Obelgi to nic. W przemówieniu pana Jażdżewskiego padły słowa dużo bardziej niepokojące.
Przyjechał do Polski Donald Tusk. Spotkał się ze swoimi zwolennikami na Uniwersytecie Warszawskim. Jego wystąpienie zdecydowanie jednak przyćmiło to, co wygadywał gość spotkania, redaktor naczelny „Liberte”, Leszek Jażdżewski. Tak, ten teraz zdecydowanie stał się sławny. Być może gwałtownie wzrosła nawet oglądalność prowadzonej przezeń strony internetowej. Tylko taką sławę uznałbym raczej za plamę na honorze. Cóż, nic tak nie ujawnia kim człowiek jest, jak jego własne wypowiedzi.
Dlatego zupełnie nie przejmuję się zawartymi w jego wystąpieniu obelgami – porównywanie swoich oponentów do świń, w co brnie dalej także w odpowiedzi na krytykę (wpis na Twitterze o w odpowiedzi na krytykę Krystyny Pawłowicz „Sukces mnie kopnął normalnie. Raciczką”). Uważa, że tak można? Sam o sobie wydaje świadectwo. Już wiadomo, z kim mamy do czynienia. Martwią mnie raczej inne wątki jego wypowiedzi. I to, że dla swoich tez znalazł w pewnych kręgach obrońców. Cała ta sytuacja jasno pokazuje, jak my, ludzie wierzący, jesteśmy przez owe kręgi traktowani i do czego ci ludzie zdolni są w walce z nami się posunąć. (Całość wystąpienia pod adresem: https://liberte.pl/skok-w-nowoczesnosc/)
Na początku jest insynuacja, jakoby groziło mu jakieś fizyczne niebezpieczeństwo „Pozostaje mi mieć nadzieję, że SOP starannie wszystkich zrewidował przy wejściu” – mówi na samym początku wykładu. Żarcik? No tak. Niepokojąco wpisujący się w dość dobrze słyszalna tu i ówdzie narrację, że prawdziwi demokraci czują się dziś w Polsce zagrożeni. Potem jest kolejna metoda manipulacji – wskazanie na wspólnego wroga: Kościół katolicki. To on nie pozwala „naszemu myśleniu i naszej polityce (...) stawić czoła nowym wyzwaniom: rewolucji cyfrowej, zmianom ekologicznym i energetycznym, migracjom i skutkom globalizacji”. I on sprawia, że „jak w lunatycznym śnie powtarzamy drogę, która doprowadziła nas poza krawędź upadku”.
W dłuższym wywodzie Jażdżewski krytykuje Kościół katolicki. Zdumiewająca to narracja, warto się w nią wsłuchać. Najpierw pojawia się próba zohydzenia: pada stwierdzenie, że Kościół katolicki jest obciążony niewyjaśnionymi skandalami pedofilskimi, jakby Kościół katolicki był jedyną w Polsce społecznością, w której ten problem występuje. (Tę narrację wcześniej słyszałem z ust Pawła Rabieja). Potem słyszymy oskarżenie, że Kościół jest opętany walką o pieniądze i wpływy. Z takim stwierdzeniem trudno nawet sensownie polemizować, by nie popaść w konieczność tłumaczenia, że nie jest się wielbłądem. A potem – o dziwo – Jażdżewski wyraża troskę o czyste chrześcijaństwo. I to "najciekawsza" część jego wypowiedzi.
Twierdzi obłudnie, że w Kościele nie można znaleźć transcendencji, moralności, że Kościół wyparł się wiary, że Chrystus dziś byłby przez Kościół ukrzyżowany, bo chodzi tylko o zapędzanie pałką owieczek do zagrody, że – zacytuję „agendę tematów dnia układają nam dziś cyniczni wrogowie nowoczesności, czarnoksiężnicy, którzy liczą, że przy pomocy zaklęć i manipulacji złymi emocjami, będą w stanie zdobyć władzę nad duszami Polaków”. Po takich stwierdzeniach oczekiwałbym, że Jażdżewski okaże się nowym św. Franciszkiem albo chociaż Marcinem Lutrem, który zacznie wzywać do odnowy Kościoła. Ale nie! Przecież wyraźnie wcześniej wyznał, w co wierzy i w czym Kościół - jego zdaniem - przeszkadza: w nowoczesność (troszczy się o rewolucję cyfrową, zmiany ekologiczne i energetyczne, migracje i skutki globalizacji). I na tym polega jego obłuda: niby broni Chrystusa, a jednocześnie Chrystus go w ogóle nie interesuje. Myślę, że koniecznie powinni to zobaczyć ci spośród wierzących, którzy tak łatwo dziś w jednym chórze z ludźmi pokroju Jażdżewskiego krytykują Kościół. Nie o Chrystusa piewcom nowoczesności chodzi, nie o to, żeby Kościół był lepszy, ale o to, żeby nowoczesność – cokolwiek się pod tym pojęciem kryje – ogłosić jedyną prawdziwą religią.
Potem Jażdżewski brnie dalej. „Rywalizacja na inwektywy i na negatywne emocje z nimi nie ma sensu, dlatego że po kilku godzinach zapasów ze świnią w błocie orientujesz się, że świnia to lubi. Trzeba zmienić zasady gry” - przekonuje. W tym momencie Jażdżewski przyznał, że ludzie myślący podobnie jak on jednak uczestniczyli w tych "zapasach w błocie". Potwierdził, że brali udział w rywalizacji na inwektywy i negatywne emocje. A teraz jako ich przedstawiciel wzywa ich, by założyli garnitury, krawaty i wytworne suknie i przestali się w to bawić. Ważne wyznanie. Koniecznie trzeba by w tym miejscu jeszcze wyjaśnić, kto tak naprawdę te zapasy zaczynał, ale tu wikłamy się w spór nie do rozwiązania...
Jażdżewski odsłonił prawdziwe nastawienie samozwańczych elit do ludzi inaczej myślących. On i osoby podobnie myślące pewnie w ogóle nie czują się winni podgrzewania społecznej atmosfery. Oni? Nie, skądże! Oni są tacy światli i postępowi! Oni tylko mówią (pseudo)prawdę! Winny jest ciemnogród! Znamienne...
Ten wykład to doskonała lekcja dla tych spośród wierzących, którzy flirtują z piewcami nowoczesności i razem z nimi krytykują wiarę oraz Kościół. Także słuchających przemówienia Jażdżewskiego i nagradzających go brawami. Naprawdę nie o dobro wiary tu chodzi. Opamiętajcie się.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).