Uwaga, ksiądz na boisku. I to z gwizdkiem!

Sędziowanie to dla niego pozytywna odskocznia od codzienności. Chce być blisko ukochanego sportu. Ks. Piotr Szczypior opowiada nam, skąd wzięła się jego pasja do biegania po boisku.

Reklama

Kapłaństwo i sędziowanie to z pewnością niespotykane, ale jak widać, możliwe połączenie. W życiu ks. Piotra Szczypiora, który trzy lata temu przyjął święcenia kapłańskie, sprawdza się znakomicie.

- Do juniora starszego trenowałem piłkę nożną w klubie NKS Start Namysłów. Później pojawiła się choroba, która uniemożliwiła mi dalszy rozwój sportowy. Musiałem zrezygnować z wyczynowego grania. Nie chciałem jednak zupełnie zostawić futbolu, więc wpadłem na pomysł, że przecież mogę sędziować - opowiada ks. P. Szczypior.

Przygodę z gwizdkiem rozpoczął jeszcze przed pójściem do seminarium. Sędziował mecze praktycznie co weekend. Gdy za głosem Boga wstąpił do seminarium, odłożył gwizdek na półkę. Wymagający tryb kształcenia do kapłaństwa nie pozwalał na realizowanie się jako sędzia piłkarski.

- W seminarium nie sądziłem, że do tego wrócę. Postanowiłem w pełni poświęcić się drodze kapłańskiej, którą wybrałem - mówi młody kapłan.

 Ale dwa lata po święceniach, gdy pracował już w parafii pw. Opatrzności Bożej na wrocławskim Nowym Dworze, chodząc po kolędzie spotkał pana Janusza.

- On był sędzią. Od słowa do słowa doszliśmy do tego, że ja też kiedyś "gwizdałem". Od razu zachęcił mnie do powrotu na murawę. Pomyślałem wtedy: "czemu nie?". Rozmawiałem z księdzem proboszczem, który dał mi zielone światło, bym mógł w czasie wolnym realizować swoją pasję z lat młodości. I wróciłem - oświadcza ks. Piotr.

Od jesieni 2018 roku sędziuje już oficjalnie na ligowych boiskach klasy A i B oraz w okręgówce. Na razie jako sędzia liniowy. Wikariusz z Nowego Dworu miał już potrzebne dokumenty jeszcze z lat wcześniejszych, ale musiał odświeżyć sobie wiedzę i na nowo zbudować żelazną kondycję

- Prawie 10 lat przerwy pokazało mi, jak zmieniły się czasy. Sędzia nie może mieć brzuszka i ledwo poruszać się po boisku, wypluwając płuca, ale ma być dobrze zbudowanym, sprawnym i wytrzymałym człowiekiem. Zmianom ulegają także przepisy, a zatem na poziomie zasad również musiałem wszystko nadrobić - przyznaje kapłan.

Na jego szczeblu piłkarskim sędziowie przechodzą testy co pół roku. Muszą zdać egzamin teoretyczny, a potem praktyczny, czyli sprawdzian kondycyjny. Obecnie Piotr sędziuję w wolne soboty, najczęściej dwa razy w miesiącu. Dziennie obsługuje dwa mecze: przed i po południu.

- Niedziela u mnie odpada, bo, wiadomo, poświęcam ją parafii. W Dolnośląskim Związku Piłki Nożnej wiedzą, że jestem księdzem i nie robią mi żadnych problemów - mówi ks. Szczypior.

Pasja sędziowska stała się dla niego odskocznią od dnia codziennego, relaksem i rozrywką. Dzięki niej jest blisko dyscypliny, którą kiedyś bardzo kochał i wytrwale uprawiał. Ma też w sercu głęboko zakorzenione słowa papieża Franciszka, by założyć wygodne buty i ruszyć się z kanapy.

-  Kiedy piłkarze usłyszą, że ksiądz znajduje się na boisku, powstrzymują się od wulgaryzmów i niepotrzebnych złych zachowań. Nie mówię, że w ogóle tego nie ma, bo na murawie w grę wchodzą często silne emocje, ale czasem mój stan kapłański działa - uśmiecha się Piotr.

Trzeba przyznać, że kapłan w stroju sędziowskim to spora atrakcja. Wikariusz z parafii Opatrzności Bożej jeszcze nie spotkał księdza z gwizdkiem. Nigdy też nie musiał mierzyć się z negatywnymi reakcjami piłkarzy, kibiców czy innych sędziów.

- Bardziej żartują z tego faktu. Ostatnio do Oleśnicy wybraliśmy się w składzie: ksiądz, policjant i taksówkarz, więc to dopiero była mieszanka wybuchowa. (śmiech) Na mecze jeżdżę z różnymi składami sędziowskimi. W podróży koledzy po fachu często pytają, jak wygląda kapłaństwo, jak jest w seminarium, ciekawi ich ten styl życia i to powołanie - opowiada ks. Piotr.

Ale spowiadania czy namaszczania na boisku jeszcze nie uskuteczniał. Jego celem, a zarazem małym marzeniem jest, by po wakacjach, na jesień, awansować jako sędzia główny do A klasy. Na co dzień prowadzi sportowy tryb życia: biega, chodzi na siłownię, pływa i jeździ na rowerze.

- Przede mną czas intensywnej pracy kondycyjnej i nauki przepisów, ale podkreślam: priorytetem jest moje kapłaństwo, a sędziowanie traktuje jak dodatek. Choć widzę dużo wspólnego w tych dwóch rzeczywistościach. Staram się sam siebie oceniać, być coraz uważniejszym. I tu i tu chodzi o nieustanną pracę nad sobą, samokontrolę, motywację do bycia jeszcze lepszym - podsumowuje kapłan. 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama