Jest człowiek, powinna być miłość. Czynna miłość, która przywraca naruszoną sprawiedliwość, która podaje rękę, która pomaga wzrastać w ludzkiej godności.
W homilii prymasa Polski wygłoszonej wczoraj w Inowrocławiu padło stwierdzenie "Udział w Eucharystii zobowiązuje nas, wierzących, abyśmy nie zajmowali się kwestią uchodźców i migrantów (...)". Dość zaskakujące, jeśli je w tym momencie zakończyć. Przywołanie dłuższego cytatu wyjaśnia jednak sprawę. Abp Polak powiedział:
(...) udział w Eucharystii zobowiązuje do pomocy innym, a zwłaszcza ubogim ucząc nas przechodzenia od Ciała Chrystusa do ciała braci, gdzie oczekuje, że Go rozpoznamy, będziemy Jemu usługiwali, oddawali cześć i miłowali. Udział w Mszy świętej zobowiązuje nas, abyśmy dostrzegli Jezusa w migrantach i uchodźcach, w ludziach, którzy giną na morzach w drodze do lepszego świata, w cierpiących w Iraku czy Syrii. Udział w Eucharystii zobowiązuje nas, wierzących, abyśmy nie zajmowali się kwestią uchodźców i migrantów, ale przychodzili im konkretnie z pomocą.
Przywołuję, bo nie tylko w tej sprawie mamy tendencję do zajmowania się tą czy inną "kwestią" czy "problemem" (w języku kościelnym z upodobaniem się nad nią "pochylamy"). Tyle, że najczęściej nie chodzi o abstrakcyjną "kwestię". Ona ma konkretną twarz: człowieka. Kogoś, kto ma twarz, imię, nazwisko, marzenia i plany. Naszego brata, który cierpi.
Nad kwestią można podebatować, wysuwając przeróżne argumenty. Może się wydawać, że poważne... Gdy naprzeciw mnie staje konkretny człowiek wiele z nich natychmiast staje się pustych. Cóż znaczą wobec twarzy człowieka?
Dlatego tak wiele wysiłku wkłada się czasem w odczłowieczenie. Sprowadzenie do teoretycznego problemu, szerszego zagadnienia, kwestii do dyskusji. Tymczasem nasze działania jako chrześcijan powinny być proste. Tak-tak, nie-nie. Jest człowiek, powinna być miłość. Nie, nie ta emocjonalna, nie pusta czułostkowość. Czynna miłość, która przywraca naruszoną sprawiedliwość, która podaje rękę, która pomaga wzrastać w ludzkiej godności.
Tak, chodzi o uchodźców. Ale nie tylko. Chodzi o każdego człowieka, który staje na naszej drodze, który od nas oczekuje pomocy, który do nas się zwraca, wołając o sprawiedliwość. To m.in. sprowadzenie krzywdy dzieci do "problemu" pozwoliło na patologię instytucjonalną, którą opisano choćby w ostatnio opublikowanym raporcie z Pensylwanii. Tam, gdzie tracimy z oczu człowieka, możliwe jest każde zło i każda patologia. Może nie od razu, ale historia wskazuje, że nie trzeba zbyt wiele czasu...
(...) To nie lęk czy strach ma nami kierować, ale miłość Chrystusa. To nie nasze uprzedzenia i słabości mają nas prowadzić, ale Bóg, któremu ufamy i wierzymy
- mówił prymas w homilii. On jest Panem naszej rzeczywistości. A naszą jedyną szansą jest nawrócenie, karmienie się Nim i wysiłek, by patrzeć Jego oczami. Tylko wtedy nasze ręce będą pełnić Jego dzieła.
A przecież po to żyjemy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.