Z przekonania, że własność prywatna zawsze lepiej służy dobru wspólnemu niż państwowe, wyleczyło mnie już życie.
Wakacje na Sardynii. Niewielkie miasteczko z górującymi nad nim i okraszonymi skałkami wzgórzami. Transfer na lotnisko dopiero wieczorem, więc jest czas na rozejrzenie się po okolicy. Na te skałki? Widok powinien być przedni. OK, idziemy. Już obrzeża miasteczka, już droga, którą można wejść na wzgórza. Gdy jesteśmy w okolicach grzbietu – zdziwienie. Do skałek – po jednej czy drugiej stronie drogi – nie wiedzie żadna ścieżka. Wszystko pozagradzane. Teren prywatny. W głupiej nadziei, że w końcu może gdzieś, coś schodzimy z grzbietu i idziemy dalej. Nadzieja na dookolny widok przepadła. Już dość nisko udaje się wejść na skałki stojące tuż przy drodze i rozejrzeć się trochę po okolicy. Dobre i to, bo bez tego ten marsz w skwarze okazałby się całkiem bezsensowny.
Niedawno w naszej publicznej dyskusji pojawił się temat możliwości chodzenia na grzyby. Jako swoista ekstrapolacja problemu własności lasów. W tej chwili lwia ich część to lasy państwowe. Można po nich chodzić (prawie) do woli, nikt ich nie grodzi (prócz szkółek), zbierać grzyby, maliny, jagody.... Istnieją jednak zakusy – nie od dziś, czego świadectwem była podjęta swego czasy próba „nocnej zmiany” konstytucji – by lasy można było na szeroką skalę prywatyzować. Powiem szczerze: będę się takim pomysłom jak tylko mogę sprzeciwiał. Że instytucja Lasy Państwowe jest zbyt silna? Że zbyt wiele w tym władzy dla państwa?
Tak, był w moim życiu i okres, kiedy uważałem, że prywatne zawsze jest lepsze od państwowego. Bo bardziej zadbane, lepiej funkcjonujące, a więc lepiej służące dobru wspólnemu (choćby przez płacenie podatków). Tyle że z czasem zobaczyłem, że to niekoniecznie prawda. Że w pewnych okolicznościach to, co prywatne obraca się przeciwko dobru wspólnemu (patrz prywatyzowanie zakładów po to, by zamknięte nie były konkurencją dla innych). Nie mam pojęcia, czy gospodarka leśna w Polsce prowadzona jest dobrze czy źle (opinie zależą od miejsca siedzenia tego, kto je wygłasza). Wiem za to, że w tej chwili będąc w górach mogę iść tam gdzie mnie oczy poniosą (poza parkami narodowymi i rezerwatami, ma się rozumieć). Kiedy wszystko zacznie być prywatyzowane... Nie wiem, już zdarzyło mi się widzieć (lata temu), że ktoś w poprzek szlaku postawił elektrycznego pasterza. Zdarzyło mi się szukać długiego obejścia, bo na pastwisku którym biegł szlak pasły się... byki. Gdybym więc dziś miał wybierać między tym, że państwo będzie mieć pieniądze ze sprzedaży lasów (które i tak nie wiadomo na co wyda), a tym, że będzie ciut biedniej, ale ze spaceru w lesie nikt mnie nie przegoni, to nie miałbym wątpliwości co wybrać.
Dobro wspólne – to jest to, o co przede wszystkim powinniśmy się troszczyć. I właśnie z tej perspektywy powinniśmy też patrzyć na to, czy lepiej, żeby coś było państwowe, gminne czy też prywatne. Warto przy tym pamiętać, że także w teologii moralnej przed prawem do prywatnej własności stoi zasada powszechnego przeznaczenia dóbr: tak, wszelkie dobra tego świata mają służyć nie egoistycznie pojętemu dobru niektórych, ale dobru wszystkich. Tak uczy mój Kościół. I tego, także w swoich ocenach zjawisk gospodarczych, będę się trzymał.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.