Dla niektórych pandemia się skończyła. Widzimy to w środkach komunikacji, na ulicach, w sklepach czy na przeróżnych imprezach. Jakby było nas tu wszędzie więcej – swobodnych, rozśmianych, chciwych kontaktów.
Lockdownowe tematy stopniowo zanikają w rozmowach… Jak to się mówi: życie toczy się dalej, ma swoje prawa.
Nie da się jednak ukryć, że niektórzy zostali – gdzieś tam, daleko od biegu naszych zwykłych spraw: ktoś komuś umarł, ktoś ciężko się pochorował, niektórzy do dziś nie wyszli z długów, jeszcze inni zostali gdzieś w takim czy innym zamknięciu, nie umiejąc przekroczyć tej okołocovidowej granicy. Oni wszyscy stali się jakby niewidoczni dla naszych oczu. Bo przecież zwykliśmy uważać się za ludzi życzliwych. Robiliśmy zakupy sąsiadce, jak była na kwarantannie. Wpłacaliśmy na fundusz taki czy inny. I generalnie – ludzie mogą na nas liczyć.
A jednak coś w tym świecie wokół jest nie tak. Gdybyśmy rozejrzeli się uważniej, łatwo dostrzec, że niektórzy z tej naszej codziennej przestrzeni poznikali. Nie myślimy o nich, bo ich tu zwyczajnie nie ma. Nie rozmawialiśmy z kimś czasem już tygodniami. I nic nie wiemy, co słychać z tym czy z tamtym.
To nie jest zresztą kwestia tylko pandemii. Takie jest życie, tyle się wydarza czasem. Ot, ktoś się rozchorował, jest w żałobie, stracił pracę, nie zdał matury – i już czas mu się zaczyna dzielić na ten „przed” i ten „po”, zupełnie inny, inaczej przeżywany. Być może zresztą tak dzieje się i z nami: porzuciliśmy dotychczasowe znajomości i aktywność, pewne rzeczy stały się niemożliwe. Znikamy z radaru. Naszego życia nie da się w prosty sposób nikomu opowiedzieć, posklejać w ten sam co przedtem wzór.
Znamy te wszystkie typowe opowieści o starszych, samotnych sąsiadkach. O nastolatkach, które potrzebują rodziny i wsparcia. O ludziach, od których nie wolno nam się odwracać. W praktyce jednak cała nasza życzliwość rozbija się o niuanse własnego życia, o dwudziestoczterogodzinną dobę, konieczność odpoczynku itd. Wiemy, że się tu nie da nic poprawić. Po prostu.
Tak, to prawda. Uważam, że się nie da. Tyle że może nie tego powinniśmy próbować, nie o to się starać. Bo może nie chodzi tu o naszą pomoc, sklejanie cudzego życia na nowo. Może trzeba nam być obok kogoś, kto uparcie pokazuje jedno i to samo zdjęcie. Stawiać obiad przed drzwiami, które ciągle pozostają zamknięte. Być wśród słabych i nie próbować nikogo naprawiać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.