Chorującego w domu system poddaje terapii telefonicznej. Tego nie przewidział nawet Hipokrates.
Mniej więcej roczek. Bo jak liczyć jej początek? Dla zachowania tradycji rocznicowych zajrzałem do swoich felietonów sprzed roku. Przypomnę ich tytuły: Czas objawienia, Harmagedon, Przeobraził się cały świat zamieszkany. Trzy. Nie wiem czy aż trzy? Może tylko trzy? Z jednego przytoczę fragmenty słów znajomej i przedsiębiorczej kobiety: „Teraz taki ten czas, że nic się nie liczy. Ani buty za 600 złotych, ani zegarek, ani fryzjer, ani kosmetyczka – nic zupełnie... Po co mi te buty, jak nie mam gdzie wyjść... Muszę usiąść, zastanowić się, wszystko przemyśleć i jakoś inaczej żyć. A nie to całe ładowanie w rzeczy, które okazują się w ogóle nieprzydatne... Muszę przewartościować swoje życie” – mówiła.
Przewartościowała? Nie wiem. Może tylko nauczyła się z tym żyć? I ona, ja pewnie też, i cała reszta świata. Zmieniły się priorytety? No, częściowo. Zakładam, że pieniądze niewiele straciły w tym wyścigu – mimo porzekadła, że „zdrowie jest najważniejsze” (w podtekście: zdrowie = ominięcie wirusa). Bo z czymś w garści i banku zawsze łatwiej. Trzeba być w stanie respiratorowym, aby o pieniądzach przestać myśleć. „Jednakowo umierają i bogaty, i żebrak” – to z jednego psalmu, zatem reguła z tradycją. Priorytetem może być kolejka do szczepienia – jakby naprawdę oznaczało to złapanie Pana Boga za nogi. Priorytetem może być wybór tej czy innej szczepionki – a o żadnej nie wiemy wszystkiego, jako że wszystko dzieje się w czasie jazdy bez trzymanki.
Prawdziwe problemy są inne. Niewiele się o nich mówi, medialne nie są, a poza tym ktoś czuwa nad zawartością nagrań. No, trafiają się redaktorom wpadki, ale po co to rozdmuchiwać. Prawdziwy problem to opieka nad chorymi, a tu wątków przynajmniej dwa. Pierwszy to ten domowy. Chorującego w domu system poddaje terapii telefonicznej. Tego nie przewidział nawet Hipokrates. Chorującego w szpitalu jednoimiennym... No właśnie. Szpitale tymczasowe urządzone. Ale lekarzy i kandydatów na lekarzy nad Wisłą, Odrą i Bugiem stanowczo za mało. Problem u nas nieomal od zawsze (a na medycynę dostać się trudno, bądź tu mądry). Ci, którzy jeszcze się w kraju ostali, padają fizycznie, a najpierw psychicznie. To jest już skraj przepaści. Dobrze, że trafiają się chrześcijańskie zakłady pogrzebowe, gdzie rodzina znajdzie nie tylko trumnę i grób, ale będzie mogła się wyżalić, popłakać, załatwią więcej niż by się spodziewać można. Są takie firmy, chwała im za to.
Ale są w świecie firmy – te wielkie, ogromne, które mogą się cieszyć, bo mają cały świat do zaszczepienia. Pokrewne im te, które mają okazję wykazać się sprawną logistyką na światowym poziomie (a przynajmniej zasięgu). Otóż te firmy mogą zacierać ręce. Nie wiem, jak jest, może jestem nazbyt podejrzliwy – dlatego nie kieruję ostrza tej igły ze szczepionką ku komukolwiek. Ale takie ogólne wątpliwości gdzieś tam z tyłu głowy się wiercą. Taka okazja, takich zamówień... to się trafia raz na epokę. Podejrzenia same się nasuwają. Jeśli jednak połowa ludzi wymrze, to i pieniądz wartość straci, nieprawdaż? Bez wątpienia wiele trzeba przewartościować w świecie. Nie naszym małym, ale tym wielkim i możnym.
„Muszę przewartościować swoje życie” – wracam do cytatu sprzed roku. Jeśli uderzeniem wirusa w nasz ludzki świat posłużył się Bóg, aby do takiego przewartościowania ludzi skłonić, to zdaje się że uderzenie było i jest dla nas nazbyt łaskawe. Boję się tego, co tu napisałem. Bo któżby chciał, aby wirusowa pandemia uderzyła wszystkich jeszcze mocniej.
Może lekarstwem zamiast montowania prowizorycznych szpitali ma być budowanie jedności w społeczeństwie? W kraju, w każdym kraju, w Polsce także. Może zamiast robienia rabanu wokół przewracania do góry nogami naturalnego biegu życia, miłości, rodziny trzeba by zapytać, czy wiemy, co to ludzkie życie? Bo zdaje się, że jako społeczeństwo nie wiemy. Może zamiast pseudopolityki bazującej na wydzieraniu sobie elektoratu, czas na politykę w służbie narodowi i wszystkim zapomnianym na końcu świata? A takich „końców świata” w Polsce nie brakuje, sam w takim miejscu mieszkam, gołym okiem widać.
Może i duszpasterze, ludzie Kościoła muszą wiele przewartościować. Owszem – wszystkie skandale obyczajowe ciążą nad nami. Ale i one biorą początek z tego, że zagubiliśmy głębię Ewangelii, a zatrzymaliśmy się na strukturach organizacji, z której zamiast czynić rodzinę dzieci Bożych, to formujemy – jak to się nam zarzuca – światową korporację. Do korporacji to daleko. Ale w wielu obszarach i do Kościoła daleko. Przewartościować trzeba nie tylko osobiste życie. Tym bardziej, że łatwo przewartościowywać komuś. Przewartościować trzeba wszystkie warstwy i elementy społecznego, ekonomicznego, duchowego, ludzkiego świata.
Pandemia ma dopiero roczek. Jak nie usłuchamy wołania Niebios, to trzecich jej urodzin możemy nie doczekać. A w czasach dawnych prorocy wołający „pokój i bezpieczeństwo” zwykle pierwsi padali ofiarą kataklizmów i wojen, o czym warto pamiętać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.