Człowiek nie sroka, by wszystko co się świeci uważać za cenne.
Burzę wywołała ostatnio wypowiedź abp Jędraszewskiego ostrzegającego przed „ekologizmem”. Padły ostre słowa, było nawet odsyłanie Arcybiskupa „do diabła”. W święta, w które ogłasza się „pokój ludziom dobrej woli” (czy Bożego upodobania) aż nie chciało się zabierać głosu w dyskusji. No bo co napisać? Cała sytuacja, wszystkie te oskarżenia były zwyczajnie żenujące. I pokazały że w pewnych środowiskach krakowski arcybiskup jest tak znienawidzony, że nie przepuszczą żadnej okazji, by go niszczyć. Tyle że powód, który wybrano, nie świadczy najlepiej o poziomie intelektualnym tych, którzy w nagonce wzięli udział. No, chyba że było to obliczone na to, że „ciemny lud” kupi. W sumie jeszcze gorzej...
Bo ekologizm...
Wędrowałem kiedyś z przyjacielem po Beskidzie Niskim. Szliśmy jak nam fantazja kazała: szlakami, drogami, bezdrożami. Po nocy spędzonej u świętego (wtedy błogosławionego) Jana z Dukli (dzięki nieznany mnichu, który pozwoliłeś nam spędzić noc pod dachem pustelni!) przedzieraliśmy się ku wschodowi przez Piotrusia, Petryskę i Szklarską Banię. Pogryzieni trochę przez pszczoły – któryś z nas przy przechodzeniu przez zwalone drzewo niechcący wdepnął w gniazdo, na szczęście pszczoły się nad nami zlitowały – rozbiliśmy namiot przy leśnej drodze, na skraju placu drzewnego. No wiadomo, nie wolno, ale późno było, rano zamierzaliśmy wcześnie wstać. Ale rano, zanim zwinęliśmy namiot, przyszedł leśnik. Młody chłopak. Z początku surowy, potem zmiękł. A że szliśmy w tym samym kierunku, z godzinkę pogadaliśmy. O lasach, o Łemkach, którzy oglądając swoje dawne ojcowizny przyznawali, że na nowych ziemiach za pługiem nie musi chodzić ktoś, kto by przydeptał skiby, żeby się z powrotem na swoje miejsce nie przewróciły (tak stromo na tych beskidzkich polach bywało). Powiedział też o pieniądzach, jakie Europa daje nam na zalesianie (wtedy jeszcze nie byliśmy ani w Unii ani nawet w NATO). – Dają na zalesianie? – zainteresowałem się. No tak. Dają. Nagle coś, co usłyszałem trochę wcześniej, a co wziąłem za wymysł wyznawców spiskowej teorii dziejów – że Polska w planach niektórych środowisk Zachodu ma być dziką ostoją stawiającej na rolnictwo i przemysł Europy – znalazło drobne potwierdzenie. Mamy za mało lasów. Damy wam kasę na to, żeby one były u was. My swoich terenów rolniczych nie oddamy...
Młody leśnik pokazał nam jeszcze, którędy dalej mamy przebijać się do Polan Surowicznych i pożegnaliśmy się. A ja od tamtej pory kiwam tylko głową, gdy słyszę, jak zachodni ekolodzy martwią się o stan naszej przyrody. Gęste lasy, bobry, żubry, wilki, niedźwiedzie – to ma być u was. My wilka, żubra czy niedźwiedzia (albo i dzika, ale już z innych powodów) który przekroczy nasza granicę odstrzelimy. – Nasze lasy nie nadają się do takiej zwierzyny – orzekli tamtejsi leśnicy ignorując, co na ten temat myśli emigrant wilk, niedźwiedź albo i żubr. A tamtejsi ochroniarze ze zrozumieniem kiwają głowami. – No nie nadają się, muszą zwierzaki zostać w „Europie skansenów”.
Znam wiele przykładów rozsądnego podejścia do kwestii ochrony przyrody. Cieszą mnie bardzo parki krajobrazowe. Bez nich Beskidy to by pewnie po same szczyty były już zabudowane. Nie zawsze cieszą nowe parki narodowe – wiadomo, już nie można chodzić gdzie oczy poniosą, ale to rozumiem. Widzę jednak w tych sprawach także mnóstwo ideologicznego zacietrzewienia, nie mającego nic wspólnego ani z ekologiczną wiedzą, ani ze zdrowym rozsądkiem. Widzę wykorzystywanie tej ideologii w walce politycznej, także na płaszczyźnie międzynarodowej. Najgorzej jednak, gdy pod płaszczykiem troski o przyrodę skrywa się niekłamana nienawiść do rodzaju ludzkiego; gdy przyroda staje się boginią, a człowiek cuchnącym wrzodem na jej szacownym tyłku, więc traktuje się go różnymi „antybiotykami”. Jeśli nawet nie da się cholernika wytępić, to trzeba żeby przestał się rozmnażać. Jak nie pigułką, czy narzędziami chirurgicznymi, to propagandą biadoląca, ile to człowiek w swoim życiu produkuje CO2.
Tak, ekologizm bywa bardzo niebezpieczny. Bo zanim człowiek, faktycznie zagrożony przez nadmierną eksploatację dóbr przyrody, odkryje, że to coś, strojące się w piórka jej ochrony jest w rzeczywistości czymś innym...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).