Prawosławie rosyjskie, z jego wizją dziejów i sposobu osiągania celów religijno-politycznych, nie jest pięćdziesiąt lat za nami. Jest tam, gdzie było zawsze.
Czytając komentarze do bieżącej sytuacji w Ukrainie odnieść można wrażenie, że nie tylko policy żyją w medialnej bańce. Dwa wywiady wprawiły mnie ostatnio w konsternację.
Założyciel Wspólnoty Bose, Enzo Bianchi, którego skąd inąd szanuję i cenię, rozmawiał w ubiegłym tygodniu z dziennikarzem La Stampy, Cesare Martinettim. „Wielki sen Cyryla o byciu Karolem Wielkim Wschodu”. Enzo nie kryje zaskoczenia. Do tej pory widział w nim duchownego „przekonanego i aktywnego w dialogu ekumenicznym, człowieka otwartego, dobrze znającego Zachód”. Tymczasem wybucha kolejna odsłona wojny i metropolia moskiewska zaczyna przemawiać za jej kontynuacją, podkreślając jej religijny wymiar. Dlaczego? – pyta Martinelli. „Wszystko, o czym debatujemy na Zachodzie – snuje refleksje były przeor Bose – dzięki naszej nowoczesności, dla rosyjskiego prawosławia jest cieniem amerykańsko-zachodnim, czyli wielkiego i historycznego wroga. Przez długi czas ekumenizm był dla nich wytworem Zachodu, wyrósł z wielości wyznań, z tolerancji i nieznanej im rzeczywistości. To, co dla nich jest metafizyczną walką dobra ze złem i manifestacją Antychrysta, dla nas jest nabyciem praw obywatelskich. Z drugiej strony my, katolicy, byliśmy w ich sytuacji mniej więcej pięćdziesiąt lat temu”.
Ten nieco długi cytat z jednej strony przypomina coś, o czym już wiemy i słyszeliśmy wielokrotnie z ust rosyjskich polityków, duchownych i filozofów. Retoryka religijnego konfliktu z Zachodem i pogarda dlań jest podsycana do tego stopnia, że wielu Rosjan zaczyna nas traktować jako podludzi. Tu Enzo patrzy na sytuację z dużym realizmem. Trudno jednak przyznać mu rację w trzech kwestiach. Gdy winą za wojnę obarcza dostarczających Ukrainie broń (w domyśle Rosja musi reagować). Gdy nie dostrzega, że obecna dwunarodowość Ukrainy jest skutkiem polityki caratu, rewolucji bolszewickiej, wielkiego głodu, a co za tym idzie celowego wyniszczania narodu i masowych przesiedleń. Wreszcie, tu widzę zasadniczy błąd w postrzeganiu obecnej sytuacji, prawosławie rosyjskie z jego wizją dziejów i sposobu osiągania celów religijno-politycznych, nie jest pięćdziesiąt lat za nami. Jest tam, gdzie było zawsze. Ale tego nie widać na naukowych sympozjach czy podczas oficjalnych wizyt.
O sens dostarczania Ukrainie broni pytał także prezydent Pax Christi w Niemczech, biskup Peter Kohlgraf. W rozmowie z KNA widzimy człowieka, który nigdy nie musiał wybierać między wolnością a tak zwanym spokojnym życiem. Stąd jego pytanie „czy Mariupol byłby dziś tak zdewastowany, gdyby ukraińskie wojsko wycofało się na czas” - czyli skapitulowało? I kolejne: „czy nie wyrządzam większych szkód przez sposób, w jaki się bronię?” Oczywiście jako odpowiedzialny za Ruch Pax Christi ma prawo je zadawać i szukać odpowiedzi alternatywnych. Na nich skupia się przecież niemalże cała światowa dyplomacja. Widać jednak, że duchowny niezbyt zna i rozumie Rosję. Inaczej wiedziałby, że kapitulacja nie oznacza ocalenia poddających się, ale ich eksterminację. Czego dowody Rosja daje niemalże w każdej rodzinie. Stąd czytelnika polskiego (chyba nie tylko) szokuje wniosek, do jakiego hierarcha dochodzi na końcu rozmowy. O ile można się z nim zgodzić, gdy wskazuje na konieczność skutecznego wykorzystania wszystkich opcji dyplomatycznych, o tyle dziwi (delikatnie napisane), gdy ich celem ma być zapewnienie Putinowi możliwości „wyjścia z twarzą”. O tym wielu, nie tylko niemieckich polityków i ludzi Kocioła mówiło od dawna. Problem w tym, że to, co dla Putina w ich oczach ma być szansą, dla niego jest oznaką słabości Zachodu i to wykorzystuje. Pomijając kwestię wykorzystania tej słabości bulwersującym jest fakt, że pod płaszczem chrześcijaństwa ktoś mówi o daniu szansy wyjścia z twarzą komuś, kto jest odpowiedzialny za zbrodnie przeciw ludzkości. Dobrze, że podobnymi kategoriami nie myślano w 1945 roku. Prawdopodobnie wojna trwałaby do dnia dzisiejszego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.