... tam wstąpisz do klasztoru”. Wstałam od modlitwy i przyszłam do domu, i załatwiłam rzeczy konieczne. (...) i tak w jednej sukni, bez niczego, pojechałam do Warszawy”*... Nie wszyscy wiedzą, że swoją drogę do świętości 19-letnia Helena Kowalska zaczęła od drogi z Łodzi do Warszawy.
Żytnia, kwiecień 2009. Pełno ludzi, bieganina. Samochody parkują ciasno, niemal ocierając się o siebie. Szary budynek przy budynku, billboard przy billboardzie. Ot, zwykłe warszawskie życie. W dali dzwoni tramwaj. Przyjechała tu podobnym tramwajem? Bo w 1925 r. były już tramwaje w Warszawie.
W jednej sukni – do Niego
Jest rok 1924. Helena jest służącą, ma skończone trzy klasy. Musi utrzymywać się sama i pomagać rodzinie. Rodzina żyje bardzo skromnie – Helena jest trzecia z dziesięciorga rodzeństwa. I mimo że czuje powołanie, nie dla takiej życie zakonne. Bo przecież prosiła o nie rodziców... Prosiła nie raz, i bezskutecznie...
„Po tej odmowie, oddawałam się próżnościom życia” – wspomina potem w „Dzienniczku”. Te „próżności” to... zwykłe, spokojne życie. Praca, praca, obowiązki. Helena starała się o Nim nie myśleć. Może takie myślenie po prostu bolało? Może bolała tęsknota za Nim? Może gdy się nie myśli o pragnieniu, wzywającym i ponaglającym powołaniu, po prostu jest łatwiej? A żeby bardziej zapomnieć, to nawet i Helena na zabawę taneczną poszła. Tańczyli wszyscy: znajomi, jej siostry, przyjaciółki. „Kiedy się wszyscy najlepiej bawili, dusza moja doznała wewnętrznych udręczeń. W chwili gdy zaczynałam tańczyć, nagle ujrzałam Jezusa obok, Jezusa umęczonego, obnażonego z szat, okrytego całego ranami, który mi powiedział te słowa: »Dokąd cię cierpieć będę i dokąd Mnie zwodzić będziesz«. W tej chwili umilkła wdzięczna muzyka, znikło sprzed oczu moich towarzystwo, w którym się znajdowałam, pozostał Jezus i ja”.
Prędko, prędko, do łódzkiej katedry. Najświętszy Sakrament i żarliwa modlitwa. Co znaczyły usłyszane słowa? Co robić? Helena słyszy: „Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru”. Więc pojechała: w jednej sukni, prosząc siostrę, by pożegnała rodziców. Pojechała do Niego.
Z kuchni – kaplica
Jeden krótki dzwonek na furtę zgromadzenia sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Sygnał domofonu otwiera drzwi. W hallu kilka obrazów, piękna płaskorzeźba Maryi, na pamiątkowej tablicy – wypisane słowa Ojca Świętego Jana Pawła.Przypominają, że to zakon wyjątkowy, wybrany, bo to właśnie z niego wyszła taka święta. Siostra Nulla prowadzi do niewielkiego pokoiku. Czy Helena mieszkała w podobnym? Mieszkała na parterze czy na piętrze? Co widziała z okna?
– Nie wiadomo, w którym miejscu dokładnie mieszkała – mówi s. Nulla. – Nie zachowały się na ten temat żadne wspomnienia – ani samej świętej, ani innych sióstr. W 1944 r. klasztor został zrujnowany. Odbudowano go dopiero w 1978 r.
Wiadomo jedynie, że przyszła święta pracowała w kuchni. I wiadomo, gdzie ta kuchnia się znajdowała. Znów proste, drewniane drzwi. Siostra Nulla naciska klamkę. To wejście do... kaplicy.
– Właśnie tak Pan Bóg błogosławi i uświęca pracę: kiedyś była tu zakonna kuchnia. Siostra Faustyna gotowała tu dla innych sióstr. Pracowała od rana do nocy. Ciężko. Po latach została tu zbudowana kaplica z Najświętszym Sakramentem – opowiada s. Nulla. Kaplica nie jest zbyt duża. Rzędy klęczników, w idealnym porządku ułożone modlitewniki. Przy ołtarzu, w centralnym miejscu, On. A pod Nim napis: „Jezu, ufam Tobie”... Po prawej stronie, z przodu kaplicy – wyjątkowy klęcznik. W drewnianym pulpicie szklana szyba, a w środku relikwie tej, która 80 lat wcześniej, w tym samym miejscu, obierała ziemniaki.
– W relikwiarzu znajduje się kość świętej – objaśnia s. Nulla, na chwilę przyklękając na modlitwę. Na ścianach wota: różańce, korale, naszyjniki z bursztynu. Nadal jest za co świętej dziękować? – Jest. I świętej, i Bożemu Miłosierdziu – uśmiecha się s. Nulla. – Od tamtej pory, nic się nie zmieniło: Boże Miłosierdzie dla człowieka jest nieskończone.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.