50 lat temu na ołtarze wyniesiono Polaka, który ocalił miłość w ziemskim piekle.
Krótko po II wojnie w zasadach polskiej pisowni wprowadzono wyjątek. O naszych zachodnich sąsiadach pisało się „niemcy”. Właśnie tak – małą literą. W taki sposób zmiażdżony naród odreagowywał potworne krzywdy, jakich doznał podczas wojny. Gniew, żal, wściekłość długo buzowały w sercach i umysłach, trzeba było czasu, aby zaczęły się goić najboleśniejsze rany. Żeby zaś Polacy byli zdolni przebaczyć – trzeba było wyjątkowego impulsu. Pojawił się, i to jeszcze w czasie wojny, w samym jądrze ciemności, w obozie koncentracyjnym Auschwitz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dotychczasowy Dyrektor - ks. Marcin Iżycki - został odwołany z funkcji.
To właśnie modlitwa i ofiara ma największą siłę, a nie broń czy wojska.