Spotkanie, uczestnictwo, umocnienie

Było już kilka telefonów. Oczywiście spoza parafii. Głos lekko zaniepokojony. Przyjmują? Wszyscy? Jaka jest atmosfera? Są jakieś sytuacje nieprzyjemne?

Reklama

Okołokościelne komentarze mają swój rytm. Jesienią religia w szkole. Boże Narodzenie – ile wydamy na święta. Na początku stycznia pytania o kolędę. Później, wiadomo – Pierwsza Komunia. Mamy zatem czas na trzecie. Co szanujący się publicysta musi zauważyć.

Było już kilka telefonów. Oczywiście spoza parafii. Głos lekko zaniepokojony. Przyjmują? Wszyscy? Jaka jest atmosfera? Są jakieś sytuacje nieprzyjemne? Po każdym miałem wrażenie jakby pytający czekał na moment, gdy będzie mógł wykrzyknąć: mam! Oczywiście materiał na sensacyjnego newsa. Nic z tych rzeczy. Wszystko idzie po staremu, aczkolwiek nie do końca. Ale zanim napiszę jak jest na małej, wiejskiej parafii, wrócę do fragmentu tekstu, jaki napisałem dla Gościa Niedzielnego przed dwoma laty, próbując zmierzyć się z odpowiedzią na pytanie czym kolęda jest, a czym nigdy nie będzie.

„Zatem czym kolęda jest? Kodeks Prawa Kanonicznego, opisując zadania proboszcza, zaleca: „Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś niedomagają – roztropnie ich korygując” (kan. 529). Dlatego nie będzie przesadą jeśli stwierdzimy, że sens kolędy zamyka się w trzech słowach: spotkanie, uczestnictwo, umocnienie.”

Pierwsze spostrzeżenie z tegorocznej, nie obarczonej ograniczeniami kolędy. Nie mogą się doczekać. Nareszcie – słyszałem w wielu domach – możemy się spotkać. Być może nie byłoby radosnego „nareszcie”, gdyby nie kilka innych czynników nań się składających. Jakich?

  1. Mała wspólnota z prowadzącym ją już dwadzieścia lat proboszczem. Czyli nikt dla nikogo nie jest anonimowy. Wielokrotnie, przy innych okazjach wspólnie płakaliśmy. Raz z radości, raz z bólu…
  2. Czas. W małej wspólnocie można pozwolić sobie na luksus. Nie trzeba się spieszyć. Nic nie goni. (Może poza sytuacją nadzwyczajną jaką jest pogrzeb. Tego nie da się zaplanować.)
  3. Słuchanie. Bardzo ważny element kolędy. Zwłaszcza w domach osób starszych i chorych. Czasem mam pokusę zebrać te wszystkie opowieści o pierwszych i jedynych miłościach życia, ratowaniu dzieci w chorobie, zmaganiu się o kształt miłości. Ileż w nich piękna!

Żeby nie było za słodko (do słodyczy jeszcze wrócimy), kilka słów o pojawiających się problemach. To one, nie zamknięte drzwi, w przyszłości wpłyną na zmianę kształtu kolędy.

Zwykle kojarzymy parafię wiejską z rolnictwem. Tymczasem tradycyjnej, gospodarującej wsi jest na wsi coraz mniej. Dla przykładu trzy największe wioski w naszej parafii. W pierwszej jest sześć gospodarstw rolnych, w drugiej cztery, w kolejnej trzy. Rachunek jest prosty. Na około osiemdziesiąt domów zaledwie trzynaście to gospodarstwa rolne. Pozostali w świecie. Albo dojeżdżają kilkadziesiąt kilometrów, albo wracają na weekend. Z dziećmi i młodzieżą podobnie. Na terenie parafii  nie ma żadnej szkoły. W domach są przedstawiciele rodziny, albo umawiają się indywidualnie na inny termin. Można kolędę przenieść na godziny popołudniowe i wieczór, ale wizyta siłą rzeczy będzie krótka. A i chodzenie w ciemnościach z pewnością trudniejsze. Być może przyjdzie czas, gdy kolęda, do tej pory kojarzona z Bożym Narodzeniem, trwała będzie cały rok.

Po słynnym filmie pojawiają się także pytania o poczęstunek. Owszem jest. Nie ukrywam. Ale o menu w ogłoszeniach nie mówię ;) Zamiast tego dwa kwiatki. W jednym z domów parafianka mówi: poczęstowałabym księdza obiadem, ale nie wiem jakie frykasy proboszcz jada. Jakie, zaśmiałem się, francuskie – bon żur. Co? Proboszczowi żurek! Nie wypada! W następnym roku czekał na stole tradycyjny, kujawski żur. (Bo Kujawy, proszę Państwa, to żur i czernina. Czyli zupa z krwi kaczki, gotowana na kaczym combrze, z suszonymi gruszkami, rodzynkami i kluskami ziemniaczanymi. Żur na co dzień, czernina na święta.) Inna pyta sąsiadkę co dać proboszczowi na śniadanie. Najlepiej – słyszy – biały ser i miód. Jeśli nie będzie przegrzany i nie wyciśniesz go za bardzo, zobaczysz, będzie wniebowzięty. Reakcja podobna jak wyżej. Co? Ser dla proboszcza? Był ser. Palce lizać. Takiego w sklepie nie kupi.

A jeśli ktoś jest ciekaw czemu te posiłki służą, niech wie. Nie chodzi wcale o pusty żołądek. Jedzenie jest tylko pretekstem. Tak naprawdę stół to budowanie wspólnoty, więzi, radość z bycia razem. Ostatecznie Pan Jezus wiedział, co robi, siadając do stołu z celnikami i grzesznikami, i – także przy stole – zostawiając uczniom Pamiątkę swej Męki, Śmierci i Zmartwychwstania. „Mądrość stół zastawiła obficie i na święto zaprasza swój lud…”, śpiewamy w jednej z pieśni eucharystycznych. Jeśli kolęda ma być świętem, musi być i stół.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama