Zza grubych na niemal metr ceglanych murów, które przez blisko 100 lat służyły za koszary, słychać śmiech. Sześćdziesięcioro dzieci odkrywa tu świat, jakiego nie zobaczą pod trzepakiem praskiej kamienicy.
Z sali na końcu korytarza dobiegają głośne komendy: harai-Goshi, o-Soto Gari, yoko-otoshi. Grupka dziewczyn ichłopaków w białych kimonach z hukiem rzuca się na maty. Małgorzata Szostało od kilku lat uczy dzieciaki z Pragi sztuki upadania, rzutów przez biodro i chwytów.
– Są bardzo zawzięci. Jeszcze nie umieją padać, ale już muszą pokazać, jak walczą. Takie zadziory – śmieje się trenerka judo. – Gdybym miała takich zawodników tam, gdzie rodzice muszą płacić za zajęcia, pewnie wychowałabym mistrzów Europy – dodaje.
W Świetlicy Alternatywnej dzieci nie płacą. Wynagrodzenia nie otrzymują też wolontariusze. Do budynku z czerwonej cegły przy ul. 11 Listopada (niedaleko ronda Żaba) przychodzą dlatego, że zobaczyli w dzieciach z Pragi Północ niespotykaną radość życia. Taką, której nie przekreślają małe, a czasem nawet nieco większe problemy.
Kara najgorsza
Olek Węgrzynowicz w świetlicy odkrył swoje marzenia: pewne jest, że będzie sportowcem. A sportowiec wiadomo – nie pali, nie pije, nie używa. No i uczyć się musi, bo zła ocena na semestr wyklucza z treningów. – Wiedzą też, że nie ma judo poza matą, na ulicy. Są bardzo ambitni. Zakaz treningów to najgorsza z możliwych kar – mówi trenerka.
Olek nie wie tylko, co wybrać: być piłkarzem czy judoką? Biało-czerwona flaga, którą powiesił na ścianie, cała jest w medalach. Ostatnio za wicemistrzostwo Warszawy w klasie młodzików judo. Praktycznie z każdych zawodów podopieczni Świetlicy Alternatywnej wracają z medalami. Te same dzieci za chwilę przechodzą do sali plastycznej. Na ścianie wielki czerwony smok, żywcem wyjęty z komiksów, których wielbicielem jest Waldemar Miśkiewicz, magister polonistyki i opiekun pracowni. Tu, pod jego czujnym okiem, powstają setki prac w technice decoupage i dziesiątkach innych, które zna tylko wujek Waldek. Tu rodzą się nowe wrażliwe artystycznie dusze.
Za ścianą, w rytm hinduskich piosenek, wygina biodra kilkanaście uczestniczek zajęć z tańca brzucha, prowadzonych przez ciocię Edytę. Zastępy wielbicieli mają tu każdy wujek i każda ciocia. Oni nie tylko pomogą odrobić lekcje, ale także pozwolą zwierzyć się z problemów. Na wszelki wypadek swój gabinet ma także Karolina Konwińska, psycholog. Na białej tablicy dzieci oznaczają u niej stan uczuć, z jakimi danego dnia przyszły do świetlicy. – Uczymy je, że poza złością i radością istnieje cały wachlarz innych emocji, które można wyrażać. Tu dowiadują się, że nie są złe, jeśli czymś się martwią albo coś im nie idzie. Że nikt nie nakrzyczy, gdy zbije się szklanka – mówi ciocia Karolina, przytulając Marysię i Klaudię.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.