Tylko w rok po swej śmierci uczynił 172 cuda. Rankiem 26 października, gdy otwierano jego trumnę, zrobiło się o nim znów bardzo głośno. Czy za rok Stanisław Kazimierczyk zostanie ogłoszony nowym polskim świętym?
Niezwykła wizytacja
1 marca 1969 roku do parafii przyjechał na wizytację bp Karol Wojtyła. Zdziwiliby się ci, którym słowo „wizytacja” kojarzy się z malowaniem trawy na zielono, dziećmi recytującymi wierszyki i młodzieżą z oazy wręczającą okolicznościową wiązankę. Biskup Wojtyła miał w zwyczaju przyjeżdżać do parafii miejskich na tydzień. Siadał w konfesjonale, słuchał, rozmawiał z parafianami. – W ciągu jednego tygodnia zdążył udzielić tu wszystkich sakramentów! – uśmiecha się ks. prof. Łatak – Od chrztu aż po kapłaństwo (wyświęcił 6 diakonów). Krakowski hierarcha zobaczył tłumy ludzi, którzy padali na kolana przed grobem Kazimierczyka. – Zadbajcie o beatyfikację – polecił kanonikom regularnym laterańskim. Czy przypomniał sobie te słowa, gdy 18 kwietnia 1993 r. sam wyniósł do chwały ołtarzy „cudotwórcę” z Kazimierza? Tuż obok skromniutkiej s. Faustyny, zakonnicy drugiego chóru…
Żmudnymi badaniami kierował ks. prof. Stefan Ryłko. Wydana w Watykanie „Positio” była bardzo, bardzo gruba. Gdy po beatyfikacji wydarzył się kolejny cud – uzdrowienie mężczyzny – kanonicy uznali to za wstęp do procedur kanonizacyjnych. Cud został zatwierdzony przez komisję watykańską. Takie wydarzenie musi spełniać bardzo rygorystyczne wymogi. To nie zwykłe uzdrowienie z kataru czy grypy. Chodzi o poprawę zdrowia w przypadku naprawdę ciężkiej, zagrażającej życiu choroby. Co więcej, poprawa ta ma nastąpić w krótkim czasie i być trwała. Cud bada Consulta Medica – komisja złożona z wybitnych włoskich lekarzy. Są wśród nich i ordynatorzy rzymskich szpitali, i szanowani profesorowie medycyny. Proces kanonizacyjny zakończył się na szczeblu diecezjalnym i rzymskim. W ostatnich dniach września kardynałowie zebrani na konsulacie w Rzymie przychylnie wyrazili się o kanonizacji. Brakuje tylko jednego podpisu: Benedykta XVI.
Nocne ucieczki
W biografiach Kazimierczyka czytamy: „Życie Stanisława przepełniała modlitwa i kontemplacja. Ogromną rolę w jego duchowości odgrywało nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu. Dbał o chorych, ubogich i cierpiących”. A zatem żadnych pasjonujących szczegółów. Klasyka gatunku. Czy był jakiś szczególny rys jego świętości? – pytam ks. prof. Łataka. – Zauważono, że Stanisław często wymykał się w nocy do kaplicy. Gdy konwent smacznie spał, Kazimierczyk biegł do oratorium. Adorował Najświętszy Sakrament. Pamiętajmy, że był to nie lada wyczyn, takie „święte nieposłuszeństwo”. Zrywano się wówczas o północy i po modlitwie kładziono się spać, by zerwać się znów o 4 nad ranem.
Co jeszcze możemy powiedzieć o urodzonym nad Wisłą błogosławionym? Stanisław, profesor akademii, był znakomitym mówcą. Kazanie wówczas pisano. Na trzy dni przed wygłoszeniem trzeba było je zanieść do przeora. Ten sprawdzał tekst, a gdy go zatwierdził, kaznodzieja uczył się go na pamięć (wstydem było czytanie z kartki). To była prawdziwa sztuka przepowiadania! Jedna z dewiz Kazimierczyka pasuje jak ulał do tych, którzy modlą się na Mszy z zegarkiem w ręku i wymykają się ukradkiem z kościoła tuż po Komunii. „Słynny cudami” Stanisław wołał: „Ty, który opuszczasz Mszę świętą przed jej zakończeniem, łaski Bożej nie dostąpisz!”. Czy to słowa nowego polskiego świętego? Czas pokaże…
Stanisław Scholtiss
Urodził się 27 września 1433 roku. Studiował w Akademii Krakowskiej. Jako 23-latek wstąpił do klasztoru Bożego Ciała na Kazimierzu. Kapłanem został, mając 25 lat. Już po pięciu latach zaczął pełnić funkcję kaznodziei i spowiednika, w klasztorze zaś zastępował przełożonego. Zmarł 3 maja 1489 roku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.