Choć Demokratyczna Republika Konga wygrała właśnie walkę z epidemią eboli, to jednak może sobie nie poradzić z koronawirusem. Wskazuje na to w rozmowie z Radiem Watykańskim specjalista od spraw afrykańskich Michele Luppi. Zauważa on, że o ile ebola ma wysoki wskaźnik śmiertelności, sięgający podczas ostatniej epidemii 60 proc., to jednak o wiele trudniej jest się nią zarazić.
Choć kongijskie władze zamknęły szkoły, zakazały liturgii i innych zgromadzeń, to jednak zmuszenie Afrykańczków do odosobnienia na sposób europejski jest w praktyce niewykonalne - mówi Michele Luppi.
„Najbardziej niepokojące jest to, że pierwsze przypadki koronawirusa odnotowano w Kinszasie, aglomeracji, w której żyje ponad 10 mln mieszkańców, co ósmy Kongijczyk. Co ważne, w najuboższych strefach społeczeństwa, ale także klasie średniej, kontakty społeczne są bardzo intensywne - podkreślił Michele Luppi. - Dotyczy to zresztą nie tylko Konga, ale wszystkich krajów afrykańskich. Zmuszanie ludzi do pozostania w domu jest niewykonalne, bo tu ludzie wychodzą z domu, aby zarobić na to, co będą dzisiaj jeść. Cała gospodarka opiera się na relacjach nieformalnych. Ludzie nie mają też oszczędności. Ponadto na południu inna jest koncepcja domu. Tam życie rozgrywa się na ulicy, na targach. Dom służy tylko do spania. A zatem środki, które wprowadzono na przykład we Włoszech są trudne do zastososowania w tym regionie świata. I to w tym wypadku jest największym wyzwaniem.“
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.