Żona, matka, wdowa, zakonnica – w tych słowach można streścić życiorys przyszłej polskiej błogosławionej. Jej postać jest tym bardziej ciekawa, że to chyba jedyna matka, która wraz z córką założyła zgromadzenie zakonne.
O niezwykłym życiu i powołaniu Matki Celiny Borzęckiej, Beata Zajączkowska rozmawia z postulatorem w jej procesie beatyfikacyjnym ks. Wiesławem Śpiewakiem. Beatyfikacja Matki Celiny Borzęckiej odbędzie się 27 października w Rzymie, w Bazylice św. Jana na Lateranie.
RV: Tę ciekawą postać można określić czterema słowami: żona, matka, wdowa, zakonnica. Kim była Matka Celina Borzęcka?
Ks. W. Śpiewak: Te słowa mówią praktycznie wszystko. Tak wygląda jej życie. Jest ono zawarte między rokiem 1833 a 1913, są to daty jej urodzin i śmierci. Chociaż bardzo tęskniła za życiem zakonnym, jednakże posłuszna woli rodziców zdecydowała się wyjść za mąż za znacznie starszego od siebie mężczyznę. Miała wówczas 20 lat. Była dobrą żoną. Z tego związku na świat przyszło czworo dzieci. Dwoje zmarło w dzieciństwie. Celina była również dobrą matką. Starała się nie tylko o elementarną edukację swych dzieci, ale również o ich wychowanie patriotyczne. Z tego wynika też jej czynny udział w pomocy powstańcom styczniowym. Kończy się to jej aresztowaniem i po konfiskacie majątku w ramach represji po powstaniu, właściwie wymusza konieczność emigracji. Kiedy mąż zostaje sparaliżowany, Celina cały czas się nim zajmuje, pomaga mu spełniając najdrobniejsze nawet posługi. Kiedy zostaje wdową, to najpierw troszczy się by jej córki ułożyły sobie życie. Jedna z wychodzi za mąż, druga zostaje przy matce. Wtedy jakby wraca pragnienie z młodzieńczych lat, że Bóg ją powołuje do życia zakonnego. Jedzie więc do Rzymu w nadziei, że w stolicy chrześcijaństwa uda się jej to pragnienie zrealizować. Spotyka ks. Piotra Semenenkę, współzałożyciela zmartwychwstańców. Właściwie od pierwszego spotkania w konfesjonale, w kościele św. Klaudiusza, zaczyna się w niej rodzić coś, co zaowocuje potem założeniem sióstr zmartwychwstanek. Zostaje zakonnicą. I możemy powiedzieć, że jest zakonnicą „na pełnym etacie”. Wcześniej całkowicie poświęcała się jako żona i jako matka, teraz jest tak samo. Całkowicie oddała się temu, co Bóg w danym momencie dla niej przewidział i co ona odczytała jako Jego zamysł względem siebie. W tym wszystkim ukazuje się jej charyzmat założycielski. Pozostaje czynna do samego końca. Umiera 26 października 1913 r. w Krakowie, będąc w podróży. Chciała jeszcze zwizytować siostry, zobaczyć jak działają fundacje w Kętach, Warszawie i Częstochowie. U Matki Celiny osobiście bardzo podoba mi się to, że cokolwiek w życiu robiła, cokolwiek odkrywała jako element woli Bożej względem siebie, robiła to dobrze, do samego końca. Myślę, że to jest cecha jej świętości.
RV: Czy istnieje wiele takich zakonów, które zakłada matka z córką?
Ks. W. Śpiewak: Nie ma takich zakonów! Zgromadzeń żeńskich jest sporo, ale historia tych zgromadzeń raczej nie zna takiej sytuacji, aby u początków stały matka i córka. Jest to przypadek sióstr zmartwychwstanek. Córka Celiny, Jadwiga zdecydowała się stanąć przy matce, kiedy ta postanowiła dać początek nowemu zgromadzeniu. To właśnie one dwie, jako pierwsze zmartwychwstanki, składają śluby 6 stycznia 1891 r. To jest ewenement. Pewnie też szczególny sposób, w jaki Bóg prowadzi konkretnego człowieka, czy dzieje Kościoła. Bogdan Jański, założyciel zmartwychwstańców mawiał: dziwnymi drogami prowadzi nas Pan Bóg do swoich celów. Myślę, że także w tym przypadku tak jest, chociaż już wcześniej zamysłem Celiny było życie zakonne. Do założenia zgromadzenie potrzebna była jej jednak córka Jadwiga. Potrzebne było więc najpierw życie małżeńskie i rodzinne. Jadwiga umrze wcześniej, jednak u początków dzieła były we dwie z matką.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Choć ukraińska młodzież częściej uczestniczy w pogrzebach niż weselach swoich rówieśników...
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).