Gdyby w ciągu ostatniego tysiąca lat tylko z co 10 jajka, jakie zniosła kura wykluło się pisklę, świat powinien być dziś wielkim kurnikiem.
Czemu nie jest? No bo na liczebność kur na świecie wpływ ma nie tylko to, z ilu jajek wyklują się kury. A Czemu o tym piszę? No właśnie...
„Ślad wodny”. Słyszeli Państwo o czymś takim? Dla mnie to pojęcie dość nowe. A spotkałem się z nim w związku z głośną ostatnio sprawą, czy powinniśmy jeść mięso czy nie. Do tej pory było, że żal krów czy świnek (co akurat rozumiem), że człowiek mięsa nie potrzebuje (co nie jest prawdą) i że hodowla zwierząt daje wielki „ślad węglowy” (co jest demagogią, bo każde zwierzę, nie tylko hodowlane, coś musi jeść i wydala dwutlenek węgla). Teraz doczytałem się, że jest też coś takiego, jak „ślad wodny”. To ilość wody potrzebna do wyprodukowania czegoś. Ot – jak czytam – do wyprodukowania
Mógłbym wtedy nie zauważyć ile wody zużywam, gdybym zawsze korzystał z kranów. Wiadomo, inne czasy, woda praktycznie nie kosztowała. Ale pech chciał, że gdy przyszły potężne mrozy, rury nam zamarzły. Trzeba było nosić wodę ze studni wiadrami. Na dzień koło 20. Czyli licząc, że były pełne, gdzieś circa
Nie, nie chcę bawić się w skomplikowane wyliczenia. Pomyślałem, że można by pójść tropem ceny wody i rachunków, jakie musieliby płacić hodowcy. Ale to też dość skomplikowana sprawa, bo ceny wody dla gospodarstw są zupełnie inne niż kranówki dla mieszczuchów. I zależne od regionu, zasobu, z jakiego woda jest pobierana itd. Trafiłem jednak na informację – laik jeśli chodzi o hodowlę – że tucznik potrzebuje od 6-
A jakże, doszukałem się. TUTAJ. Chodzi o tzw. zielony, niebieski i szary ślad wodny Czyli o wodę zużytą do produkcji pasz, zużytą w czasie hodowli, uboju i produkcji mięsa i wodę zanieczyszczoną podczas tych procesów. O ile drugie można sensownie wyliczyć – choćby zerkając na liczniki wody, za którą przecież się płaci – to pierwsze i trzecie opierają się na szacunkach. Niech będzie, że trafnych. Tylko...
Mówienie o zużyciu wody ma sens ... w zakładzie wodociągowym. Tyle a tyle wody pobrano, tyle ubyło. Zużycie – co pokazują liczniki – jest takie a takie. W przyrodzie jednak woda nie tyle się zużywa, co... krąży. Mówiąc obrazowo: deszcz spada na ziemię niezależnie od tego, czy jest to uprawa przeznaczona na paszę dla prosiaków, zarośnięty krzakami nieużytek czy bujny las. Co zaś by nie rosło, potrzebuje wody. Jej część zresztą wyparuje, część, większa czy mniejsza, w zależności od „pragnienia” znajdujących się tam roślin koniec końców trafi do rzek. I „zużyje się” gdy wpadnie do morza. Z perspektywy padającego na ziemię deszczu, parowania i „ujścia rzeki” całe to gadanie o oszczędzaniu wody przez zmniejszenie areału upraw pod paszę dla zwierząt to myślenie kategoriami nie ekologii (czyli nauki o ekosystemach), ale kierownika stacji uzdatniania wody.
Nie inaczej jest z kwestią liczenia zużycia wody miarą ilości wody zanieczyszczanej. Nie znam konkretów. Ale... No dobrze, niech będzie: załóżmy że w ramach oszczędzania wody będę w toalecie spuszczał wodę co drugi raz. Zaoszczędzę czystej wody, to pewne. Zapłacę mniej. Czy jednak mniej zanieczyściłem? Przecież ilość fekaliów, jakie dostarczyłem oczyszczalni ścieków jest taka sama, prawda? Nie ma dla procesu oczyszczania znaczenia, jakie jest stężenie tych zanieczyszczeń w wodzie, tylko objętość tego, co nazwie się wodą zanieczyszczoną? Mocno mi się wydaje, że przynajmniej gdy chodzi o procesu naturalne, ma. I ma też znaczenie jak łatwo przyroda z konkretnym rodzajem zanieczyszczeń sobie radzi. Powtarzam, nie znam konkretów. Ale na oko widać, że biedne te prosiaki. Jak by były dzikami w lesie nikt by im nie liczył ile metrów sześciennych wody zanieczyściły tym, co wydaliły ani ile metrów sześciennych zanieczyściły chemikalia, którymi posypano kartoflisko na którym się pożywiły. Nie mówiąc już o tym, że w kontekście tego, co zjadły i zniszczyły na leśnych łąkach nikt nie mówi o niszczeniu środowiska. Byłoby, że to sama natura. A że są w chlewach...
Nie, nie jestem wrogiem chronienia środowiska. I nie jestem wrogiem oszczędnego podchodzenia do różnorakich zasobów. Tyle że w imię tej proochroniarskiej propagandy wymyśla się czasem takie rzeczy, że... Mam nadzieję, że to tylko ludzka bezmyślność, a nie świadoma manipulacja. Bo wiadomo, gdzie manipulacja, tam chodzi o coś zupełnie innego niż to, co się oficjalnie mówi.
***
Dzień później, 2 marca
No dobrze, dopiszę jakie mogą być konsekwencje takiego liczenia "śladu wodnego". Ile kilogramów różnorakiego mięsa zjada w swoim życiu człowiek? Ile przyjmuje innego, zużywającego wodę pokarmu? Ile trzeba mu ubrań, butów, mieszkań, mebli samochodów itd itp? Ile zanieczyści swoimi odprowadzanymi do kanalizacji odchodami, mydłem, pastą do zębów, detergentami do mycia naczyń i nie wiadomo czym jeszcze? Proszę zobaczyć ile wody pozwala zaoszczędzić jedna aborcja... Makabra, prawda?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.