym bólem i szukać nadziei. Tej nadziei, jak mówi, bardzo ludziom potrzeba, bo wojna się nie kończy a przed nimi kolejna zima.
Uderzyło mnie to, że choć dzielił się świadectwem ogromnego cierpienia swych ludzi, to bił od niego wewnętrzny pokój i jakaś wewnętrzna niezłomność. – Moje życie jest w rękach Boga i widzę to każdego dnia – mówił. Jego żona wspomniała, że kiedyś jechał do żołnierzy i wrócił na chwilę do domu, bo zapomniał kropidła. Był to kwadrans, który uratował mu życie – w tym czasie na pozycje Ukraińców spadły rakiety. Wszyscy w tym okopie zginęli. Gdy pytam, co jest dla niego najtrudniejsze odpowiada: obojętność wielu ludzi na to, co dzieje się na Ukrainie. Stąd za swą misję uważa dawanie świadectwa prawdzie o bestialskich skutkach rosyjskiej agresji.
Jego nastoletnie córki, które były w Lizbonie dodają, że wracają z nadzieją i przekonaniem, że Bóg zna ich trudną rzeczywistość i ich nie opuścił: „Mamy zapewnienia młodych z całego świata o modlitwie za Ukrainę, to musi zrodzić nadzieję, a po niej pokój”. Na całą przebiegłość zła, które wylewa się w ich ojczyźnie uczą się odpowiadać najlepszą bronią, jaką jest różaniec. Przed powrotem całą rodziną do Bersyławia proszą: „Nie zapominajcie o nas. Mówicie o naszych ranach, mówcie o naszym bólu. Swą modlitwą leczycie nasze rany”. To też jest bycie Kościołem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Życzenia bożonarodzeniowe przewodniczącego polskiego episkopatu.
Jałmużnik Papieski pojechał z pomocą na Ukrainę dziewiąty raz od wybuchu wojny.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.