Jan Matejko w 200 rocznicę odsieczy wiedeńskiej uwiecznił na płótnie zwycięstwo króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem i obraz ten ofiarował papieżowi Leonowi XIII (oglądać go można w Muzeum Watykańskim). Po lewej stronie zwycięzcy spod Wiednia malarz umieścił kapucyna o. Marka z Aviano.
Nie ulega wątpliwości, że dzięki zabiegom dyplomatycznym o. Marka z Aviano ostatecznie Jan III objął dowództwo nad wojskami sprzymierzonych. Pertraktacje ciągnęły się niemal do ostatniej chwili. O. Marek wspominać będzie tę sytuację jeszcze w 5 lat po odsieczy wiedeńskiej, pisząc list do cesarza Leopolda 8 XII 1688 r. „Pamięta zapewne Wasza Cesarska Mość, że podczas oblężenia Wiednia miałem wielką łaskę od Boga, by na 10 dni przed bitwą przynieść skuteczną pomoc. Gdybym się spóźnił o 5 dni, Wiedeń byłby upadł i dostał się w ręce nieprzyjaciół. Dwa razy spotkałem się z królem polskim, zniechęconym z wielu powodów, ale z niemałym wysiłkiem doprowadziłem do tego, by Wiedeń wyzwolono, co z pomocą Bożą też się stało”[6] . O. Marek, w wirze licznych zajęć, nie zapomniał o swej istotnej powinności - duchowego przygotowania wojsk chrześcijańskich do walki. Już 8 IX, w święto Narodzenia NMP, odprawił specjalną Mszę św. Jan III w liście do Marysieńki z 9 IX 1683 r. tak opisywał to doniosłe wydarzenie: „Myśmy dzień wczorajszy tu strawili na nabożeństwie, gdzie nam dawał padre Marco z Aviano benedykcję, umyślnie tu przysłany imieniem Ojca św. Komunikował nas z rąk swoich: mszę miał i egzortę niezwyczajnym sposobem, bo pytał: «Jeśli macie ufność w Panu Bogu?» i odpowiadaliśmy mu wszyscy, że mamy. Potem kilka razy kazał za sobą mówić głośno: «Jezus Maryja, Jezus Maryja». Mszę miał z dziwnym nabożeństwem: prawdziwie to jest człowiek złączony z P. Bogiem, nie prostak i nie bigot”[7] . Z tą Mszą św. wiąże się nawet legenda. Autor Diariusza wiedeńskiej okazyji Mikołaj na Dyakowicach Dyakowski napisał, że o. Marek kończąc Mszę św. zamiast słów: Ite, missa est - tj. Idźcie msza się skończyła, powiedział Vnces Joannes”[8] .
W sam dzień zaplanowanej bitwy, 12 IX o świcie, o. Marek odprawił Mszę św. w zrujnowanej kaplicy klasztoru kamedułów dla króla i dowódców. Jan III z synem Jakubem służyli do Mszy. Wszyscy obecni w kaplicy przyjęli Komunię św. Po Mszy o. Marek odmówił specjalną modlitwę. Oto jej fragmenty:
„Wielki Boże zastępów, spojrzyj na nas stojących przed Twoim Majestatem: prosimy Cię, przebacz nam nasze winy. Spowodowaliśmy Twój gniew i słusznie powstały wojska, by nas uciskać. O wielki Boże, prosimy Cię o przebaczenie z całego serca. Miej litość nad nami, miej litość nad Kościołem, który złość i potęga niewiernych chce zniszczyć.
Pamiętaj, że przez trud i przelanie Twej Najświętszej Krwi wyrwałeś wszystkich z niewoli Szatana. Nie dozwól, by niewierni chełpili się i powtarzali: «Gdzie jest ich Bóg, że nie mógł ich wybawić z naszych rąk?».[...] Umocnij Twą łaską Twego i naszego cesarza Leopolda, umocnij duchem króla polskiego, księcia lotaryńskiego, książąt bawarskich i saksońskich i te wspaniałe oddziały (wojsk), które stają, by walczyć dla chwały Twojego imienia i dla obrony i rozszerzenia Twojej wiary. [...]Ty sam jesteś możny i możesz dać lub odjąć zwycięstwo i tryumf. Rozciągam moje ręce jak Mojżesz, aby błogosławić Twoich żołnierzy. Podtrzymaj ich i daj im Twoją potęgę, aby zniszczyli nieprzyjaciół Twoich i naszych; na chwałę Twojego imienia. Amen”[9] .
Po odmówieniu modlitwy, legat papieski udzielił wszystkim obecnym apostolskiego błogosławieństwa na życie i na śmierć. Zważywszy, że działo się to przed decydującą bitwą, był to moment ogromnie uroczysty i pełen religijnej żarliwości.
O. Marek był obecny wśród wojska podczas bitwy. Przebiegał wśród walczących z uniesionym krzyżem w ręku lub stawał na wzniesieniu, by go widziano, krzepiąc żołnierzy swym widokiem i modlitwą. Powtarzał słowa odmawiane w czasie odprawiania egzorcyzmów: "Ecce crux Domini, fugite partes adversae - Oto krzyż Pana, uciekajcie wrogie siły”. Jeden z autorów tak ocenił postawę o. Marka: „Tylko głębokie studium z dziedziny psychologii mogłoby oświetlić moralną stronę działania ojca Marka w tych godzinach zbrojnej rozprawy i unaocznić ogrom jego moralnej odpowiedzialności jaką przyjął na siebie prowadząc bezpośrednio na polu walki zbieraninę wojsk, jaką była armia cesarska, na dwakroć silniejsze zastępy doskonałych – oczekujących nagrody Allaha w raju – wojsk tureckich”[10] Tę doniosłą rolę potwierdził Dominik Conti, ambasador wenecki na dworze cesarskim, napisał potem, 26 IX 1683 r.: „O. Marek z Aviano, kapucyn, postać znana ze swej świętości przybył, by towarzyszyć wojskom cesarskim... był tam, gdzie trwała najostrzejsza walka, modląc się z krzyżem w ręku”[11] .
Gdy pod koniec dnia nastąpiło zwycięstwo, O. Marek nie krył swej radości. „Padre z Aviano, który mnie nacałować nie mógł, powiada, że widział gołębicę białą nad wojskami się naszemi przelatującą”, pisał Jan III do Marii Kazimiery[12] . Nie towarzyszył jednak królowi polskiemu w triumfalnym wjeździe do Wiednia, w swej pokorze usunął się w zacisze kościoła kapucynów, by przed Najświętszym Sakramentem modlić się, dziękować Bogu za zwycięstwo i polecać mu dusze poległych chrześcijan i mułzumanów. Jan III napotkawszy go następnego dnia powiedział: „Wasze błogosławieństwo i Wasz pobożny udział (w bitwie) dały nam wczoraj wielką victorię”. O. Marek odrzekł: „Nie, Wasza Królewska Mość, Bóg dał nam victorię, a męstwo Waszej Królewskiej Mości ją wywalczyło”[13] . O. Marek pisząc po zwycięstwie do papieża Innocentego XI z całą mocą stwierdził, że wyzwolenie Wiednia nastąpiło „w sposób cudowny”[14]
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.
18 listopada 1965 r. polscy biskupi podpisali się pod orędziem do biskupów niemieckich.
Zawsze mamy wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej - uważa ambasador Ukrainy przy Watykanie.
19 listopada wieczorem, biskupi rozpoczną swoje doroczne rekolekcje.