Trwa atak na Kijów. Niedaleko ukraińskiej stolicy znajduje się miejscowość Browary, w której posługuje paulin z Mariupola, o. Roman Laba. Ludzie przychodzą do parafii po schronienie i w poszukiwaniu pocieszenia.
„Obudziłem się wczoraj o piątej rano od wystrzału rakiet. Pierwsza fala paniki, gdy ludzie wyjeżdżali i rozpaczliwie szukali schronienia, już przeszła. Obecnie ludzie są zmotywowani do stawienia czoła wrogowi, pomagają wojsku” – opisuje sytuację o. Laba.
W sytuacji, gdy w mieście rozbrzmiewa alarm, ludzie przybywają do kościoła i domu parafialnego, gdzie mogą ukryć się w piwnicach, które służą jako schrony. Ostatniej, w miarę spokojnej nocy, nocowało tam ok. 80 osób.
Do kościoła przychodzą ludzie w każdym wieku, dzieci, dorośli i starsi. Księża starają się wspierać ich duchowo. W tej nowej sytuacji niektóre osoby mocno przeżywają stres i panikę. We wspólne czuwanie modlitewne włączyła się też wspólnota zielonoświątkowa.
„Próbujemy z nimi pracować. Jest dużo rozmów z osobami starszymi. Niektóre osoby nie są z parafii, tylko z okolicznych osiedli. Przyszli, bo wiedzą, że tutaj zawsze znajdą jakieś schronienie. To taka naturalna religijność: jak trwoga, to do Boga. Wszyscy przychodzą do nas. Dużo jest pytań o sens tego wszystkiego i dotyczących wiary. Jest bardzo dobra atmosfera, dobry duch, wśród ludzi panuje ogromna solidarność.“
SYTUACJA NA UKRAINIE: Relacjonujemy na bieżąco
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.