– Nie pytamy, jak długo i za co siedzą. Niektórzy z nich sami pytają, czy podałbyś rękę mordercy. Po paru tygodniach widzisz, jak zaczynają nowe życie. Z Bogiem… To nie pobożny film. To kurs Alpha w więzieniu.
Jeden z cięższych zakładów karnych w Polsce. Wyroki 15–25 lat. I wyżej. W sobotni poranek grupa 12 osób czeka przed bramą na wejście. Kobiety i mężczyźni. Telefony, większość dokumentów i pieniądze zostają w samochodach. W kieszeniach mają tylko dowody osobiste. Rutynowa, ale konkretna kontrola. Służba więzienna przywykła już, że przez 10–11 tygodni w każdą sobotę pojawia się ekipa z jednorazowymi kubkami i talerzykami. Ciastka i kawę kupuje wcześniej w więziennej kantynie jeden z wychowawców, z zewnątrz nie można niczego wnosić. Do więziennej świetlicy przychodzi około 30 osadzonych. Nie kryją, że nie mogli doczekać się soboty. Witają się „na misia” z prowadzącymi kurs, niektórzy całują kobiety w ręce. Na scenie więzienne trio podłącza sprzęt – krótki występ, autorski tekst i muzyka. Jest coś o pozostawionej na zewnątrz miłości. Trzydziestu facetów z opasłymi aktami spraw sądowych na koncie słucha w całkowitej ciszy i ze skrywanym z trudem wzruszeniem. Podobnie będzie za chwilę, gdy jeden z prowadzących kurs głosi prawdę o Duchu Świętym, który ma moc zerwać kajdany. I o tym, że jest wyjście awaryjne, także dla nich.
Kawa czyni cuda
Na taki „plan ewakuacji” zgadzają się władze więzienia. Widzą, jak kursy Alpha zmieniają osadzonych, jak stają się oni wewnętrznie wolni, mimo że za kratami zostaną jeszcze długo. – Siedzę już 14 lat, zostało 12, ale z Jezusem to już inaczej leci – Grzegorz, choć nawrócił się kilka lat temu, nadal z energią neofity zaraża współwięźniów przy „alphowym” stoliku. Po nawróceniu przyznał się do wszystkich przestępstw. Dostał trzykrotnie wyższy wyrok. Przyjął to jako słuszną karę, którą musi ponieść. Koledzy słuchają go w skupieniu. Może nawet z podziwem. Widać wyraźnie, że jeden z nich mocno ze sobą walczy, by nie wybuchnąć płaczem. Dwa stoliki dalej jeden z uczestników przyznaje, że przygotowuje się do spowiedzi. Chce przyjąć sakrament bierzmowania. Niektórzy wkrótce wyjdą na wolność. Po drugiej stronie murów czekają ze wsparciem ci, którzy przeszli podobną drogę.
Z Dariuszem Herrukiem rozmawiam wcześnie rano, przed jego wyjściem do pracy. Od lutego jest na wolności. – Moja przygoda z Alphą zaczęła się w zakładzie karnym w Trzebini. Nie wiedziałem, co to jest, ale mówili, że jakieś placki dają, kawę – to mnie tam przyciągnęło, nie miałem wcale zamiaru wracać do Boga. A że jestem też muzykiem i piszę teksty, prowadzący kurs zaproponowali mi granie i to mnie wciągnęło. Po paru tygodniach kursu odbyła się modlitwa wstawiennicza, kilka osób modliło się nade mną. To był punkt zwrotny, kiedy coś zaczęło się ze mną dziać. Później była jeszcze druga Alpha w zakładzie, też brałem w niej udział. Gdy wyszedłem z więzienia, uczestniczyłem w „klasycznym” kursie Alpha na wolności, w Oświęcimiu. Zacząłem tam grać w zespole, a podczas wyjazdu do Lanckorony na weekend Alpha kolejny raz poczułem iskrę Bożą. Dzięki temu czasowi rozpocząłem przygotowania do bierzmowania. W kolejną edycję Alphy wszedłem już jako współprowadzący – ciągnie opowieść.
Jak przyznaje Dariusz, nie każdy w jego rodzinnym mieście wierzy, że przeżył tak głęboką zmianę. – Byłem bardzo złym człowiekiem, robiłem dużo złych rzeczy, do których nie chcę nigdy wracać. Spotykam się raczej z krytyką i niedowierzaniem, gdy mówię, że się nawróciłem – oczywiście poza gronem ludzi z Alphy i wierzących, którzy są dla mnie wsparciem. Zerwałem z poprzednim środowiskiem. Wyszedłem z więzienia 2 lutego i od tego momentu tamto życie odkreśliłem grubą kreską. I wszystkim mówię, że warto organizować kursy Alpha, warto iść do zakładów karnych, bo osadzeni naprawdę tego potrzebują – dodaje.
Adam Szczyrba z wodzisławskiej wspólnoty Kahal prowadzi kurs w więzieniu w Raciborzu. Podkreśla, że najbardziej uzdrawiające dla więźniów jest to, co jest obecne w „klasycznej” Alphie: słuchanie drugiego człowieka. – Mamy wśród uczestników Janka. Jest już na drugiej edycji kursu i właśnie zaczął mówić, że ma potężny pokój w sercu. Odkrywa Boga w rozmowie, czytając słowo Boże. Zniknęła w nim wszelka agresja.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ojciec Święty w czasie tej podróży dzwonił, by zapewnić o swojej obecności i modlitwie.
Niech Rok Jubileuszowy będzie czasem łaski, nadziei i przebaczenia.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.