Z powodu pandemii koronawirusa pracę tracą osoby zatrudnione w branży turystycznej i drobni rzemieślniczej.
Coraz więcej mieszkańców Betlejem potrzebuje pomocy humanitarnej. Z powodu pandemii koronawirusa pracę tracą osoby zatrudnione w branży turystycznej i drobni rzemieślnicy produkujący przedmioty z drewna oliwnego. „Wiele osób nie ma już za co żyć” – mówi pracujący w tym mieście franciszkanin, o. Rami Askarieh.
W Ziemi Świętej ekonomiczne skutki pandemii dotykają szczególnie Betlejem. W mieście upada system opieki zdrowotnej, który już wcześniej był ubogi, jeśli chodzi o zakres świadczonych usług. „Do naszego franciszkańskiego biura pomocy społecznej zwraca się coraz więcej osób z prośbą o pomoc żywnościową. Ludzie potrzebują także lekarstw i mleka dla dzieci” – informuje o. Rami Askarieh.
Parafia św. Katarzyny w Betlejem, której o. Rami jest proboszczem, stała się w ostatnich miesiącach centrum pomocy humanitarnej. Parafia uruchomiła nawet specjalny telefon, pod którym można zgłaszać zapotrzebowanie na pomoc. Wsparcie dla najuboższych niesie także szereg organizacji pozarządowych działających na tym terenie. Oprócz doraźnej pomocy parafia planuje także zapewnienie długofalowego wsparcia. W tym celu powstanie centrum formacji i spotkania, biuro z artykułami pierwszej potrzeby, magazyn z żywnością, ubraniami i lekarstwami.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).