Przekształcanie świata może okazać się tyleż fascynujące, co nużące. Seria tych samych, nawykowych ruchów. Zamiatanie, odprowadzanie, sadzenie. Klawiatura i zmywarka, kierownica, łyżka, klęcznik. Kroki. Wzruszenia ramion. Przytulenia. Wszystkie te odkryte kiedyś gesty i przedmioty, którymi zagarniamy świat, dajemy siebie.
Nigdy jakoś nie umiałam pogodzić się z w sumie nie wiadomo przez kogo sformułowaną tezą, że jako młodzi ludzie mamy ideały, które z biegiem czasu stopniowo porzucamy, tak zwane życie wymusza na nas ich porzucanie. Wydaje mi się, że w życiu większości z nas dochodzi raczej do czegoś przeciwnego. Te młodzieńcze ideały: często wzniosłe, słuszne, ale i jakoś niedookreślone, wraz z wiekiem i doświadczeniem przyjmują konkretniejszy wymiar, zyskują konkretną twarz:oblicze tych spraw i tych ludzi, którym zobowiązaliśmy się służyć, przyjmują formę tego naszego codziennego, realizowanego powołania. Te młodzieńcze ideały się nie rozmywają, a raczej ogniskują, wyostrza się ich kształt.
Być może nie jesteśmy tak zafascynowani sobą i własnymi pomysłami na życie, jak w młodości (ach, te szczęśliwe czasy!), ale i nasze dzisiejsze znużenie bierze się niekiedy z tego po prostu, że umiemy. Umiemy robić to, co robimy: dzień po dniu, godzina po godzinie. Nie doszukiwałabym się w tym jednak porzucenia ideałów czy jakiegoś wypalenia. Jest to przecież często – przyznajmy – wprawa rzemieślnika, mistrza w swoim fachu, który składa może i tysięczny zegarek, ale jest to przecież tysięczne arcydzieło.
Czy głoszę w tym momencie pochwałę na własną cześć? Nie, niestety. Spotykam po prostu ostatnio wielu takich, którzy bilansując własne życie, tak zwane osiągniecia (lub ich brak),nie widzą tego, co tak jasno dostrzegamy my, świadkowie ich egzystencji. Że dają tak wiele. Że świat pięknieje od ich zaangażowania. Że dzięki nim staje się znośniejszy.
Jan Paweł II pisze w „Novo millenioineunte” o potrzebie nowej wyobraźni miłosierdzia (nr 50). Byłaby ona odpowiedzią na ubóstwo, w którym wielu zmaga się „z warunkami życia uwłaczającymi ludzkiej godności”, inni, nawet materialnie zasobni, choćby z poczuciem bezsensu życia czy opuszczeniem w starości i chorobie. Kontynuowanie chrześcijańskiej „tradycji miłosierdzia (…) obecnie wymaga może jeszcze większej inwencji twórczej” – zauważa. Przejawem nowej wyobraźni byłaby „nie tyle i nie tylko skuteczność pomocy, ale zdolność bycia bliźnim dla cierpiącego człowieka”.
Taka wyobraźnia, inwencja, zdolność – czy nie tego uczymy się przez całe życie? Nasz własny sposób na bycie bliźnim dla tych, co wokół. Mistrzowski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.