„Nasze miasta i wioski są bez przerwy bombardowane i ostrzeliwane. Teraz byłem koło Żytomierza gdzie widziałem zrujnowany ostrzałem Dom Dziecka. Ostrzeliwane są szpitale, szkoły i domy. Ludzie na Ukrainie bronią się i nie myślą się poddawać” – mówi w rozmowie z KAI ks. Siergiej Dmitriew. Szef organizacji charytatywnej Eleos Prawosławnego Kościoła Ukrainy podkreśla: "My Ukraińcy będziemy się bronić do końca. Dwójka moich dzieci: 21-letnia córka i 24-letni syn absolutnie zostają na Ukrainie, jak powiedzieli, aż do śmierci. Nie chcą jechać do Polski. Takich jak my jest większość: albo wolność albo śmierć”.
Ks. Dmitriew, który obecnie jest duszpasterzem w jednym z oddziałów wojska w strefie frontu oceniając obecną sytuację na Ukrainie mówi: „Nasze miasta są bez przerwy bombardowane i ostrzeliwane. Teraz byłem koło Żytomierza gdzie widziałem zrujnowany ostrzałem Dom Dziecka. Ostrzeliwane są szpitale, szkoły i domy. Ludzie bronią się i nie myślą się poddawać. Wczoraj w Chersoniu ludzie własnymi ciałami blokowali przejazd wojskowych pojazdów”.
ATAK ROSJI NA UKRAINĘ [relacjonujemy na bieżąco]
Prawosławny kapłan podkreśla, że ludzie bez względu na wiarę i kościelną przynależność są zjednoczeni, a Ukrainy bronią nawet biskupi i księża Patriarchatu Moskiewskiego. „Większość żonatych mężczyzn odwozi swoje dzieci i wraca na front, aby dalej walczyć” - zaznacza.
Ks. Dmitriew jest niezwykle wdzięczny bardzo dużą pomoc, która płynie przede wszystkim z Polski i przez Polskę. „Już setki tysięcy ludzi przeszło przez granicę z Polską. Większość chce zostać w Polsce, mimo że ludzie dostają propozycje od Niemiec, Hiszpanii i innych krajów. Tym bardziej, że Polacy są niezwykle otwarci. Na przykład wczoraj dzieci moich żołnierzy, z którymi teraz jestem, dostały propozycję wyjazdu z Lublina, gdzie przybyły, do Czech i odmówiły, pozostały w Polsce. Pomoc Polaków jest niesamowita. Przez cały czas otrzymuję na Facebooku propozycje pomocy: „Sergiej pisz, dzwoń czego wam potrzeba” – mówi i dodaje śmiejąc się: „A tak na marginesie już dostałem dziesięć propozycji miejsc do zamieszkania w Polsce”.
Ks. Dmitriew cieszy się, że Ukraińcy obok materialnej pomocy otrzymują także opiekę duchowo-religijną. „Ostatnio duchowny greckokatolicki z Polski zadzwonił do mnie, czy mamy duchownego, aby odprawiał nabożeństwa dla wiernych prawosławnych w jego cerkwi. Teraz mamy księdza z naszego Kościoła Prawosławnego Ukrainy w Warszawie, który będzie odprawiał nabożeństwa dla naszych uchodźców. Nasi wierni nie chcą iść do prawosławnych świątyń w Polsce, gdyż uważają, że Kościół prawosławny w Polsce jest promoskiewski. Z drugiej strony nasz metropolita Epifaniusz nie może oficjalnie wysłać kapłana do Polski” – mówi ks. Sergiej.
Duchowny mówiąc o innych potrzebach uchodźców wskazuje na otoczenie szczególną opieką osób w podeszłym wieku, którzy są szczególnie zestresowani i w złym stanie psychicznym, tym bardziej, że większość z nich musiała opuścić swoje domostwa niekiedy wbrew własnej woli. „Oczywiście pomoc materialna i medyczna jest bardzo ważna. Nie zapominajmy, że ludzie na Ukrainie znaleźli się w ogromnej biedzie” – mówi ks. Dmitriew.
Jego zdaniem Europa robi najwięcej dla Ukrainy. „Dziwi postawa Stanów Zjednoczonych, które nie chcą by NATO zamknęło przestrzeń powietrzną nad Ukrainą. Przypomnijmy, jeśli Ukraina padnie to kolejną będzie Europa. Rosjanie będą strzelać do wszystkich i zniszczą wszystko tak jak to teraz robią na Ukrainie. My Ukraińcy będziemy się bronić do końca. Dwójka moich dzieci: 21-letnia córka i 24-letni syn absolutnie zostają na Ukrainie, jak powiedzieli, aż do śmierci. Nie chcą jechać do Polski. Takich jak my jest większość: albo wolność albo śmierć” – mówi ks. Dmitriew i dodaje z nadzieją: „Myślę, że musimy wytrwać miesiąc, wtedy zwyciężymy i wojna się zakończy”.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.