Odrzekł mu Jezus: Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? (J 18,23)
Tak więc jak widać z ostatnich doświadczeń, laikat, żeby coś przedsięwziąć sensownego nie musi czekać na inicjatywę duszpasterzy i potrafi się bez nich znakomicie obyć, a z ich otwartością tworzyć wiele dobrych dzieł. Co z tego wynika? Ano to, że może ten brak aktywności jest pozorny i wynika z rozmijania się potrzeb i języka. Przykładem są choćby szalikowcy na stadionach. Oni w większości mają już prawdopodobnie dosyć mordobicia, ani nie zmieni się ich, ani nie dotrze do nich odprawiając im okazjonalną Mszę na stadionie. Rozpracowanie tego problemu wymaga zupełnie innego rodzaju duszpasterstwa. Jakiego? Nie wiem, ale jakąś odpowiedzią, na nieco inne potrzeby jest Przystanek Jezus, czy Lednica. Skoro tam można, to może warto otworzyć się na działanie Ducha Świętego. Minął już pierwszy zapał, w którym można było w sposób naturalny zagospodarować pewne oddolne inicjatywy i przygarnąć ludzi dotąd odległych od Kościoła.
Jeśli tego nie zrobiono na fali uniesienia, to następny krok będzie trudniejszy - trzeba zagospodarować tych ludzi, którzy podjęli wysiłek przemiany swojego życia i teraz nie wiedzą co ze sobą zrobić. Byłoby niewybaczalnym błędem zmarnowanie tych nawróceń, tylko dla tego, że w Kościele nie potrafimy tworzyć wspólnot odpowiadających na rzeczywiste, nie wymyślone za biurkiem, potrzeby ludzi. Drogą Kościoła jest człowiek. Kościół nie może sobie pozwolić na to, co społeczeństwo w ostatnich dniach pokazało politykom: Są nam zbędni. Potrafimy się bez nich znakomicie obyć. Swoje istnienie są w stanie uzasadnić tylko wtedy, gdy nie przeszkadzają ludziom w przeżywaniu tego, co jest dla nich na prawdę ważne. Niestety, zarówno politycy jak i dziennikarze wrócili już do normalności, czego przykładem są nowe pomniki, kopce, ulice oraz kłótnie. A także dyskusje, w których zamiast rzeczowych argumentów za lub przeciw eurokonstytucji np., opłaceni dziennikarze szermują wypranymi z jakiejkolwiek treści stereotypami, a brak rzeczowych argumentów zastępują wodolejstwem, starając się stworzyć tzw. ważenie. Oczywiście, z braku rzeczowych argumentów dobre i tyle, może ktoś powiedzieć. Ale to oznacza jedno. Rzeczowe argumenty przemawiają np. przeciwko przyjęciu eurokonstytucji w tej formie. Tak więc zarówno dziennikarze jaki i politycy, którzy nie rozumieją, że ich rola wobec narodu jest służebna, bo nawet jeśli kto inny ich opłaca, to opłaca ich po to, by ten właśnie naród przekonali do spraw niesłusznych. A skoro tak, to bez tego narodu nie mają racji bytu, są zbędni.
Dzięki wydarzeniom ostatnich dni zrozumieliśmy to.
Najgłębsza prawda jest taka, że zrozumieliśmy również, że nasze zmaganie z rzeczywistością dotyczy naszej wieczności, a tu Kościół nawet kontestowany, nie jest w żadnym wypadku zbędny. Jest nieodzowny i konieczny. Trzeba więc kościoły dla ludzi otworzyć i podjąć nowe wyzwania duszpasterskie.
Wracając do inicjatywy Panów Wareckich. Oczywiście inicjatywa stworzenia międzyportalowej bazy danych i cytatów jest chlebna, nawet jeśli jej ostatecznym efektem będzie powstanie kolejnego katolickiego portalu. Warto również, by powstało takie miejsce, w którym nie radzący sobie z jakimś pytaniem ewangelizatorzy znajdą pomoc i podpowiedź. Ale zawężenie ram tej inicjatywy do rozsądnych rozmiarów, zminimalizuje ewentualne rozczarowania i spotęguje efekty. Uważam, że warto tę inicjatywę poddać dyskusji, krytyce i jeszcze raz przemyśleć, by jej pożytek był jak największy.
Michał Rogoziński
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
» | »»