Do prowadzenia, po obecnej pandemii, procesu uzdrowienia wraz z Jezusem, który zbawia i leczy zachęcił Ojciec Święty podczas dzisiejszej audiencji ogólnej w Watykanie.
Audiencja odbyła się na dziedzińcu św. Damazego Pałacu Apostolskiego. Kolejną, dziewiątą z kolei katechezę poświęcił wychodzeniu z obecnego kryzysu zdrowia publicznego.
Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!
W minionych tygodniach wspólnie, w świetle Ewangelii, zastanawialiśmy się jak uzdrowić świat cierpiący na chorobę, którą uwydatniła i podkreśliła pandemia. Cierpienie istniało, ale pandemia je uwydatniła i podkreśliła. Przemierzyliśmy drogi godności, solidarności i pomocniczości, będące niezbędnymi sposobami promowania ludzkiej godności i dobra wspólnego. Jako uczniowie Jezusa postanowiliśmy iść Jego śladami, podejmując opcję na rzecz ubogich, zastanawiając się nad korzystaniem z dóbr i troszcząc się o wspólny dom. Pośród trapiącej nas pandemii zgłębiliśmy zasady nauki społecznej Kościoła, pozwalając kierować się wiarą, nadzieją i miłością. Tutaj znaleźliśmy solidną pomoc, by być budowniczymi transformacji, marzącymi o wielkich sprawach, wykraczając poza małostkowości, które dzielą i ranią, ale zachęcając do rodzenia nowego i lepszego świata.
Chciałbym, żeby ten cykl nie skończył się na niniejszych moich katechezach, ale abyśmy mogli nadal iść razem, „patrząc na Jezusa” (Hbr 12,2), jak słyszeliśmy na początku, „patrząc na Jezusa”, który zbawia i uzdrawia świat. Jak pokazuje nam Ewangelia, Jezus uzdrawiał chorych wszelkiego rodzaju (por. Mt 9, 35), dawał wzrok niewidomym, mowę niemym, słuch głuchym. A uzdrawiając choroby i niedomagania fizyczne, leczył również ducha poprzez przebaczanie grzechów, bo Jezus zawsze przebacza, a także „cierpienia społeczne”, włączając osoby usunięte na margines (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1421). Jezus, który odnawia i dokonuje pojednania wszelkiego stworzenia (por. 2 Kor 5, 17; Kol 1, 19-20), daje nam dary potrzebne do tego, by kochać i uzdrawiać tak, jak On potrafił to czynić (por. Łk 10, 1-9; J 15, 9-17), by otoczyć troską wszystkich, niezależnie od rasy, języka czy narodu.
Aby stało się to naprawdę, musimy rozważać i doceniać piękno każdej istoty ludzkiej i każdego stworzenia. Zostaliśmy poczęci w sercu Boga (por. Ef 1, 3-5). „Każdy z nas jest owocem myśli Bożej. Każdy z nas jest chciany, każdy jest kochany, każdy jest niezbędny” [1]. Co więcej, każde stworzenie ma nam coś do powiedzenia o Bogu Stwórcy (por. Enc. Laudato si’, 69. 239). Rozpoznanie tej prawdy i dziękczynienie za głębokie więzy naszej powszechnej jedności ze wszystkimi osobami i wszystkimi stworzeniami wyzwala „szczodrą i serdeczną troskę” (tamże, 220). Pomaga nam również rozpoznać Chrystusa obecnego w naszych ubogich i cierpiących braciach i siostrach, spotkać się z nimi i wysłuchać ich wołania oraz wołania ziemi, które odbija się jak jego echo (por. tamże, 49).
Zmobilizowani wewnętrznie przez te wołania, które domagają się od nas zmiany kursu (por. tamże, 53), domagają się przemian, możemy przyczynić się do uzdrowienia relacji z naszymi darami i zdolnościami (por. tamże, 19). Możemy odrodzić społeczeństwo i nie powracać do tak zwanej „normalności”, która jest normalnością chorą, co więcej – chorą zanim zaczęła się pandemia, pandemia ją ukazała. „Teraz powracamy do normalności” – nie to nie wystarczy, ponieważ ta normalność była chora na niesprawiedliwość, nierówności i degradację środowiska. Normalnością, do której jesteśmy powołani, jest królestwo Boże, gdzie „niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię” (Mt 11, 5), a nikt nie udaje głupca i nie odwraca wzroku. To musimy uczynić, by dokonać zmian. W normalności królestwa Bożego chleb dociera do wszystkich i pozostaje go nadmiar, organizacja społeczna opiera się na wnoszeniu wkładu, dzieleniu się i rozdawaniu, a nie na posiadaniu, wykluczaniu i gromadzeniu (por. Mt 14, 13-21). Tym, co sprawia, że rozwija się społeczeństwo, rodzina, kręgi sąsiedzkie dane miasto, wszyscy jest dawanie siebie, dawanie które nie jest jałmużną, lecz dawaniem siebie wypływającym z serca. To gest, który oddala samolubstwo i żądzę posiadania. Ale chrześcijański sposób czynienia tego nie jest mechaniczny: to sposób ludzki. Nigdy nie będziemy mogli wyjść z kryzysu, który wykazała pandemia, mechanicznie, z nowymi narzędziami - które są bardzo ważne, sprawiają, że się rozwijamy i których nie możemy się obawiać - ale wiedząc, że nawet najbardziej wyrafinowane środki mogą uczynić wiele rzeczy, ale jednej rzeczy nie są w stanie uczynić: czułości. A czułość to znak wskazujący na obecność Jezusa. To podejście do bliźniego, by iść, leczyć, pomagać, poświęcać się dla drugiego.
Oto jak ważna jest normalność królestwa Bożego: chleb dociera do wszystkich, organizacja społeczna opiera się na wnoszeniu wkładu, dzieleniu się i rozdawaniu, z czułością, a nie na posiadaniu, wykluczaniu i gromadzeniu. Bo pod koniec życia nic nie wniesiemy do przyszłego życia!
Mały wirus nadal powoduje głębokie rany i demaskuje nasze słabości fizyczne, społeczne i duchowe. Obnażył przed ludźmi wielką nierówność panującą w świecie: nierówność szans, dóbr, nierówność dostępu do opieki zdrowotnej, nierówność dostępu do technologii, do edukacji – miliony dzieci nie mogą pójść do szkoły, a to jeszcze nie wszystko. Te niesprawiedliwości nie są ani naturalne, ani nieuniknione. Są one dziełem człowieka, pochodzą z modelu wzrostu oderwanego od najgłębszych wartości. Marnotrawstwo żywności, którą można by nakarmić wszystkich. A to sprawiło, że wiele osób utraciło nadzieję i powiększyła się niepewność i trwoga. Dlatego, aby wyjść z pandemii, musimy znaleźć lekarstwo nie tylko na koronawirusa, co jest ważne, ale także na wielkie wirusy ludzkie i społeczno-ekonomiczne, których nie wolno ukrywać, nie zamazać farbą, aby ich nie widziano. I z pewnością nie możemy oczekiwać, że model gospodarczy, który leży u podstaw niesprawiedliwego i niezrównoważonego rozwoju, rozwiąże nasze problemy. Nie uczynił tego i nie uczyni, bo nie może tego uczynić, pomimo, że niektórzy fałszywi prorocy nadal obiecują „efekt kaskadowy”, który nigdy nie nadejdzie [2]. Słyszeliście, twierdzenie o szklance: ważne jest, aby szklanka się napełniła, a potem spadnie na ubogich i na innych, a otrzymają bogactwa. Ale jest pewne zjawisko: szklanka zaczyna się wypełniać, a kiedy jest prawie pełna, rośnie i rośnie, a kaskada nigdy nie występuje. Trzeba być ostrożnym.
Musimy pilnie zabrać się do pracy nad stworzeniem dobrej polityki, zaplanować systemy organizacji społecznej, w których nagradzane będą uczestnictwo, troskę i szczodrość, a nie obojętność, wyzysk i interesy partykularne. Musimy iść naprzód z czułością. Solidarne i sprawiedliwe społeczeństwo to zdrowsze społeczeństwo. Społeczeństwo uczestniczące - w którym „ostatni” są brani pod uwagę tak samo jak „pierwsi” - umacnia jedność. Społeczeństwo, w którym szanuje się różnorodność, jest o wiele bardziej odporne na wszelkiego rodzaju wirusy.
Zawierzmy ten proces uzdrowienia opiece Dziewicy Maryi, Matki Bożej Zdrowia. Niech ta, która nosiła w swoim łonie Jezusa, pomaga nam być ufnymi. Ożywieni Duchem Świętym, będziemy mogli pracować razem dla królestwa Bożego, które Chrystus rozpoczął na tym świecie, przychodząc pośród nas. Królestwo światłości pośród ciemności, sprawiedliwości pośród tak wielu zniewag, radości pośród tak wielu cierpień, uzdrowienia i zbawienia pośród chorób i śmierci, czułości pośród nienawiści. Niech Bóg dan nam „zarażać” miłością i globalizować nadzieję w świetle wiary.
PRZYPISY:
1. BENEDYKT XVI, Homilia podczas Mszy św. z okazji inauguracji pontyfikatu, 24 kwietnia 2005, w: „L’Osservatore Romano”, wyd.pl. n. 6(274)/2005, s. 12.
2. Po angielsku “Trickle-down effect”, por. Adhort. ap. Evangelii gaudium, 54.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Młodzi są najszybciej laicyzującą się grupą społeczną w Polsce.
Ojciec Święty w czasie tej podróży dzwonił, by zapewnić o swojej obecności i modlitwie.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.