Uciekłeś jak jeleń.15. Co do tych słów należy zauważyć, że i w Pieśni nad pieśniami oblubienica porównuje swego Umiłowanego do jelenia lub kozicy, mówiąc: “Podobny jest Miły mój do sarny lub jelonka" (2, 9). I to nie tylko dlatego, że jest On tajemniczy, samotny, uciekający od zgiełku jak jeleń, lecz również dla tej szybkości, z jaką się ukazuje i znika. Przychodzi bowiem niespodziewanie do dusz pobożnych, by je pocieszyć i dodać im odwagi, i znów znika, zostawiając je w smutku i opuszczeniu, by je wypróbować, nauczyć pokory i innych cnót. Wtedy właśnie dusza odczuwa bardzo boleśnie Jego oddalenie, jak to daje do zrozumienia w następnym wierszu:
Gdyś mnie wpierw zranił.16. Jakby mówiła: Nie wystarczy to zmartwienie i ból, które zawsze odczuwam z powodu Twej nieobecności, lecz nadto, zraniwszy mnie strzałą Twej miłości, spotęgowawszy namiętność i pragnienie oglądania Ciebie, uciekłeś ze zwinnością jelenia, nie pozwalając, bym Ci się mogła choć trochę przyjrzeć.
17. Dla głębszego objaśnienia tego wiersza zaznaczam, że prócz wielu innych sposobów, jakimi Bóg nawiedza duszę, raniąc ją i pomnażając w niej miłość, zwykł sprawiać w niej ukrycie pewne dotknięcia miłości, które jak strzały ogniste przeszywają ją i ranią. Na skutek tego dusza pozostaje na wskroś przepalona ogniem miłości. I to są owe rany miłości, o których tu dusza wspomina. Rozpłomieniają one wolę i skłonności uczuciowe w takim stopniu, że dusza jest jakby zanurzona w ognistych płomieniach miłości i zdaje się jej, że się w nich spala. Wychodzi wówczas z siebie i odnowiona całkowicie poczyna żyć innym życiem, jak ów feniks, który się spala i znów do nowego życia powraca. Mówi o tym prorok Dawid: “Zapaliło się serce moje i odmieniły się nerki moje, a ja wniwecz obrócony byłem i nie wiedziałem" (Ps 72, 21-22).
18. Wszystkie afekty i pożądania, które tu określa prorok mianem nerek, wzruszają się w tym rozpłomienieniu serca i zmieniają w boskie, a dusza w tej miłości unicestwia się niejako i niczego już nie zna, jeno samą miłość. To odnowienie nerek jest jednak dla duszy rodzajem tak wielkiej męczarni i tęsknoty za oglądaniem Boga, że wydaje się jej nieznośną surowość, którą miłość stosuje względem niej. Nie dlatego że ją zranił, owszem, te rany uważa za życiodajne, lecz że ją zostawił w tej męce miłości, że jej nie zranił z większą gwałtownością, kładąc kres jej ziemskiemu życiu, aby Go mogła ujrzeć i złączyć się z Nim w życiu najpełniejszej miłości. Wyrażając zatem i ukazując ten ból, mówi: Gdyś mnie wpierw zranił. Skarży się tu słowami: zostawiwszy mnie zranioną, umierającą z ran miłości ku Tobie, ukryłeś się z taką zwinnością jak jeleń.
19. Ból ten dlatego jest tak wielki, że przez ową ranę miłości, jaką Bóg zadaje duszy, afekt woli wzmaga się gwałtownie, by posiąść Umiłowanego, którego dotknięcie odczuła. Z tą samą gwałtownością odczuwa Jego oddalenie, niemożność posiadania Go tu tak, jak tego pragnie. Równocześnie odczuwa smutek z powodu takiego oddalenia. Nawiedzenia te bowiem nie należą do tych, którymi Bóg pokrzepia i zaspokaja duszę, lecz do tych, przez które raczej rani, niż uzdrawia, i więcej zadaje bólu niż zaspokojenia.
Więcej na następnej stronie