A nie mówiłem?

xwl

O nominacjach kardynalskich i przyszłym konklawe. Z dystansem.

Reklama

Wbrew temu, co  w tytule, nie mam zamiaru wywlekać starych tekstów, by udowadnić, że przewidując bieg wydarzeń miałem rację. Chodzi raczej o zwrócenie uwagi na pewne, ujawniające się od czasu do czasu także w Kościele, trendy. Jednym z nich są próby przewidzenia wyboru kolejnego papieża.

Po każdym konklawe, a przeżyłem już cztery (choć wyboru Pawła VI z przyczyn oczywistych nie pamiętam), często ujawniali się przeróżnej maści prorocy, którzy już wcześniej wiedzieli. O ile w październiku 1978 roku niewielu z nas miało możliwość zweryfikowania tej wiedzy, po kolejnych konklawe, a właściwie przed nimi, wiedzieliśmy na kogo stawiają obserwatorzy watykańskiej sceny. Najmniejszym zaskoczeniem był prawdopodobnie wybór Benedykta XVI. Wielu mogło powiedzieć wówczas: a jednak…

Jan Paweł II i Franciszek byli żywym dowodem, potwierdzającym starą zasadę, w myśl której ten, kto wchodzi na konklawe papieżem, wychodzi kardynałem. Pamiętam bezradność komentatorów gdy wybrano Franciszka. Swoją także. To były minuty i godziny  rozpaczliwego poszukiwania odpowiedzi na pytanie kim jest nowy papież. Prawdopodobnie w 1978 roku dziennikarze mieli podobny problem. Jeden z dalekiego kraju, drugi z końca świata. Obydwaj noszący dziwne, trudne do wymówienia nazwiska.

Ta nieznajomość ma swoje dobre strony. Daje nowemu papieżowi pewien kredyt zaufania. Jego otwarciem są od pewnego czasu krótkie orędzia, wygłaszane przy okazji pierwszego błogosławieństwa urbi et orbi (miastu i światu). W 1978 roku obecni na Placu Świętego Piotra niemalże „oszaleli”, słysząc prośbę, by poprawić papieża, gdy źle wyrazi się w „waszym/naszym języku włoskim”. W 2013 Plac niemalże zamarł w ciszy, gdy nowy papież zwrócił się z prośbą o modlitwę. „Zanim nowy biskup Rzymu pobłogosławi lud, ten niech modli się o błogosławieństwo dla niego”.

W przeciwieństwie do Jana Pawła II i Franciszka, Benedykt XVI takiego kredytu nie miał. Mimo, że w trakcie pierwszego przemówienia, nazwał siebie skromnym robotnikiem winnicy Pańskiej. Komentujący wybór widzieli w nim, o czym przypomniał najnowszy numer miesięcznika „W drodze”, pancernego kardynała. Niewątpliwie wpływ na takie postrzeganie nowego papieża miała Deklaracja Dominus Jesus, z 6 sierpnia 2000 roku, o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła. Pytanie, ilu przyklejających z taką łatwością tę etykietę, zrozumiało przesłanie deklaracji. Ilu znało cały dorobek teologiczny Ratzingera. Prawdopodobnie dziś, z perspektywy czasu, wielu byłoby zaskoczonych, czytając archiwalne numery Communio, czy zapoznając się z pytaniami, jakie stawiał podczas wykładów w Ameryce Łacińskiej. Gdy jako teolog snuł refleksje właśnie o powszechności zbawienia. Uczciwie oddzielając to, co pewne w nauce Kościoła, od pytań, jakie teolog może, a nawet powinien, stawiać.

Te nieco przydługie refleksje zrodziły się przy okazji lektury komentarzy, jakie pojawiły się po ogłoszeniu kolejnych nominacji kardynalskich. Pisanych z perspektywy przyszłego konklawe. Dla wielu będących próbą wzmacniania frakcji reformatorów i wpływania na jego przyszły wynik. Tymczasem jedno jest pewne. Wybór, po raz kolejny, będzie zaskoczeniem. A wielu, już kilka minut po „annuntio vobis gaudium magnum”, powie: a nie mówiłem. Tymczasem, jak pisał pod koniec życia w „Tryptyku rzymskim” Jan Paweł II: „On wskaże”.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama