Za jedzenie gofra czy zapalenie papierosa na ulicy możemy dostać mandat. Powód? Nie ma odstępstwa od obowiązku noszenia maseczki - a z tą na twarzy trudno jeść, pić czy palić - pisze czwartkowa "Rzeczpospolita".
Jak zauważa dziennik, "policja nie próżnuje". "Sypią się mandaty dla tych, co na ulicy palą papierosy lub jedzą gofry, rurki czy kebaby lub hot dogi. Nie ma żadnych odstępstw" - czytamy.
Przeczytaj też:
"Nakaz zasłaniania ust i nosa obowiązuje wszystkich, którzy znajdują się na ulicach, w urzędach, sklepach czy miejscach świadczenia usług. Nie zawiera on odstępstw na spożywanie posiłków, lodów, gofrów, hot dogów etc. w miejscach objętych nakazem noszenia maseczek. Aktualnie przepisy nie zabraniają prowadzenia działalności gastronomicznej +na wynos+, ale mając na uwadze, że SARS-CoV-2 przenosi się drogą kropelkową, jedzenie posiłków kupionych na wynos nie może odbywać się na ulicy. Za złamanie przepisów grozi mandat do 500 zł. Jeśli sprawa trafi do wyższej instancji, grzywny zaczynają się od 5 tys. zł" – wyjaśnia cytowany przez "Rz" główny inspektor sanitarny.
"Rz" przypomina, że taki sam nakaz obowiązywał wiosną. "Z ówczesnej interpretacji przepisów wynikało, że nie zawierały one wyjątków, które pozwalałyby zdjąć maseczkę do jedzenia. Teraz też takich wyjątków nie ma" - napisano.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.