Pomaganie jest rzeczą potrzebną, ale pomoc może też demoralizować. Warto o tym pamiętać.
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2443-2449
Nie kradnij. No dobrze. Ale czy zatrzymując bogactwo dla siebie mogę powiedzieć, że nie jestem złodziejem? Wszak przed świętym prawem własności jest chyba „bardziej święta”, bardziej podstawowa, zasada powszechnego przeznaczenia dóbr. Czy wolno mi posiadać bez oglądania się na nędzę bliźnich? Od jakiego momentu biednemu ode mnie po prostu się należy? To pytania, które mogą spędzać sen z powiek. Bo w dzień sądu... Cóż, Bóg na pewno o to też każdego z nas zapyta.
Kościół przypomina „Bóg błogosławi tym, którzy przychodzą z pomocą ubogim, a odrzuca tych, którzy odwracają się od nich” (Katechizm Kościoła Katolickiego 2443). To mocne i wyraźnie przesłanie tradycji biblijnej, której obraz sądu ostatecznego, gdy Bóg pyta o głodnych, spragnionych, przybyszów, nagich, więźniów czy chorych jest chyba najbardziej ewidentnym potwierdzeniem. „Miłość Kościoła do ubogich... należy do jego stałej tradycji” czerpiąc natchnienie do takiej postawy „z Ewangelii błogosławieństw, z ubóstwa Jezusa i Jego uwagi poświęconej ubogim” (KKK 2444). Jak zauważyli autorzy Katechizmu nawet jednym z motywów dla podejmowania pracy jest to, by mieć z czego dać potrzebującym (Ef 4, 28).
„Miłości do ubogich nie da się pogodzić z nieumiarkowanym miłowaniem bogactw lub z ich egoistycznym używaniem” –zauważyli też autorzy Katechizmu (2445) cytując mocy tekst z Listu św. Jakuba „A teraz wy, bogacze, zapłacicie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby. Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabili sprawiedliwego: nie stawia wam oporu (Jk 5,1-6)”.
Naprawdę mocny. Nie sposób jednak nie zauważyć, że jest tu wyraźnie mowa o bogactwie, którego źródłem było zatrzymywanie zapłaty dla robotników. A więc chodzi, przynajmniej w głównej mierze, o bogactwo zdobyte nieuczciwie, na dodatek przeciwstawione życiu w nędzy tych, którzy zostali okradzeni. I chyba w tym duchu należy też rozumieć cytaty z ojców Kościoła tudzież kościelnych dokumentów, które przytoczyli w tym miejscu autorzy Katechizmu. Też je przytoczę, bo są naprawdę mocne, wskazując, że pomoc ubogim to naprawdę ważna z perspektywy chrześcijańskiej sprawa. I że zanim zaczniemy się usprawiedliwiać, czemu dać nie chcemy, powinniśmy sobie jasno powiedzieć: to nasz obowiązek.
Ze świętego Jana Chyzostoma: „Niedopuszczanie ubogich do udziału w swych własnych dobrach oznacza kradzież i odbieranie życia. Nie nasze są dobra, które posiadamy - należą one do ubogich” Bardzo mocne. Ze świętego Grzegorza Wielkiego: „Gdy dajemy ubogim rzeczy konieczne, nie czynimy im ofiar osobistych, ale oddajemy im to, co należy do nich; spłacamy raczej powinność sprawiedliwości, niż wypełniamy dzieła miłosierdzia”. Już nie tak mocne, bo sprecyzowano: chodzi o rzeczy konieczne. Do życia znaczy się. Smartfon do życia już raczej potrzebny nie jest. A trzeci cytat z ojców Soboru Watykańskiego II: „Najpierw trzeba zadośćuczynić wymaganiom sprawiedliwości, by nie ofiarować jako darów miłości tego, co się należy z tytułu sprawiedliwości”. Piękne wskazanie: zachęcające do bycia szczodrym ale najpierw każące się zapytać o własną uczciwość; przy przypadkiem nie byłem złodziejem.
Skomplikowało się, prawda? W tym miejscu koniecznie chyba trzeba się odwołać do tego, co pisałem w poprzednich odcinkach cyklu. O sprawiedliwym korzystaniu z dobra wspólnego – zwłaszcza zasobów naturalnych. O właściwym ustawieniu relacji gospodarczych, w tym prawach i obowiązkach pracownika, pracodawcy i państwa. Zwróćmy uwagę zwłaszcza na to ostatnie, państwo: w realiach polskich i europejskich nie tylko dość mocno określa ono, co wolno silniejszemu (gospodarczo), a co nie i lepiej czy gorzej to prawo egzekwuje, ale tworzy też, nieraz bardzo rozbudowany, system pomocy społecznej. Mam tu na myśli obowiązek łożenia wszystkich, którzy maja jakieś dochody na ubezpieczenie zdrowotne, rentowe czy na zabezpieczenie emerytalne. Myślę też o podatkach, które gorzej czy lepiej, są jednak rozdysponowywane tak, by służyły dobru wspólnemu. W tym – zauważmy – takie sprawy jak edukację, zasiłki dla bezrobotnych czy dodatki dla wychowujących dzieci. Trudno nie zauważyć, że uczciwe uczestnictwo w tym systemie, solidarne opłacania danin i nie uchylanie się od nich, jest już takim podstawowym wyrazem troski o ubogich. Dodajmy – więcej o tym za chwilę – w różnych wymiarach ubogich. Polak, który nie kombinuje, już sporą cześć tego co mu się należy, przeznacza na rzecz dobra wspólnego, w tym na pomoc innym. I mówiąc o obowiązku troski o ubogich nie sposób pominąć to milczeniem. Bo mamy jednak zupełnie inne czasy, niż te, w których jedyne zabezpieczenie dawała człowiekowi rodzina albo – jeśli jej zabrakło – łaskawość możnych.
Te systemy nie eliminują oczywiście całkowicie ubóstwa materialnego. Zwłaszcza środki emerytów czy rencistów, ludzi którzy z racji wieku i zdrowia więcej muszą wydawać na leczenie, bywają więcej niż skromne. Trzeba chyba jednak jasno powiedzieć, nieco pewnie przejaskrawiając: to nie jest tak, że ubogim jest ten, komu nie chce się pracować albo szybko to co ma trwoni, a bogaczem ten, kto żyje skromnie, więc mu zostaje. Mierząc poziom bogactwa i ubóstwa trzeba by też spojrzeć ile ktoś zużywa. Na przykład ile ubrań nabywa i ile ich wyrzuca, bo nie chce/nie umie ich uprać. Znów dotykamy tu problemu różnych wymiarów ubóstwa, ale o nich za chwilę :) Oddajmy jednak sprawiedliwość nauczaniu Kościoła odnośnie do ubogich: i dziś tak opiekuńcze państwa to nie jest w świecie norma. No i przede wszystkim trzeba też pamiętać, że troska o ubogich to nie tylko kwestia naszego podwórka i okolic, ale także relacje międzynarodowe – o czym mowa była w jednym z poprzednich odcinków cyklu. Mając świadomość różnego rodzaju wyzysku krajów ubogich przez kraje bogate tłumaczenie, że jedne narody zdobyły uczciwie a drugie – cóż, widać leniwe – jednak mija się z prawdą.
Ubóstwo to jednak nie tylko sprawy materialne. To także „również liczne formy ubóstwa kulturowego i religijnego” (KKK 2444). Zaradzić im trzeba różnymi formami miłosierdzia: „Uczynkami miłosierdzia są dzieła miłości, przez które przychodzimy z pomocą naszemu bliźniemu w potrzebach jego ciała i duszy. Pouczać, radzić, pocieszać, umacniać, jak również przebaczać i krzywdy cierpliwie znosić - to uczynki miłosierdzia co do duszy. Uczynki miłosierdzia co do ciała polegają zwłaszcza na tym, by głodnych nakarmić, bezdomnym dać dach nad głową, nagich przyodziać, chorych i więźniów nawiedzać, umarłych grzebać. Spośród tych czynów jałmużna dana ubogim jest jednym z podstawowych świadectw miłości braterskiej; jest ona także praktykowaniem sprawiedliwości, która podoba się Bogu” (KKK 2447).
Troska u ubogich nie oznacza więc jedynie jałmużny. Zależnie od okoliczności, trzeba zatroszczyć się o to, by dać potrzebującemu to, czego mu brakuje. Jak widać nie są to jedynie sprawy materialne. Ale te są jednak ważne. I ważne by pomagać mając na uwadze prawdziwe potrzeby. Dać 5 złotych komuś, kto nie ma gdzie mieszkać... To już lepiej byłoby wskazać mu adres najbliższej noclegowni.
No dobrze, ale jak dać dom komuś, kto go nie ma? To raczej przerasta możliwości zdecydowanej większości członków naszego społeczeństwa. Dlatego chyba tak ważne jest, by pomagać wspólnie, by tę organizować tę pomoc w ramach większej wspólnoty: Kościoła czy wspólnot lokalnych. Przy wsparciu także państwa, na które mający dochody płacą podatki. Współdziałanie w tej dziedzinie, dla wspólnego dobra, wydaje się wręcz konieczne. I wbrew temu co się czasem słyszy, nie powinno mieć znaczenia pod czyim szyldem pomagamy. Ważne, że pomagamy. Kościół, popierając różnorakie inicjatywy w tym względzie czy tworząc różne instytucje pomocowe, nie robi tego przecież dla siebie. „Nędza ludzka pod swymi różnorodnymi postaciami takimi, jak: niedostatek materialny, niesprawiedliwy ucisk, choroby fizyczne i psychiczne, a wreszcie śmierć – jest jawnym znakiem wrodzonej słabości człowieka, w jakiej znajduje się on od grzechu pierworodnego, oraz potrzeby zbawienia – czytamy w KKK 2448 – Dlatego przyciągnęła ona współczucie Chrystusa – Zbawiciela, który zechciał wziąć ją na siebie i utożsamić się «z najmniejszymi ze swych braci». Stąd ci, których przygniata nędza, są przedmiotem szczególnej miłości ze strony Kościoła, który od początku swego istnienia, mimo grzechów wielu swoich członków, nie przestał pracować, by przynieść im ulgę, bronić ich i wyzwalać. Czynił to przez niezliczone dzieła dobroczynności, które zawsze i wszędzie są niezbędne”.
Tak, Kościół ciągle stara się pomagać. W różnych potrzebach. Dostrzeżenia potrzeb i pomysłów w tym względzie mieliśmy i mamy obecnie cale mnóstwo. To zresztą często powód, dla którego powstawały też nowe zgromadzenia. Zwróciłbym jednak uwagę na wymienione w powyższym tekście sprawy: „niedostatek materialny, niesprawiedliwy ucisk, choroby fizyczne i psychiczne, a wreszcie śmierć”. Wyraźniej można by tu też powiedzieć o tzw. niezaradności życiowej. Rozwijające się dość często w „zaradność inaczej” czyli uzależnienie się od pomocy. By pomoc była skuteczna warto dobrze rozpoznać prawdziwą potrzebę. Gdy niedostatek wynika z ucisku, sensowniej byłoby przede wszystkim zadbać o naprawienie tych relacji, a nie ich ugruntowywanie przez pomoc, która dla uciskającego jest usprawiedliwieniem, że on już nic zrobić nie musi.
Na naszym, polskim podwórku takich drastyczniejszych sytuacji raczej nie widzę, choć od czasu do czasu pojawiają się jednak doniesienia o traktowaniu pracowników, zwłaszcza przybyłych z zagranicy, jakby byli niewolnikami. W wielu krajach świata jest to jednak problem bardzo palący. Między innymi w Ameryce Południowej, do sytuacji w której często nawiązuje papież Franciszek. A my, nieświadomi tego odniesienia, bierzemy to do siebie widząc w tym przesadzoną krytykę. To problem słabej władzy, korupcji, panoszenia się możnych czy panoszenia się stosujących wyzysk międzynarodowych korporacji. Problemu ubóstwa ludzi cierpiących taki ucisk doraźne środki nie rozwiążą, a będzie to worek bez dna. Potrzeba sprawiedliwego systemu. Pojedynczy człowiek oczywiście niewiele tu zrobi. Dobrze, że o prawa takich ludzi upomina się dość często na forum ONZ stolica Apostolska.
Zupełnie inaczej jest, gdy u podstaw wspomnianej nędzę tkwią choroby. Wiadomo: chory, niedołężny sam nie zapracuje, trzeba mu dać. Dobrze że istnieją systemy ubezpieczeń społecznych, ale one mogą kogoś pominąć. Jeszcze gorzej, gdy w grę wchodzą choroby psychiczne czy „tylko” zaburzenia osobowości. Wtedy dochodzi nieraz, wspomniana wcześniej, a niekoniecznie z chorobami czy zaburzeniami osobowości związana, „zaradność inaczej” – świetne orientowanie się gdzie jaką pomoc uzyskać przy zupełnej, wynikającej z psychiki, niezdolności do podjęcia normalnej pracy. Do tego nieumiejętność korzystania z niektórych zdobyczy cywilizacji, sprzętów, środków komunikacji itd. Bardziej niż „siedź, a my ci damy” chodzi w takim wypadku o to, by człowiek zaczął funkcjonować w społeczeństwie tak, by pomocy nie wymagał. Bo pomagając – czytaj uzależniając od pomocy – wpycha się człowieka w jeszcze większą nędzę.
No i jest jeszcze wielu ludzi, którzy w normalnych warunkach, owszem, radzą sobie, ale nie dają rady, gdy życie ich przerasta. I każdego na ich miejscu by przerosło. Np gdy muszą opiekować się obłożnie chorymi, co mocno utrudnia, jeśli w ogóle nie wyklucza, pracę zawodową. Konieczną przecież dla utrzymania się. Nie każdy chce i nie każdy może dać chorego do DPS. W takich wypadkach nie chodzi o jakąś wielką pomoc, ale o wsparcie takiego opiekuna; zluzowanie na parę godzin, odrobinę fachowej pomocy w opiece nad chorym itd itp.
Tak, zdecydowanie trzeba bliźni w potrzebie pomagać. To nasz moralny obowiązek. Z drugiej strony nie sposób nie zauważyć, że bywają też sytuacje, do których stosuje się zasada podana przez św. Pawła i często rozwijana konkretnymi wskazaniami w pismach Ojców Kościoła: kto nie chce pracować, ten tez niech nie je.
To tyle na temat siódmego przykazania. Niebawem – powtórka z ósmego :) Poniżej, na następnej stronie, jeszcze tylko fragmenty Katechizmu, z których korzystałem pisząc ten tekst. Oraz punkty podsumowujące najważniejsza zagadnienia związane z siódmym przykazaniem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).