Dzieci na pielgrzymkach biegają, tańczą, względnie chodzą, ale… na rzęsach. I podobno pielgrzymkowy trud znoszą lepiej niż dorośli. Ale pielgrzymowanie kilkulatków wzbudza kontrowersje. Słusznie?
Grupa Biała jest niewielka: to około 40 dzieci w wieku 6–14 lat. Zdarzają się i przedszkolaki. Gdy grupę obserwują przechodnie, nie mogą wyjść z podziwu: jak takie maluchy dają radę? Co zrobić, żeby dziecięca gromada, w miarę równo i spokojnie, przeszła kilkaset kilometrów? – My, opiekunowie, musimy iść tyłem, żeby mieć z dzieciakami kontakt wzrokowy. Dużo się bawimy, na przykład w grę w rodzaju poloneza: robimy szpaler z rąk i ostatnie dziecko przebiega pod nim do przodu. Bezpieczeństwo musi być! Gdy Boguś Kowalski szedł na swoją drugą pielgrzymkę, miał osiem lat. Szli z ojcem, szli, aż się mały zgubił. Gdy się odnalazł, ojciec – na osuszenie łez – dał mu 10 zł. – No i wykombinowałem, że jeśli znów się pogubię i dozbieram kilkadziesiąt złotych, to piłkę sobie kupię – wspomina ze śmiechem dorosły już ks. Bogusław, proboszcz parafii pw. św. Wincentego à Paulo w Otwocku. – Po trzecim, „kontrolowanym” zgubieniu, ojciec gubić mi się zakazał. Tyle sympatyczna anegdota. Ale żeby nie dopuścić do naprawdę trudnych i niebezpiecznych sytuacji, pielgrzymkowe służby porządkowe mają uszy i oczy szeroko otwarte. W grupach na bezpieczeństwo dzieci zwraca się szczególną uwagę: pilnują ich rodzice i inni pielgrzymi.
– Nasza grupa jest specyficzna, bo dzieci idą samodzielnie, a z rodzicami spotykają się na postojach i podczas noclegu. Dbamy więc o nie wyjątkowo: musimy iść równo, zabezpieczamy lewą stronę kolumny, żeby żadnemu dziecku nie przyszło do głowy przejść na drugą stronę – mówi ks. Rafał Legucki.
– Zawsze się nas pytali, jak to robimy, że idziemy z trójką dzieci i idziemy pierwsi. A dzieci nie wariują i nie stwarzają problemów – wspomina Jacek Niechoda, który z żoną Urszulą oraz dziećmi – Luizą, Blanką i Miłoszem chodzili 10 razy z Pieszą Pielgrzymką Drohiczyńską. – Na przedzie jest łatwiej iść i można mieć dzieci pod kontrolą. Dzieci zabieraliśmy od małego: wyrosły na pielgrzymce i w naturalny sposób nauczyły się zasad bezpieczeństwa.
„Uczłowieczają” i rozśmieszają
Ks. Jan Perszon, kierownik najdłuższej pielgrzymki w Polsce, kaszubskiej, która wychodzi z Helu, a dociera na Jasną Górę po 19 dniach marszu, również w swoich grupach ma pielgrzymujące rodziny: – Według mnie, dziecko na pielgrzymce rozwija się emocjonalnie i społecznie – jest wśród wielu nowych ludzi, poznaje świat. A i świat się „uczłowiecza” dzięki dzieciom: ludzie bezinteresownie pomagają maluchom. – Z dziećmi na pielgrzymce jest wesoło – mówi ks. Bogusław z Otwocka, który wiele lat chodził z warszawską pielgrzymką akademicką jako przewodnik grupy. – Kiedyś jeden chłopczyk pomodlił się przez mikrofon „za Kościół święty, żeby nie zbankrutował jak inne firmy”. A dziewczyna żarliwie pomodliła się „o szczęśliwe rozwiązanie dla babci”. Reakcji grupy opisywać nie trzeba. Dopiero po chwili, dodała: „o szczęśliwe rozwiązanie trudnych spraw”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.