Pandemia koronawirusa jest dla niektórych europejskich i amerykańskich organizacji pozarządowych okazją do działań na rzecz ożywienia tubylczych wierzeń religijnych Ameryki Łacińskiej – uważa Antonio Borda z brazylijskiego portalu katolickiego Gaudium Press.
Według niego celem poczynań tych instytucji jest „wyrwanie z serca naszego kontynentu chrześcijaństwa lub stworzenie monstrualnego synkretyzmu miejscowych wierzeń i elementów chrześcijańskich jakby szukając nowej religii z kultem Wspólnego Ojca i Pachamamy”
Zdaniem autora artykułu setki tysięcy dolarów inwestuje się w tego rodzaju projekty, gdy nadal mówi się o dzieciach umierających z głodu, o braku wody, energii, lekarstw, pomocy lekarskiej i innych priorytetach życiowych, łącznie z nauką czytania i pisania i wykształceniem wyższym lub przynajmniej technicznym.
W sytuacji, gdy liczby powołań kapłańskich i zakonnych spadają w zatrważającym tempie i niewiele czyni się, aby stworzyć sprzyjający im klimat, kulty tubylcze i afroamerykańskie są coraz bardziej chronione i finansowane przez państwa. Otrzymują one pomoc od bogatych instytucji prywatnych, aby ministerstwa oświaty i kultury w tych krajach umacniały te praktyki, nazywane „pierwotnymi” – uważa Borda. W tym samym kierunku działają też zespoły rockowe, które już zdążyły na trwale zaszczepić młodym kulty satanistyczne za pośrednictwem muzyki Black Metal w czasie koncertów, finansowanych lub dotowanych przez potężne spółki prywatne.
Niektóre konstytucje krajów Ameryki Łacińskiej głoszą, że nie będą strzegły żadnego szczególnego wierzenia religijnego. Jednakże ich rządy czynią wszystko, aby odradzały się tubylcze uczucia religijne, nie zaprzestając zarazem niszczenia świadectwa chrześcijańskiego, jak to dzieje się obecnie z obalaniem pomników tych, którzy przynieśli na ten kontynent kulturę europejską. Nie ulega też wątpliwości, że wkrótce rozpoczną się podpalenia i zajmowanie kościołów oraz zabójstwa duchownych i wiernych świeckich – przestrzegł Borda.
Zauważył też, że niektórzy znani teologowie wyzwolenia krytykują obrzędowość katolicką z jej zapalonymi świecami, okadzaniem, muzyką sakralną, śpiewem i innymi cennymi elementami, jakie przyniosła kultura religijna. Jednocześnie za coś normalnego uważają oni tańce, bębenki, pióra, krzyki i wygibasy, a nawet stosowanie narkotyków w obrzędach tubylczych, które obecnie usiłują oni połączyć z praktykami chrześcijańskimi. A wszystko to dzieje się we współpracy z państwem, które oficjalnie uważa się za świeckie a w niektórych przypadkach wręcz ateistyczne.
Borda zwrócił uwagę, że panująca obecnie pandemia zmieniła wiele rzeczy na świecie, ale to nie znaczy, aby „także nasze zwyczaje religijne zostały zastąpione w taki sposób, że wielu nie uznaje już swego Kościoła wskutek nie tylko kwarantanny, którą nadal narzuca się mu z określoną częstotliwością, ale też z powodu propozycji wypływających z niektórych sektorów samego Kościoła”.
„Historia ludzkości jeszcze się nie skończyła, ale Bóg ma swój czas i będzie wiedział, kiedy zbierze i zwinie jej pergaminy” – podkreślił autor. Dodał, że zanim to nastąpi, “musimy nadal żyć na tej planecie, aby przygotować się do życia wiecznego”.
Przypomniał, że Maryja w Fatimie zapowiedziała zwycięstwo swego Niepokalanego Serca po kilku katastrofach, przez które trzeba będzie przejść. Obecna pandemia jest może być jedną z nich, „podczas której będziemy musieli walczyć o zachowanie nie tylko swego życia, ale także i przede wszystkim wiary” – zakończył Borda.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.