Polskiemu społeczeństwu, państwu i organizacjom należy się wielkie uznanie za obecną pomoc na rzecz Ukrainy. Ale pomagać trzeba będzie długofalowo, wpierw integrując się z przybyszami. Do tego potrzebne jest usprawnienie polityki migracyjnej oraz konkretny pomysł na stworzenie obywatelom Ukrainy warunków do życia w Polsce na poziomie gminy i parafii – wskazuje bp Krzysztof Zadarko, przewodniczący Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek.
Bp Krzysztof Zadarko, przewodniczący Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek, dziękuje wszystkim Polakom zaangażowanym w szeroką pomoc obywatelom Ukrainy. – Wielkie uznanie dla naszego społeczeństwa na wszystkich poziomach: od państwa, przez samorządy na organizacjach pomocowych i Kościele kończąc. Ta mobilizacja w parafiach jest niezwykła i nie może zostać zmarnowana – powiedział.
ATAK ROSJI NA UKRAINĘ [relacjonujemy na bieżąco]
Upływający tydzień od początku agresji Rosji na Ukrainę jego zdaniem skłania natomiast do refleksji nad tym, jak tę falę obecnie realizowanej pomocy zamienić w pomoc długofalową, we wsparcie, które nie powinno wygasnąć. – Wszystko wskazuje na to, że to będzie trwało miesiące. Tego, co teraz najbardziej potrzeba, to aby nasz zapał, to pospolite ruszenie, nam nie wygasło, choć z przyczyn psychologicznych tak może być – mówi bp Zadarko.
Obecnie, jego zdaniem, ma miejsce etap pierwszy działań pomocowych połączony z rejestracją napływającej ludności. Potrzebna jest natomiast już teraz etap akceptacji obywateli Ukrainy. – Musimy sobie powiedzieć: akceptujemy tych ludzi wokół siebie i staramy się stworzyć im warunki do życia, bo mogą tu zostać dłużej. Przechodzimy zatem do etapu integracji – wyjaśnił przewodniczący Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek.
Jego zdaniem, w tym zadaniu nie pomagają na chwilę obecną rozproszone przepisy państwa dotyczące polityki migracyjnej. Potrzebne jest ich natychmiastowe uporządkowanie. Z powodu braku planów awaryjnych pracuje się w warunkach polowych.
– Trzeba stawiać jasne oczekiwania co do pomocy potrzebnej na teraz. Nie ma co się obrażać, jeśli trzeba będzie np. przynoszone rzeczy lub sprzęty odrzucać, [bo nie są już potrzebne]. Druga sprawa: gdzie pomagać. Jeśli jest mowa, że za przyjętą rodzinę lub osobę płaci ten, kto przyjmuje, to ten przekaz musi być czytelny i formułowany głośno. Tak, aby nie było rozczarowania i marnowania energii, bo mamy już przypadki ludzi, którzy owszem, przyjęli, bo trzeba było przyjąć na kilka dni, ale gdy uświadomili sobie, że to potrwa nawet kilkadziesiąt tygodni, to przyprowadzili tych ludzi przed drzwi Caritasu – wskazywał biskup pomocniczy koszalińsko-kołobrzeski.
Trzeba, jego zdaniem, stworzyć system uzgadniający przyjmowanie ukraińskich rodzin na dłużej. Tu jest jednak bardziej rola samorządów niż urzędów centralnych, ale najpierw konieczne jest uporządkowanie przepisów. Samorządy powinny współpracować z zaakceptowanymi przez rząd biurami lub sztabami pomocy humanitarnej, np. uczestniczyć w zawieraniu umów dotyczących wynajmu mieszkań. – Ponieważ nie ma ta takiego przekazu, więc boje się, że w niektórych przypadkach ludzie będą rozczarowani, bo nie będą w stanie udźwignąć tej swojej dobrej woli i chęci pomagania w konfrontacji z rzeczywistymi wymaganiami, które za chwilę zaczną się pojawiać – powiedział bp Zadarko.
„Czekamy na specustawę, która to natychmiast ureguluje, bo mamy naprawdę prowizoryczne rozwiązania jeśli chodzi o status [uchodźczy], pobyt, kwestie dotyczące rynku pracy, ochrony zdrowia. Te informacje muszą zacząć spływać na sam dół” – dodał.
Ci uchodźcy w pewnym momencie staną się migrantami i zechcą u nas dłużej zostać. Część wróci na Ukrainę, część wyjedzie dalej, ale zostanie dość duża grupa ludzi, na którą
Jego zdaniem, na objęcie długofalową opieką tych ludzi Polska musi mieć pomysł w postaci pracy, mieszkań, edukacji szkolnej dzieci. – To jest pomysł, jak z tymi ludźmi na poziomie miejscowości, gminy, dzielnicy czy parafii budować relacje. Niestety ta polityka migracyjna ciągle nie istnieje. To coś, co już teraz woła o pomysł i jasne decyzje, abyśmy sobie nawzajem pomogli i nie zmarnowali tego potencjału. Jako Kościół będziemy oczywiście apelować, aby nie zapominać, że „byłem przybyszem, a przyjęliście mnie” w formie natychmiastowej pomocy humanitarnej, ale również w formie akceptacji ludzi, którzy znaleźli się tu bez znajomości języka, pomysłu na przyszłość i w strachu, co się dzieje na Ukrainie. To wymaga dużego, skoordynowanego, bardzo przemyślanego pomysłu – podkreślił bp Zadarko.
Jego zdaniem, dobrym pomysłem byłoby częściowe przekierowanie realizowanego do lat przez Caritas Polska programu „Rodzina Rodzinie” na ludność ukraińską. Program powstał w odpowiedzi na potrzeby uchodźców m.in. z Syrii, Iraku, Libanu czy Strefy Gazy. Od początku uruchomienia w 2016 r. objął pomocą ponad 10 tys. rodzin. Polega na tym, że polskie rodziny deklarują wsparcie finansowe rodzinom w potrzebie. Jest to comiesięczna pomoc gotówkowa, albo jednorazowe sfinansowanie zakupu konkretnych narzędzi do pracy.
Ks. Leszek Kryża TChr, dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie zwraca uwagę na trzy najważniejsze kwestie: dach nad głową, zatrudnienie i edukację dzieci.
Jak zauważa, gdy wojna się skończy, spora część Ukraińców wróci do swojego kraju, ale też spora część zostanie, bo są tacy, którzy nie mają gdzie wracać. – Widzimy przecież codziennie zburzone osiedla i domy – mówi chrystusowiec, wskazując na potrzebę zorganizowania schronienia dla całych rodzin, ale nie w postaci dużych hal, gdyż to nie jest naturalne miejsce do życia dla żadnej rodziny.
Jego zdaniem, pocieszające jest na razie to, że pojawiają się już oferty pracy dla obywateli Ukrainy. Są to oferty na kilkaset miejsc i jest ich dużo. Ci, co będą chcieli znaleźć pracę, znajdą ją. Powoli z sytuacją, w której trzeba będzie przyjąć dzieci z Ukrainy, oswajają się szkoły. – Nie będzie to proste, bo trzeba do tego mieć specjalnie przeszkolonych pedagogów, ale myślę, że staniemy na wysokości zadania. Ponadto domy dziecka, które tam funkcjonowały, będą funkcjonowały dalej, tyle że w Polsce. Myślę zatem, że już zaczynamy sobie trochę z tym długofalowym spojrzeniem radzić – powiedział ks. Kryża.
Ale tak naprawdę – dodał – weryfikacja tego wszystkiego przyjdzie wtedy, kiedy zakończą się działania wojenne. – Na razie musimy robić wszystko, aby tych, którzy uciekają, zagospodarować. Zaopiekować się nimi na dzisiaj, na teraz. Uratować życie: jedno, pięć, dziesięć, tysiąc – nieważne. To jest nasze zadanie na dzisiaj – podkreślił ks. Leszek Kryża TChr.
„Nie wiemy, ile ta wojna potrwa. Tu musi być prawdziwa synergia pomiędzy agendami ONZ, Komisją Europejską, władzami państwowymi, władzami samorządowymi, organizacjami pozarządowymi” – podkreśla z kolei ks. Marcin Iżycki, dyrektor Caritas Polska.
Zwraca uwagę, że „Kościół nie jest instytucją, która powinna zapewniać wszystkim wszystko”. – Jesteśmy instytucją pomocniczą. Nie jesteśmy w stanie zaopiekować się milionami ludzi. To wszystko jest możliwe tylko wtedy, gdy współpracować będą te wymienione instytucje – powiedział.
W niedalekiej przyszłości (ale na razie nie wiadomo dokładnie kiedy) Caritas Polska chce otworzyć przy Caritas diecezjalnych w całej Polsce ok. 20 centrów pomocy uchodźcom i migrantom. Będzie tam udzielana pomoc finansowa, psychologiczna, socjalna zgodnie z potrzebami konkretnych osób. Dystrybuowane będą m.in. karty umożliwiające zrobienie zakupów w niektórych sieciach handlowych. Centrum takie już istnieje przy kościele Wszystkich Świętych na placu Grzybowskim w Warszawie. Caritas Polska od lat też dofinansowuje osobom potrzebującym wynajem mieszkań, udziela wsparcia psychologicznego i pomocy w znalezieniu pracy.
Od momentu wybuchu wojny z Ukrainy uciekło blisko pół miliona osób. Większość z nich przyjechała do Polski. W samej Warszawie jest już 100 tys. Ukraińców-uciekinierów przed agresją Rosji.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.