Medialny serial z Komisją Majątkową w roli głównej trwa. Akcja kolejnej części toczy się w Krakowie, a w roli głównej pojawili się radni miasta Krakowa.
Oczywiście, można się odwoływać do legalizmu. Nie żyjemy już w tej epoce. Jeżeli chcemy czynić dobro dla społeczeństwa, w tym dla społeczności Krakowa, czyńmy to w prawdzie. A prawda jest taka, że rzecz zabraną wbrew prawu, należy zwrócić właścicielowi. Nie wyklucza to sporów o to, czy prawo regulujące zwrot własności jest zgodne z konstytucją. To zupełnie inna sprawa. Niemniej w dyskusjach na ten temat dominuje przekonanie, że jest to w porządku, także w stosunku do zasad moralnych, kiedy nielegalny posiadacz cudzej własności nie chce jej oddać, bo jest mu ona potrzebna. Nie można kierować się zasadą, że cel uświęca środki, bo jest to zasada niemoralna.
Puenta sporu jest jednak inna. Tu nie chodzi o to, kto ma rację, ale o to, kto na tym sporze może zrobić lepszy interes polityczny. Polityka, biorąc rzecz szeroko, to roztropna troska o dobro wspólne. W tym przypadku nie chodzi jednak o dobro wspólne, ale o dobro partyjne. Lewica, odpowiedzialna za grabież cudzej własności, chce się dzisiaj zaprezentować polskiemu społeczeństwu, przynajmniej w Krakowie, jako wielkoduszny rzecznik gminy Krakowa.
Oskarżanie i publiczne piętnowanie radnych, którzy opowiedzieli się za podstawową zasadą moralną, że nie wolno kraść i że nielegalne pozbawienie własności trzeba naprawić jej zwrotem właścicielowi, jest gestem, potwierdzającym, że lewica w Krakowie jest niemoralna, cyniczna i opowiada się za tym, że wszystko, co PRL uczyniła, łamiąc prawo przez siebie ustanowione, było słuszne. Czy w Krakowie wracamy do PRL-u? Interes partyjny, żerujący na niskich uczuciach części społeczeństwa krakowskiego, nieznającego kulis sprawy, chce go użyć do zdobycia elektoratu na najbliższe wybory. Panie i Panowie, w ten sposób nie zbudujecie sprawiedliwej Polski!
Sprawa Komisji Majątkowej wraca w krakowskich środkach przekazu codziennie. Przypomina ona znane z historii wystąpienia jednego z mężów stanu starożytnego Rzymu, Katona, który przy każdej okazji zwracał uwagę na to, że Rzymowi zagraża potęga Kartaginy, miasta-państwa w granicach dzisiejszej Tunezji. Wzywał on Rzymian do przeciwstawienia się Kartaginie, powtarzając przy każdej okazji: Ceterum censeo, Carthaginam delendam esse, czyli: oprócz tego uważam, że Kartaginę należy zniszczyć. Nie sądzę, by Rada Miasta Krakowa ze swoim sprzeciwem wobec działań Komisji Majątkowej przeszła do historii, podobnie jak Katon.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.