„To jest nasz instynkt, wiara i praktyka. Nasza modlitwa jest zakorzeniona w wierze, że po śmierci życie zmienia się, ale nie kończy, ponieważ obietnica życia wiecznego otwiera drzwi nadziei nawet w najciemniejszych chwilach naszego życia. Modlę się za wszystkich tych, którzy umarli; za tych, którzy się smucą, i za tych, którzy służą innym. Proszę, dołącz do mnie w modlitwie” – brzmi wezwanie arcybiskupa Westminsteru.
W Wielkiej Brytanii odnotowano już 100 tys. zgonów z powodu COVID-19. Stąd kardynał Vincent Nichols apeluje o modlitwę w intencji tych, którzy odeszli, i tych, którzy służą ratowaniu życia. A jednak w tych dniach na terenie Anglii ubywa świątyń, w których sprawowana jest Eucharystia, i gdzie można modlić się we wspólnocie. Nie jest to wynik polityki rządu, który jak dotąd nie zmienia decyzji o konieczności pozostawienia miejsc kultu otwartymi.
Wielka Brytania znalazła się w oku cyklonu jeśli chodzi o liczbę ofiar pandemii. Jest piątym krajem świata, w którym COVID-19 uderza najsilniej. Stąd apel prymasa Anglii i Walii, który prosi, przypomina i naucza swoich rodaków o niebywałej sile modlitwy. „To jest nasz instynkt, wiara i praktyka. Nasza modlitwa jest zakorzeniona w wierze, że po śmierci życie zmienia się, ale nie kończy, ponieważ obietnica życia wiecznego otwiera drzwi nadziei nawet w najciemniejszych chwilach naszego życia. Modlę się za wszystkich tych, którzy umarli; za tych, którzy się smucą, i za tych, którzy służą innym. Proszę, dołącz do mnie w modlitwie” – brzmi wezwanie arcybiskupa Westminsteru, kościoła, który wciąż służy swoim wiernym sprawowaniem Mszy Św. i udzielaniem sakramentów. Podobnie, jak sąsiadująca z katolicką katedrą w sercu Londynu anglikańska Westminster Abbey, również pozostająca otwarta.
W tych dniach anglikanie niestety coraz częściej decydują się zamknąć swoje kościoły z obawy przed rozprzestrzenianiem się wirusa. Obecnie już ponad połowa z ponad 12 tys. anglikańskich parafii nie sprawuje liturgii otwartej dla wiernych, zdając się wyłącznie na transmisje on-line, a bywa, że i te nie są prowadzone.
Podobnie jest w Irlandii Północnej, gdzie większość denominacji zdecydowała się na zamknięcie swoich świątyń co najmniej do początku lutego. Miejsca kultu zamknięte są w Szkocji, w tych rejonach, gdzie obowiązuje czwarty poziom bezpieczeństwa, czyli największy odsetek zakażeń. Tam, gdzie poziom COVID-19 jest niższy, możliwe jest sprawowanie Eucharystii dla maksymalnej liczby 50 osób.
„Podczas poprzednich blokad robiliśmy to, co nam kazano, zgodnie z wytycznymi. To jest inna sytuacja, w której możemy zgodnie z prawem pozostać otwarci na publiczne nabożeństwa i modlitwę prywatną, ale w której jesteśmy proszeni o dobrowolne zamknięcie, aby zmniejszyć liczbę okazji, w których ludzie się spotykają” – brzmi oświadczenie Kapituły anglikańskiej katedry w Southwark, która jako jedna z pierwszych zamknęła swoje podwoje natychmiast po tym, jak burmistrz Londynu wezwał rząd do zamknięcia miejsc kultu w obliczu danych o rosnącym poziomie infekcji w Londynie.
Kilka anglikańskich katedr, w tym Blackburn, Lichfield i Salisbury, przekształciło się w centra masowych szczepień. Jak powiedział Dziekan Blackburn, wielebny Peter Howell-Jones: „W czasach narodowego kryzysu oferujemy nasz budynek jako bezpieczną i dostępną przestrzeń dla sensacyjnego programu szczepień. Jesteśmy tutaj, aby służyć narodowi w tych czasach głębokiej niepewności i strachu”.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.