Nominacja Polaka na asystenta generała jezuitów ds. Europy Centralnej i Wschodniej, ostania kontrowersja wokół zorganizowania w krakowskiej bazylice Serca Pana Jezusa spotkania z akcentami antysemickimi a także wcześniejsze nieporozumienia wokół lustracji – to niektóre tematy poruszone w wywiadzie Radia Watykańskiego z przełożonym Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego.
Św. Ignacy mawiał, że jeżeli was będą ciągle chwalić, to znaczy, że zatraciliście swój charyzmat. Do tej pory mówimy tylko i wyłącznie o rzeczach pozytywnych. Z pewnością nie brak spraw bolesnych, jak choćby wydarzenie, o którym ostatnio krytycznie informowały media, mianowicie zorganizowanie wykładu w bazylice krakowskiej, gdzie doszło do wypowiedzi antysemickich. Ojciec wydał 11 lutego oświadczenie na ten temat...
- W sobotę została zorganizowana sesja, która początkowo miała się odbyć w auli naszej uczelni „Ignatianum” w Krakowie przy ul. Kopernika. Ze względu na to, że była dość duża liczba uczestników, cała sesja została przeniesiona do bazyliki. Była tam najpierw Msza św. celebrowana przez bp. Albina Małysiaka, a następnie w bazylice odbyła się ta sesja. Mogę powiedzieć tylko, że faktycznie, została ona wykorzystana przez osoby, które ją prowadziły, do celów nacjonalistycznych, antysemickich. Popełniony tu został jakiś błąd i napełniło mnie to wielkim smutkiem. Wydałem oświadczenie w tej sprawie stwierdzając, że jesteśmy za otwartością na wszystkich, ale zawsze w postawie dialogu, szacunku, życzliwości, a nigdy pogardy do kogokolwiek ze względu na jego wyznanie czy rasę. To nie jest postawa ewangeliczna i ufam, że ten incydent, który napełnił mnie dużym smutkiem, już się w przyszłości nie zdarzy. Było tu może zbyt wiele zaufania, że ta sesja będzie poprowadzona w duchu Ewangelii. Okazało się, że pewne osoby poszły w złym kierunku i one jakoś nadały ton temu spotkaniu. Jest mi naprawdę bardzo smutno, i nie tylko mi, że do czegoś takiego doszło.
Wśród spraw bolesnych, którym Ojciec musiał osobiście stawiać czoła, była też kwestia lustracji i podejścia do tej sprawy dwóch współbraci: o. Krzysztofa Mądela i diakona Andrzeja Miszka. Dwie osoby i dwa różne podejścia: o. Mądel musiał na jakiś czas Kraków opuścić, a potem do Krakowa wrócił; ks. Miszka już w zakonie nie ma...
- Uważam, że z naszej strony zrobiliśmy wszystko, co możliwe, żeby temu problemowi stawić czoła. Badania były i są prowadzone w archiwach IPN w Krakowie, Warszawie i Katowicach po to, by tę naszą bolesną przeszłość – a dotyczy to także tych, którzy w jakiś sposób współpracowali z SB – poznać. Zrobiliśmy wszystko, co możliwe na tym etapie, by to się stało i ufam, że publikacje na ten temat będą się stopniowo pojawiać (niektóre już się pojawiły).
Mnie jako prowincjałowi było bardzo trudno zgodzić się z krytyką ze strony osób, które nie znały sytuacji, a tymczasem oskarżały nas o ukrywanie pewnych rzeczy, o to, że nie zależy nam na szukaniu prawdy. Były to niesłuszne krytyki, a czasem wręcz oszczerstwa pod moim czy pod innych jezuitów adresem. Było mi też przykro, że dwóch naszych współbraci włączyło się w tę krytykę, stając przeciwko i prowincji, i prowincjałowi. Nie czując razem z nami tej sprawy nie pytali się nawet o wyjaśnienia, tylko publicznie na ten temat się wypowiadali. Byłem zmuszony podjąć pewne kroki i wyciągnąć konsekwencje wobec nich. Doszło nawet do tego, że poprosiłem ojca generała, by usunął z zakonu ks. Miszka, ale nie ze względu na lustrację, tylko z uwagi na postawę, jaka był przezeń prezentowana w trakcie całej sprawy, a także i później. Ta postawa była niezgodna ze stylem naszego życia – myślę tu o zasadzie miłości, posłuszeństwa, szacunku i życzliwości wobec współbraci zakonnych i naszej historii. Nie dało się takiej postawy pogodzić ze stylem naszego życia, zwłaszcza, że nie było widać jakiejś zmiany, poprawy. Postulowałem więc usunięcie ks. Miszka z zakonu i ojciec generał się do tego przychylił i udzielił mu dymisji. Powtarzam: to nie była sprawa lustracji, tylko konsekwencja pewnej postawy, której jezuita nie może przyjmować czy akceptować. To zmusiło mnie do podjęcia – z bólem i smutkiem – właśnie takiej decyzji, którą uważałem za konieczną.