Ostatni dzień dolnośląskiej młodzieży w Los Pozos w ramach Dni w Diecezjach. Na pożegnanie popłynęły łzy wzruszenia, bo Polacy czuli się jak w domu.
Relacjonuje prosto z Panamy ks. Marcin Werczyński:
W niedzielę pobudka o 8.20. Mieliśmy leniwy poranek z przepysznym śniadaniem w panamskim wydaniu. W powietrzu czuć ranną bryzę. Jak w raju.
Z gospodynią wybieramy się na Mszę św. do parafii o godz. 11. Kapłani odprawiają ją w intencji rodzin, które nas przyjęły. W czasie kazania biskup Andrzej Siemieniewski mówi o wentylatorach. Co by było, jakby nie działały. I w tym momencie przestają działać. Brakuje prądu. I nie będzie go do końca Mszy (śmiech). Szybko zorganizowano nagłośnienie zastępcze.
Po modlitwie przychodzi czas podziękowań, bo Dni w Diecezjach dobiegają końca. Najpierw Panamczycy: „Obyście nas nigdy nie zapomnieli”. W prezencie otrzymujemy ręczniki z logo ŚDM i herbem Los Pozos. Przychodzi czas na nas. Brakuje słów, żeby powiedzieć, co czuliśmy przez te dni. Tyle miłości, radości, serca. Słowa utknęły mi w gardle. Chyba się starzeję. Wszystko zaczyna mnie wzruszać. Dajemy w darze parafii pw. św. Piotra ikonę Matki Boskiej Częstochowskiej.
Pada wiele ciepłych słów i wiele łez wzruszenia leje się po policzkach. Czuliśmy się naprawdę jak w domu. To chyba najlepszy komplement. Po Mszy czeka na nas poczęstunek. Jeden z młodych potrzebuje pomocy medycznej. Jedziemy do centrum zdrowia w Los Pozos. Ja jako tłumacz. Następuje rejestracja. Coś dziwnego - nie ma kolejek! W ogóle nikogo nie ma poza personelem. Szybkie badanie i okazuje się, że to nic groźnego. Jeszcze takiej przygody nie miałem, ale na ten wyjazd wystarczy.
Wracamy, a przy kościele stoi policja. Mówię kierowcy, że to po mnie. Szkoda, że nie miałem przygotowanego aparatu - jego mina była bezcenna! Po chwili orientuje się, że to żart. Podchodzę do radiowozu, by chwilę pogawędzić z policjantami.
Padre Carlos obwozi nas po swojej parafii. Bardzo górzysty teren. Pokonujemy strome, bardzo niebezpieczne trasy. A w trakcie jazdy rozmawiamy o trudach pracy, księżach, a raczej ich braku w Panamie, o neoprezbiterach, którzy zostają proboszczami, o samotności kapłańskiej, o problemach młodego 30-letniego proboszcza, o roli w diecezji.
Przystajemy co jakiś czas, by zobaczyć kaplice. Wracamy, bo popołudniu odbywa się mecz towarzyski w piłkę nożną Polska i Francja przeciwko Panamie. Okazuje się, że w drużynie przeciwnej zagrają 18-, 20-latkowie z klubu. Wybiegani, zgrani, nie odpuszczają. Mecz jest naprawdę zacięty. Ostatecznie kończy się remisem 3:3. A zatem czekają na rzuty karne. Wygrywają gospodarze.
Po chwili ktoś spontanicznie aranżuje mecz Polki kontra Panamki. Są emocje i zaciętość. Takiego grupowego biegania za piłką to dawno nie widziałem. Wynik? 2:1 dla Panamy. Potem rzuty karne, które wygrały Polki.
Wracamy pod kościół, a tam tańce. Panamska młodzież przygotowała pokaz krótkiego filmu o naszym pobycie w Los Pozos. Wzruszające obrazki. Na koniec dostajemy flagę panamską podpisaną przez wolontariuszy. My podpisujemy się na fladze polskiej, a Francuzi na swojej. Po spotkaniu odbywa się jeszcze wiele rozmów. To ostatnia noc w Los Pozos. O północy z ks. Mariuszem Sobkowiakiem obejrzeliśmy pełne zaćmienie księżyca, najdłuższe w tym stuleciu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).