Luty to miesiąc modlitwy za konających, a św. Józef to patron dobrej śmierci, a przy tym - jak przypomina s. Pacyfika - najlepszy przewodnik po drogach życia.
Siostra Pacyfika Pławecka, józefitka, przełożona domu Zgromadzenia Sióstr św. Józefa w Tarnowie:
– Święty Józef jest mi najbliższy, jest patronem od wszystkiego, przyzywanym w każdej potrzebie i w każdej sprawie, po prostu ojcem. Zwracam się do niego z dziecięcą ufnością, choć też mam czasem dziecięce pretensje, że nie wysłuchuje mnie tak, jakbym chciała, ale to on uczy mnie też dziecięcej ufności w Boży plan. Dla nas, józefitek, Rok św. Józefa był szczególną łaską i choć się kończy, wierzymy, że dla wielu ludzi przygoda ze św. Józefem dopiero się zaczęła. Św. Józef czuwa przy naszym domu, ale mamy też pragnienie, by zawisł duży baner, na którym umieszczony zostanie obraz naszego patrona z Dzieciątkiem i napisem: „Św. Józefie, prowadź nas po drogach życia”. My jako jego córki duchowe zapewniamy, że będziemy się modlić za tych wszystkich, którzy chcą wyprosić łaski przez jego wstawiennictwo. Wiele osób zwraca się do nas z prośbą o modlitwę czy obrazek ze św. Józefem.
Codziennie po nieszporach przyzywamy go jako patrona dobrej śmierci, modlimy się o nawrócenie grzeszników i łaskę dobrej śmierci dla tych, którzy dzisiaj skonają. O nią dla nas i naszych najbliższych prosimy w dniu skupienia, czyli raz w miesiącu, poświęconym na modlitwę, pogłębienie relacji z Bogiem. Spędzamy go w milczeniu. Ma nas przygotować na najważniejszy moment ostatecznego zjednoczenia z Panem Bogiem. Ta intencja – wyproszenia łaski dobrej śmierci – towarzyszy nam również podczas dorocznych rekolekcji. Chcemy umierać tak jak on umierał, w towarzystwie najważniejszych osób, przy Jezusie i Maryi. To oni oddali go w ręce najlepszego Ojca.
Z racji swojej posługi w Domu Pogodnej Jesieni w Tuchowie wielokrotnie modliłam się przy osobach, które były umierające, ale w samym momencie przechodzenia na drugą stronę życia towarzyszyłam trzem ważnym dla mnie osobom. Były to dwie siostry józefitki z naszego domu i mój tato.
Pierwsze towarzyszenie było niezwykłe. Miało miejsce w samą uroczystość św. Józefa w 2019 roku. Dzień wcześniej 90-letnia s. Leonia, oczywiście mająca już trudności ze zdrowiem, ale w pełni sprawna, powiedziała nam, że będzie umierać. Rzeczywiście zasłabła. Poprosiła, żebym do niej przyszła i jako przełożona wspólnoty pobłogosławiła jej na drogę przejścia. To stary zwyczaj praktykowany w naszym zgromadzeniu, związany z wiarą w moc posłuszeństwa życia zakonnego. Poszłam do niej, pobłogosławiłam jej i zapewniłam o naszej modlitwie za nią. Na drugi dzień poczuła się lepiej, ale nie na tyle dobrze, żeby uczestniczyć we Mszy w kaplicy z siostrami. Została w pokoju.
Kapłan po Mszy św. udzielił jej Komunii. Po śniadaniu przy wystawionym Najświętszym Sakramencie zaczęłyśmy w kaplicy śpiewać godzinki ku czci św. Józefa. Zawołała mnie siostra pielęgniarka, że s. Leonia umiera. Była już w agonii. Jej odejście trwało jakieś 15 min, ale było dla całej naszej wspólnoty niesamowitym doświadczeniem. Modliłyśmy się przy niej litanią i Koronką do św. Józefa. Jako wspólnota miałyśmy poczucie, że sam św. Józef przyszedł po siostrę, tak jak się o to modlimy. Powiem szczerze, że patrzyłam na jej śmierć z nutą zazdrości, że tak to sobie wyprosiła. Pan Bóg zabrał ją do siebie w samą uroczystość św. Józefa, zaraz po Mszy św. i Komunii, podczas adoracji i przy śpiewie godzinek ku jego czci.
Drugie doświadczenie miało miejsce w tym roku. Odeszły dwie siostry, zaprzyjaźnione ze sobą, tydzień w tydzień, jedna zmarła w jedną niedzielę, druga w drugą. Przy jednej nie mogłam być, bo byłam poza wspólnotą, drugiej już towarzyszyłam. W przeddzień czuwałyśmy przy niej. To jest niezwykłe doświadczenie mocy modlitwy i wspólnoty, która gromadzi się przy osobie odchodzącej. Ten moment przejścia na spotkanie z Jezusem, Ojcem jest niezwykły. Łaską jest w nim uczestniczyć, być przy nim.
Kilka miesięcy temu umierał mój tato. Skończył 91 lat. Był jak św. Józef – człowiekiem ciężkiej pracy i modlitwy. O łaskę dobrej śmierci dla niego modliłam się od wielu lat. Pan Bóg ułożył nawet to tak, że mogłam być przy nim w takiej chwili, że mogło być przy nim całe moje rodzeństwo. Spędzałam w domu spóźniony urlop, którego nie mogłam wziąć w wakacje. Przyjechał też mój brat, który jest misjonarzem w Chinach. Doświadczyliśmy jako rodzina niezwykłej łaski, ostatnie tygodnie życia taty spędziliśmy w klimacie Kościoła domowego. Brat odprawiał Mszę św. przy jego łóżku, modliliśmy się liturgią godzin, Różańcem wraz z tatą, Koronką do św. Józefa. Pan Bóg do tego stopnia wysłuchał naszych modlitw, że jedna z moich sióstr, która była za granicą, jeszcze zdążyła na pół godziny przed jego śmiercią przyjechać i się z nim pożegnać. Zawdzięczam tę łaskę św. Józefowi – patronowi dobrej śmierci.
Posłuchaj także:
SYNAJ. TV "Patron dobrej śmierci" s. Pacyfika Pławecka CSSJ [#12]
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).